Rozdział 01

5K 374 96
                                    

  Siedziałem w klasie wraz z dwudziestoma trzema osobami, czekając na nadejście nauczyciela. Nie interesowały mnie rozmowy z innymi, ciekawiej było patrzeć przez okno i obserwować szkolne boisko, gdzie lada moment miała zacząć się lekcja wychowania fizycznego.

Położyłem się na ławce, czując ciągle zmęczenie. Zdecydowanie nie należałem do rannych ptaszków. Podniosłem się jedynie na moment, aby ziewnąć. Już miałem kłaść się z powrotem, lecz usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie drzwi, a to oznaczało tylko jedno — nauczyciel.
Akurat poniedziałek zaczął nam się od godziny z wychowawcą, więc nikt nie wziął na poważnie wejścia nauczyciela. Kontynuowali swoje rozmowy, tak jakby nic się nie wydarzyło.

— Cisza! — krzyknął starszy facet około czterdziestki. Mimo jego próśb klasa nadal hałasowała, na co ten tylko westchnął i kontynuował. — Oto wasz nowy kolega!

Na te słowa wszyscy się uciszyli i spojrzeli w stronę tablicy. Ja tak samo leniwie się podniosłem i spojrzałem w tamtym kierunku. Pod tablicą stał bardzo, ale to bardzo niski chłopiec, o kruchej budowie ciała. Włosy miały odcień karmelu, ni to brązowy ni rudy, natomiast oczy mieniły się barwą soczystej zieleni. Przeleciał wzrokiem po klasie, uśmiechając się do wszystkich jak głupi do sera. "Coś czuję, że to kolejna upierdliwa osoba." pomyślałem i łupnąłem głową o ławkę, wydając przy tym cichy jęk z bólu... Głupi jestem. Natychmiast się podniosłem i zobaczyłem, że wszyscy się na mnie gapią. Ale niezręcznie... Chcąc choć nieco się ukryć, położyłem się na ławce, kładąc głowę na przedramionach.

— Przedstaw się — pospieszył chłopaka nauczyciel.

— Dobrze — zwrócił się do psorka, po czym popatrzył na resztę klasy. — Miło mi was wszystkich poznać, nazywam się Nikolai Jewgiewicz, mam 16 lat. Urodziny mam 26 października, a moim hobby jest... — tu zrobił przerwę na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. — ... wszystko!

Na te słowa klasa zachichotała, a parę dziewczyn, które siedziały niedaleko mnie, już szeptało, jaki to on jest słodki. "Ta, normalnie cukrzyca." pomyślałem, po czym skierowałem myśli na inny tor. Mieszkam sam w akademiku, w pokoju nr 276. Chyba jako jedyny ze szkoły nie mam jeszcze współlokatora, z czego się bardzo cieszę. Gdy przesiaduję sobie na parapecie, to zawsze z laptopem na kolanach. Kocham pisać historie, te krótkie i te długie. Piszę je, gdy mam zły humor, a nie mogę w nic uderzyć, ponieważ od razu bym coś zniszczył. Kiedyś na przykład próbowałem wstawić ponownie znak drogowy, który ktoś wyrwał z ziemi. Chciałem go tylko podnieść... ale za mocno ścisnąłem metalową rurę i ta złamała się. Tak, złamałem metalową rurę. PRZYPADKIEM, JEDNĄ RĘKĄ. Absurdalne, czyż nie?

— Miło mi cię poznać — usłyszałem nagle nad uchem.

— Ta, mi ciebie też... — nawet nie podniosłem wzroku. Wiedziałem, że się na mnie patrzy i znowu poczułem się nieswojo.

— Hej, spójrz na mnie, jak masz na imię? — kontynuował, lecz ja go zignorowałem.

— Zostaw go i chodź do nas! - krzyknęła jakaś dziewczyna. — Jesteś Nikolai, prawda?

—Mhm.

— Czyli Niko! - zaśmiała się. — Chodź tutaj! Poznasz klasę!

— Idę!

Zerknąłem na niego kątem oka. Widziałem, jak na odchodne rzuca mi jedno spojrzenie, po czym odwraca się i zmierza w stronę dziewczyn. Tak jak myślałem, jest niższy nawet od Oli, która mierzy metr pięćdziesiąt. "Mama mu mleka nie dawała?" pomyślałem, po czym się uśmiechnąłem. Tak, nawet ja potrafię się zdobyć na uśmiech.

Ale teraz wracając do znaku...

No żal mi się go zrobiło, gdy go tak złamałem... Więc wpadłem na genialny pomysł i zrobiłem supełka, łącząc przy tym dwie części rury, i delikatnie włożyłem go do ziemi. Znak stoi do dziś, robiąc furorę wśród okolicznych mieszkańców miasteczka.

Przynajmniej jakoś przydałem się społeczeństwu.

Właśnie na takich przemyśleniach minęła mi pierwsza lekcja.

Dopiero później się zorientowałem, że Nikolai siedział zaraz koło mnie, co było nieco wkurzające. Nawet raz próbował ściągnąć mi kaptur, na szczęście nie udało mu się, bo się uchyliłem. Nie mogłem złapać jego ręki, ponieważ bym ją połamał lub — w najgorszym wypadku — wyrwał...

Ta siła...

Te ręce...

To przekleństwo.  

¸„.-•~¹°"ˆ˜¨ ¨˜ˆ"°¹~•-.„¸  


Tak więc to jest pierwszy, niewinny rozdział ^^

Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

Tym razem, starałam się dodać bohaterom nieco charakteru. Gdybyście mieli jakieś uwagi, to śmiało piszcie na priv lub w komentarzach.


Bezwzględna siła |Yασι| [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz