Rozmowa, Ważne Odkrycie I Czas Stąd Spadać

Start from the beginning
                                    

- Nie wysilaj się - gdzieś znad jego głowy dobiegł chłodny głos. Wykrzywił komiczne szyję starając się zobaczyć cokolwiek innego, poza oślepiającym blaskiem lampy i kawałkiem kremowego sufitu. Jednak osoba ta złośliwie przesunęła się chowając się w cieniu, w kącie pomieszczenia - i tak się nie uwolnisz bracie.

W ciemności błysnęły zielone tęczówki. No tak, Felix.

- Nie nazywaj mnie tak - odwarknął Adrien znowu próbując się wyszarpnąć. Dobrze wiedział, że takim desperackim ruchem raczej nic nie zdziała, a jedynie co, to poważnie uszkodzi sobie skórę na nadgarstkach, ale musiał COŚ zrobić. Cokolwiek. Byle nie czuć tej cholernej bezradności.

- A co, może to nieprawda? - młody oficer dalej kontynuował swoją grę

- Raczej nie - Chat Noir pokazał blondynowi język i ponownie zaczął kombinować z okowami.

- Oj, jak mało wiesz Adrienie Agreste - dopiero te słowa zatrzymały chłopaka w miejscu. Jednak po chwili zaczął się wiercić jeszcze bardziej, tak by móc spojrzeć Felixowi w twarz.

- Skąd wiesz!?

- Oj bracie - blondyn podszedł do niego i podsunął mu pod nos małe lusterko - jestem Felix Agreste.

Wstrzymał oddech.

Blizna na policzku była doskonale widoczna, a zielone oczy jakby wyblakłe. Jednak to co przerażało go najbardziej to brak maski na twarzy.

- Tego szukasz? - Felix przesunął się tak, by znaleźć się w jego polu widzenia i pokazał mu czarną maskę trzymaną między kciukiem, a palcem wskazującym - ciekawe cacko. Myślisz, że jak założę to ta twoja Lady pozna, że to nie ty?

Przyłożył przedmiot do twarzy, jednak kiedy tylko materiał zetknął się z jego skórą przeskoczyły iskry.

- Ałaa! - przedmiot upadł na podłogę, a Felix złapał się za twarz. Adrien mimo całego absurdu sytuacji zaśmiał się złośliwie. Blondyn odpowiedział mu nienawistnym spojrzeniem.

- Felix, nie baw się z nim - z komunikatora przypiętego do do mankietu munduru chłopaka wydobył się głos Pappilona. Jesteś potrzebny na górze. Może mam ci przypomnieć, ale trwa narada.

-Tak, tak, już idę - warknął chłopak, po czym pochylił się do przodu. Jego twarz zatrzymała się niebezpiecznie blisko twarzy Adriena przez co rebeliantka musiał śmiesznie zezować - a z tobą jeszcze się policzę.

Odłożył maskę na stojącą obok metalową komódkę, po czym idąc tyłem i cały czas pilnie obserwując wyszedł z pomieszczenia.

Adrien zamknął oczy.

Za dużo emocji jak na jeden dzień. Odurzenie i pojmanie mógłby jeszcze jako przeżyć, ale fakt, że Felix jest najprawdopodobniej jego bratem skutecznie spędzała sen z powiek.

----------------------------------

Po drugiej stronie korytarza rozległy się kroki.

Przesunęła się w bok chowając w cieniu ozdobnej kolumny. Dwie sprzątaczki przeszły obok niej zaciekle plotkując o nowym, przystojnym sierżancie. Marinette słysząc to przewróciła oczami.

Gdy kobiety zniknęły za zakrętem ponownie wyszła i stanęła w pełnym świetle słabej żarówki.

Po paru krokach znalazła się w pokoju o kształcie koła. Znajdowało się tam dwadzieścia par drzwi każda starannie wypucowana i każda oznaczona numerem.

50...51...52...53...

Jest! 54!

Podeszła do drzwi i jeszcze raz uważnie przyjrzała się numerowi drzwi. Były to jedyne, które miały szyfr, ze względu na to, że przetrzymywano tam najważniejszych i najgroźniejszych więźniów. To już nie były lochy. To był level wyżej.

Wojna to wojna || miraculous✔Where stories live. Discover now