192. pov perrie, skype

508 33 14
                                    

Jest godzina dziesiąta. Siedzę na barowym krześle, opierając ręce na wyspie kuchennej. W dłoniach trzymam kubek z ciepłą brazylijską kawą bez jakichkolwiek dodatków, bez cukru, bez mleka, czyta czarna kawa. Myślę cały czas o tym co się stało w Stanach, a dokładnie co zrobił mój mąż wraz ze swoją byłą. Wiem, że powinnam poczekać na jego wyjaśnienia, ale nie potrafię już słuchać wyjaśnień, cały czas Zayn coś robi, albo los robi nam na przekór, wystawiając nasz związek i moją psychikę na jakiś pieprzoną próbę. Mam dość wyjaśnień. Mam dość wszystkiego. Chcę spokoju dla siebie i dla Cheyenne. Może i takie myślenie jest egoistyczne w takim momencie, ale ja już ledwo wytrzymuję. Nie raz już myślałam o najgorszym, by zrobić ten krok do przodu i zakończyć swój żywot, ale mam tutaj cudowną córkę, brata, przyjaciół oraz fanów. 

Nagle czuję dwie małe dłonie na kolanach. Patrzę na bok w dół,  gdzie stoi Chey. Wyciągam ręce w jej stronę by posadzić małą na moich kolanach. 

- Co się stało słoneczko?- pytam Cheyenne, która nie miała chyba dzisiaj zbyt dobrego humoru, w jej oczach widziałam smutek.

- Mamo dlaciego taty nie ma w domu? Kiedy on wlóci?- pyta swoim słodkim, ale i smutnym głosem.

- Nie wiem skarbie. Jak załatwi wszystkie swoje sprawy i sprawy związane z pracą to wróci do domu. Wiem, że za nim tęsknisz.

- Mamo, a dlaciego ostatnio bylaś w spitalu? Ciemu byłam u wujka przez ten cias?- pyta.

- Bo mama się źle poczuła kochanie i musiałam pojechać do szpitala by lekarz się mną odpowiednio zajęli i sprawdzili czy nic mi nie jest poważnego.

- A jest?

- Nie kochanie. Jest wszystko w porządku.- odpowiadam małej i przytuliłam do siebie.- Na co masz dzisiaj ochotę skarbie?

- Platki z mlekiem.- odpowiada, odrywa się ode mnie i zeskakuje z moich kolan.- Kocham cie mamo.- mówi nagle Cheyenne, co mnie troszkę zaskakuje, bo myślałam, że poszła do salonu się bawić.

Odwracam się do dziewczynki, całuje czule w jej czoło, odpowiadam, że ja też ją kocham najmocniej na świecie i podchodzę do kuchenki by sprawdzić czy mleko nie robi się zbyt gorące. 

- Jeszcze chwilkę skarbie i będzie jedzonko.- mówię.

Gdy mleko było odpowiednie, zalałam nim płatki i podałam miskę z jedzeniem Chey, która już siedziała na krześle w jadalni. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. W drzwiach stała Dakota i Rita.

- Hej dziewczyny, co wy tutaj robicie?- pytam witając się z dziewczynami całusem w policzek.

- Ciocie!- krzyknęła głośno Cheyenne wylatując z jadalni i podbiegła przytulić się z dziewczynami.

Rita wzięła małą na ręce

- Ja mam niespodziankę dla Cheyenne, a wiem, że jeszcze moja kruszynka jeszcze nie zjadła śniadanka, więc ja pójdę ją nakarmić- powiedziała przesłodzonym głosem do małej brunetki, która wygląda jak mała kopia Zayna i troszkę moja.- i porywam Ci dziecko.- te słowa tym razem kieruje do mnie, stawia małą na podłogę i prosi by mała poszła zacząć już jeść swoje jedzenia, a już za chwile sama Rita do niej dołączy.- Zabiorę Cheyenne do wesołego miasteczka. Dakota zostanie z tobą by cię wesprzeć podczas i po rozmowie z Malikiem. Lepiej by mała nie widziała jak kłócisz się czy co gorsza jak zaczynasz płakać. Jak skończycie to napiszcie do mnie, a przywiozę małą tutaj, ewentualnie Chey może spać u mnie.

- Dziękuję wam dziewczyny. Jesteście wielkie. Idźcie do Cheyenne, proszę was, a  ja pójdę się jakoś ogarnąć nie tylko ubiór i tak dalej, ale przede wszystkim moją psychikę. Muszę się zastanowić co mogę mu powiedzieć. Boję się cholernie tej rozmowy.- mówię otwarcie.

- Wiem, Pezz. To jest bardzo ciężka sprawa. Wcale się nie dziwię, że jesteś całkiem wykończona po tych jego wybrykach.- odpowiedziała Dakota.- Nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po Zaynie. On jest takim jednym wielkim znakiem zapytania, nigdy nie wiesz, co może się wydarzyć koło niego. 

- To prawda.

