czekolada

7.9K 1.1K 521
                                    

Cyprian Kamil Norwid bynajmniej nie zmienił szkoły z powodu problemów, czy złego towarzystwa. W starej placówce czuł się po prostu źle. Niespełna dwudziestoletni budynek, pilnie uczący się rówieśnicy oraz biblioteka, w której poza lekturami można było znaleźć tylko słabo napisane młodzieżówki, wybrane do szkolnego księgozbioru przed podstarzałe psycholożki – wszystko to nużyło go niezmiernie, jednocześnie psując wizję pięknego licealnego życia. Nie obchodziło go, czy znajdzie przyjaciół, była to dla niego kwestia wręcz podrzędna. Skoro miał tkwić trzy lata, przyswajając wiedzę, której przyswajać nie chciał, niech robi to w zabytkowym budynku z nieco niższym poziomem nauczania.

Pchnął ciężkie drzwi, a następnie przeszedł do ogromnej tablicy, gdzie umieszczony był plan lekcji. Nim przeanalizował go dokładnie, by dowiedzieć się, gdzie jego klasa powinna mieć lekcje ( stwierdził z przekąsem, że spóźnił się pierwszego dnia niczym amerykańska nastolatka), rozejrzał się wokół. Ten budynek naprawdę się mu podobał. Miał nadzieję, że nic ani nikt nie zmieni jego pozytywnej opinii. Skupił wreszcie wzrok na planie, jednak sekundę później dostrzegł skrawek z papieru. Treść, jaką na nim zapisano informowała o zmianie podziału godzin, która jest w dzienniku.

Cyprian westchnął. Będzie musiał kogoś zaczepić i poprosić o pomoc. A jako że do osób przesadnie towarzyskich nie należał, średnio mu się to widziało.

– Cholera by wzięła to wszystko. – Odwrócił się i dostrzegł chłopaka, który ze wściekłą miną podążał w jego stronę, a przynajmniej tak się Cyprianowi wydawało. Wyminął go jednak i spojrzał na tablicę z nieaktualnym podziałem godzin. – Masz ci los, zachciało się zmieniania planu.

Norwid, jako że nie wiedział, co powiedzieć, postanowił kulturalnie zadziałać we własnym interesie i spytać go, czy wie, gdzie może mieć lekcję klasa „h".

– Na twoje nieszczęście nie – rzekł nieznajomy w odpowiedzi. – Ale mam... znajomego, który tam chodzi, więc w sumie możemy poczekać na dzwonek. I tak nie chce mi się siedzieć na historii.

Cyprian kiwnął głową.

– Byłbym zapomniał! – Chłopak wyciągnął do niego dłoń, uśmiechając się lekko (Norwid podejrzewał, że ów uśmiech był przepełniony nieszczerością). – Adam jestem.

– Cyprian. – Odwzajemnił uścisk, chociaż nie sprawiało mu to najmniejszej przyjemności. Zawsze w takich chwilach miał ochotę napisać długą rozprawę na temat bardzo wczesnego stadium fobii społecznej, biorąc sobie za przykład własną osobę.

***

Juliusz wiedział, że sytuacja taka jak ta nastąpi, ale nie potrafił się na nią w żaden sposób przygotować. Spędzał czas z Fryderykiem oraz Zygmuntem, jednak milczał w kwestii Adama. Co będzie, jeśli się do nich przyłączy? Nie będzie przecież się zachowywał jakby nic nie miało miejsca. Obiecał sobie, że mimo wszystko będzie eksponował swoją dezaprobatę wobec Mickiewicza za wszelką cenę. Pozostawał tylko jeden problem – jego jedyni przyjaciele byli przecież równocześnie przyjaciółmi Adama, ba, znali się dłużej i łączyła ich silniejsza więź.

Nie wiedział, czy powinien mówić Chopinowi i Krasińskiemu o całym zajściu. Z jednej strony nie chciał być sam w swoich przekonaniach, z drugiej zaś – czy przyjaciele by mu uwierzyli? Mogłoby się tak nie stać. Co wtedy? Ponownie musiałby liczyć jedynie na siebie, kończąc przy okazji z opinią istoty dwulicowej. Z moim szczęściem, pomyślał, nietrudno wpaść w tarapaty. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wtedy nie miałby mu kto pomóc. Poza tym naprawdę przyzwyczaił się do obecności starszych kolegów i byłoby mu niewymownie źle, gdyby znów musiał zacząć przyzwyczajać się samotności.

Idealizm dla biednych || polski romantyzm AUWhere stories live. Discover now