Rozdział 16-Powracam...

37 1 0
                                    

Samochód stanął na podjeździe. Wyskoczyłam z pojazdu i pobiegłam w stronę MOJEGO DOMU. Bez pukania wleciałam do salonu, gdzie na kanapie leżał mój brat, a obok wtulona w niego Kloe. Nie zauważyli mnie. Stałam jak wryta i patrzyłam na tak bliskich mi ludzi. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Zsunęłam się na podłogę i płakałam...Płakałam jak małe dziecko.

Kyle odwrócił się. Zobaczył mnie. Gwałtownie podniósł się z kanapy, o mało nie zrzucając blondynki.

-B-Bella?- zapytał, jakby nie wierzył, że to właśnie ja.

Pokiwałam głową. 

Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Gdybym się go słuchała nadal byłabym z Mattem, w domu, z Blue. 

Chłopak podbiegł do mnie. Płakał ze mną. Mój brat, który nigdy nie okazywał słabości...płakał. Złapał mnie za nadgarstki. Delikatnie się odsunął i spojrzał z przerażeniem na moje cięcia.

-D-dlacze-go? Dlaczego to zrobiłaś?

-Tęskniłam...- szepnęłam ignorując jego pytanie. 

Podniosłam się z ziemi i objęłam Kloe, która natychmiastowo odwzajemniła uścisk. Teraz jestem już w domu. Usłyszałam stukanie pazurków. Po chwili zostałam przygnieciona przez trzy, szczęśliwe, dorosłe psiaki. Z dwóch białych suczek rozpoznałam Blue.

-Moja sunia...-szepnęłam.


Jackob

Powolnym krokiem kierowałem się w stronę ogromnego domu. Wszedłem do środka i skierowałem się w stronę, z której dochodziły jakieś dźwięki. Oparłem się o framugę, kiedy zobaczyłem jak Bella wita się ze swoją "rodziną". Wyglądała tak niewinnie, bezsilnie, jak nie ona. Kochałem ją, tylko...nigdy nie dałem tego po sobie poznać.  Bałem się, że ucieknie i stracę moją przyjaciółkę.

Ta dziewczyna ma w sobie coś, co po prostu uniemożliwia nie lubienie jej. Spędziłem z nią cały rok, byłem z nią od początku kariery, opiekowałem się nią i oczywiście znałem Nathana. Nigdy mu nie ufałem. Słyszałem co nie co o jego ojcu. Bałem się...o Bellę. Od zawsze wiedziałem, że ten debil leci na pieniądze. A ona...ona go nie kochała. Założę się, że sama nie wiedziała, dlaczego go toleruje.

Krajało mi się serce, jak widziałem trójkę płaczących ze szczęści ludzi. Nie wiem, dlaczego tak przeżywali to spotkanie, ale wiem, że Bella była bardzo zżyta ze swoim bratem. Trzy psy, które prawie mnie staranowały, też były szczęśliwe. Było to widać. Radość w ich oczach i merdające ogonki.

Stałem i patrzyłem. To urocza, dziwna i piękna scena, kiedy stęsknieni ludzie witają się po długiej rozłące.

Kiedy wszyscy się ogarnęli, Bella mnie zauważyła. Machnęła ręką, żebym do nich podszedł.

-To jest Jackob. Mój przyjaciel i manager.- przedstawiła mnie krótko. Uścisnąłem rękę nowopoznanej parze.

-Miło nam cię poznać.- powiedziała blondwłosa dziewczyna.- Ja jestem Kloe, a to mój narzeczony Kyle.- uśmiechnęła się ciepło.

-Zaraz zaraz...- Bella była troszeczkę zdezorientowana.- N-narzeczony?!- wykrzyknęła zdziwiona szatynka. Para stojąca przed nami pokiwała głowami.

Moja przyjaciółka zaczęła piszczeć.

-Kloe, masz mi dużo do opowiedzenia.- oznajmiła Bella.

-Oj, myślę, że ty też.- zachichotały i odeszły zostawiając mnie z nieziemsko podobnym do swojej siostry brunetem.

Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał gospodarz domu. 

-Napijesz się czegoś mocniejszego? Myślę, że to były dla was obojga ciężkie dni...- spoko jest ten jej brat.

-Masz whiskey?- zapytałem wypuszczając głośno powietrze. 

-Jasne, że mam...- chłopak się zaśmiał.- Choć, opowiesz mi jak znosiłeś moją siostrę przez ostatni rok i- tu zmienił ton głosu na poważny i ostry- gdzie do cholery jasnej jest Nathan...

Na odpowiedź na ostatnie pytanie może źle zareagować, ale cóż...należą mu się wyjaśnienia...

My twisted live...Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