Trening, Blondas I Misja

1.2K 102 31
                                    

Uskoczyłem w bok. Strzała przeleciała parę centymetrów koło mojego ucha. W tym momencie poleciała następna. I jeszcze jedna.

Uciekłem przed może dziewięcioma, aż w końcu zachwiałem się i dostałem w klatkę piersiową. Lecz strzała zamiast zatopić się w skórę, po prostu zniknęła.

Dzwi otworzyły się i wszedł przez nie mistrz Fu.

- Nieźle. Trzynaście strzał. Co prawda poprzedni uniknął piętnastu, ale to niewielka różnica.

- Co to miało być? Polowanie na kotka? - zapytałem wkurzony.

- Dokładnie. Pierwsza próba. Czasami na Biedronki, czasami żółwie, pszczoły bądź pawie. Dobra to teraz... Eee... Co teraz? - podrapał się po głowie - Ech, ta skleroza - machnął ręką w powietrzu i wyszedł z boxu. Z rozbawieniem podążyłem za nim.

Uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy, gdy zobaczyłem co było w kolejnym boxie.

- Pistolet? Jezu, ja nawet czegoś takiego w życiu nie widziałem, a ty mi to do ręki dajesz!? - złapałem broń dwoma palcami, tak jak się łapie coś zakażonego i skrzywiłem się nieznacznie.

- Uważaj, nabita.

- No to staruszek zwariował... - mruknąłem pod nosem i złapałem broń tak jak mi pokazał Fu.

- Co? Nie dosłyszałem? - odpowiedział mistrz.

- JUŻ NIC!!! - wydarłem mu się prosto do ucha.

- Chyba chcesz, bym naprawdę ogłuchł.- Fu potarł ucho, a potem ustawił się do strzału - Patrz teraz. Jedna noga lekko do przodu, trzymaj pistolet tylko jedną ręką, drugą podtrzymaj, by się nie trzęsła. Napnij mięśnie, bo cię odrzuci do tyłu - przymknął jedno oko, wycelował i nacisnął spust.

Trafił idealnie w sam środeczek tarczy.

- Nieźle staruszku - poklepałem go po plecach. Zignorował przytyk.

Ustawiłem się tak samo jak on przed chwilą i również nacisnąłem spust. Broń wystrzeliła.

Nabój wbił się jakieś pół metra po lewej stronie tarczy.

- Staruszku, tak? - zapytał Fu, patrząc na mnie z dołu.

Zawstydzony i zagniewany wystrzeliłem jeszcze raz.

Tym razem nabój minął cel o parę centymetrów.

- Lepiej - powiedział z zadowoleniem - jeszcze raz.

No i tak się ciągnęło. Najpierw pistolet, potem karabin.

- A mogę bazukę? - spytałem połżartem.

- Bazukę jak dorośniesz - odparł że złośliwym uśmieszkiem - czyli nigdy... - dopowiedział pod nosem.

Udałem, że nie usłyszałem. Znowu wróciłem do zwykłego pistoletu i pomału strzelałem.

Z dwudziestu wystrzałów trafiłem w tarcze zaledwie osiem. Słabo.

- Nie jest źle jak na pierwszy raz - pocieszył mnie Fu - ten co przyszedł tu tydzień temu podczas strzału upuścił pistolet i nabój odbił się rykoszetem po całym boxie - zachichotał na to wspomnienie - w każdym razie czas na coś innego. Pamiętasz co widziałeś tu wczoraj?

- Rzucanie nożami... - odparłem

- Dokładnie - przeszedł do kolejnego boksu tego, w którym widziałem nowicjusza po raz pierwszy.

Złapałem dwa krótkie noże i bez zastanowienia cisnąłem w tarcze pierwszy. Trafiłem w sam brzeg.

I tak dalej rzucałem.

Wojna to wojna || miraculous✔Where stories live. Discover now