***

Zostało mi piętnaście minut do mojej rozmowy z Zaynem. Wychodzę z łazienki, jestem ubrana w czarne legginsy i białą koszulkę męską z kolekcji jednej z tras mojej i dziewczyn. Moje włosy były rozpuszczone, a makijaż miałam lekki, bo użyłam tylko jasnego brązowego cienia do oczu, tuszu i pomadki ochronnej. Usiadłam na kanapie i włączyłam laptopa. Dakota za to siedziała na fotelu na przeciwko mnie i patrzyła na mnie z wielkim smutkiem i bólem w oczach. Wiem, że nie tylko ja się przejmuję tą rozmową. 

Po dziesięciu minutach usłyszałam nadchodzące połączenie ze Skype'a. Odebrałam z wielkim zawahaniem. 

- Hej.- odezwałam się cicho po kilku minutach ciszy, która panowała odkąd odebrałam to połączenie, nie patrzyłam na niego, patrzyłam na swoje paznokcie, które teraz mnie tak bardzo interesowały.

- Przepraszam Cię, Perrie. Tak bardzo cię przepraszam. Szedłem wtedy do studia, bo nagrywam pierwsze piosenki od tak dawna na nowy album. Spotkałem ją przed wejściem. Nawet nie wiedziałem skąd ona wiedziała, że tam będę. Nikt nie miał się dowiedzieć, w które dni dokładnie będę chodził do studia, by nagrywać te piosenki. Zatrzymałem się, bo zagrodziła mi wejście do budynku. Chciałem ją jakoś ominąć czy coś, ale ona się na mnie rzuciła i zaczęła mnie całować. Byłem zbyt oszołomiony by zareagować, wcięło mnie normalnie, stałem tam jak taki słup soli i nie wiedziałem jak mam się zachować. Po chwili się ocknąłem się i ją odepchnąłem, ale jak widać za późno to zrobiłem, bo ktoś już zrobił zdjęcia, które później opublikowała Gigi na swoim Instagramie. Przepraszam Cię skarbie. Wiem, że to boli, wiem, że cię w tym momencie skrzywdziłem, ale proszę wybacz mi. Przyjadę jak najszybciej się da. Zabukuje najszybszy lot do Londynu i już nigdy nie wyjadę bez ciebie do Stanów, a nawet jeśli miałbym już tworzyć kolejną muzykę to będę ją tworzył w Londynie, nie tutaj. Pieprzona suka. Dlaczego wszyscy chcą byśmy zerwali? Dlaczego wszyscy próbują spowodować by nam nie wyszło. Chcę z tego wyjść, wybrnąć wraz z Tobą i Cheyenne. Kocham was najmocniej na świecie. Jesteście dla mnie najważniejsze i nic, ani nikt tego nie zmieni. Skarbie nie płacz. Przepraszam Cię za wszystko. Już nigdy nie wyjadę nigdzie bez was. Za dużo nas to kosztuje. Kocham Cię.- powiedział.

- Ja ciebie też kocham, ale dasz mi to przemyśleć?- zapytałam cała zapłakana.- Przyznam się, że chciałam już zakończyć nasz związek, nasze małżeństwo, ale nie potrafię. Zbyt mocno cię kocham. Pokażmy tym wszystkim osobom, które uprzykrzają nam nasze wspólne życie, że mimo wszystko zwyciężymy to i pokażmy im, że wychodzimy z tego cało i mocniejszy z silnym uczuciem.- powiedziałam po kilku minutach ciszy. Chcę pokazać wszystkim, że mimo wszystko Zerrie zwycięży cokolwiek stanie nam na drodze. 

Porozmawiałam jeszcze chwilkę z Zayn'em i zakończyłam naszą rozmowę. Zaczęłam płakać, bo emocje właśnie ze mnie zeszły, cieszyłam się, że dałam mu wszystko wyjaśnić i nie od razu mu powiedziałam, że chcę rozwodu. Zbyt mocne uczucie nas łączy by od tak ktoś mógł to zniszczyć.

Dakota podeszła do mnie i mocno przytuliła mnie do siebie, uśmiechnęła się do mnie.

- Jestem z ciebie dumna skarbie i to bardzo.- mówi.

  💠💠💠 

Kochani jak wam się podoba ten rozdział? Dzisiaj rozdział bardzo długi przyznaje się, chyba powoli znowu wracam do pisania dłuższych rozdziałów niż zazwyczaj. Jednak mała zmiana planów, zmieniłam formy kolejnych rozdziałów. Udało mi się znaleźć czas dzisiaj , plus wena mi dzisiaj dopisuje, więc napisałam ten rozdział i właśnie już dzisiaj wam postanowiłam go opublikować. Dajcie znać w komentarzach jakie macie wrażenia i odczucia oraz przeczucia po tym rozdziale. Kocham wasze komentarze.

Kochani ostatnia szansa na to by zadać bohaterom pytania, a już w następnym rozdziale pojawią się odpowiedzi bohaterów na Wasze pytania. 

Mam do was pytanie. Zamierzam pisać kolejne opowiadanie w formie instagramu,  ale kompletnie nie wiem z kim mogę go napisać, chodzi mi o męską rolę, a damską już sama dopasuję do wybranego przez was bohatera. 

𝐒𝐇𝐄 𝐅𝐎𝐔𝐍𝐃 𝐓𝐇𝐄 𝐂𝐔𝐑𝐄 | perrie edwards & zayn malik |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz