Rozdział 1. Dash, nie pomagasz...

Start from the beginning
                                    

-Tak, tak, wszystko gra świetnie... -Wyprostowałam się i zacisnęłam zęby. Popatrzyłam przez okno zestresowana całą sytuacją. -Jestem trochę przepracowana..

-To może ci pomogę? - Moja przyjaciółka położyła rękę na moim ramieniu i przysunęła się.

-Dzięki, Dash, ale masz swoje sprawy. Drużyna i tak dalej. -Odpowiedziałam gapiąc się czujnie przez okno. Niech ta sytuacja już się skończy.

Rainbow Dash wzięła mnie pod rękę i oparła się lekko. Na koniec szepnęła
-Jesteś ważniejsza od tych głąbów w mojej drużynie.

Poczułam to uciążliwe, ale przyjemne ciepło na policzkach. Udało mi się wydusić tylko "dzięki" a w myślach karciłam się za swoją małomówność i skrywanie emocji. Ona tylko wtuliła mi się bardziej w rękę.

Rainbow nie ułatwiasz mi tego.

***

Wysiadłam z busa jako ostatnia. Założyłam swój plecak na ramię i skręciłam w prawo od głównej drogi. Poprawiłam kapelusz i ruszyłam spokojnym krokiem. Stopniowo zbliżałam się do sadu jabłkowego graniczącego z sadem gruszkowym. Dobrze, że nareszcie zakończył się nasz konflikt z Pear'ami... Ogromna ilość gruszek marnowała się co roku jak nikt ich nie zbierał.. To było trochę głupie, ale wiem, że skomplikowane. Wolałam się nie odzywać na ten temat. Czasem tylko jak skończyłam roboty w moim sadzie, chodziłam z niewielkim koszykiem po najdorodniejsze gruszki. Dostarczałam je naszej znajomej, pani Cupcake, cukierniczce pracującej naprzeciwko mojej szkoły. Tym sposobem chociaż kilka okazów się nie marnowało. Nikt oprócz niej i mnie o tym nie wie i tak jest dobrze. Spokojnym krokiem szłam już pośród jabłoni, większych i mniejszych. Postanowiłam pójść dużo rzadziej uczęszczaną dróżką między sadem jabłkowym, a gruszkowym. Westchnęłam głęboko na myśli o tym co działo się tu około dwudziestu lat temu. Poczułam wtedy spokojny wietrzyk, który rozwiał delikatnie moje włosy. Westchnęłam ponownie i nagle mój wzrok przykuło ogromne drzewo, zakryte trochę jabłoniami i trochę gruszami. Właściwie dwa drzewa..? Podeszłam bliżej i odsunęłam rękoma krzaki. Niewiele to dało, ale i tak postanowiłam tam wejść. Gałęzie raniły moje ręce i trochę mniej nogi. Nie zraziło mnie to i w końcu się przepchnęłam. Wzięłam swój kapelusz, który zaczepił się na pobliskiej gałęzi.

Podeszłam bliżej okrążając trochę to, co widzę. Była to naprawdę duża jabłoń i obok równie spora grusza, które rosnąc, oplotły się pniami niczym wiąz. Wow... Obeszłam drzewa ponownie i zauważyłam duży głaz przed nimi. Było tam wyryte "Buttercup & Bright Mac" i niżej "Na zawsze razem". Obok były podobizny słoika i dużego jabłka z gwiazą. To.. imiona moich rodziców... Patrzyłam uważnie na skałę i drzewa. Po moich policzkach spłynęły łzy. I wtedy wrócił ten sam wiatr, który owinął podmuchem mnie i korony drzew wcześniej. Poczułam dziwne ciepło pałające z tego podmuchu. Uśmiechnęłam się I wytarłam mokre policzki. Wiedziałam, że moi rodzice są ze mną póki o nich pamiętam. Nie mogę zapomnąć.

Posiedziałam tam trochę i postanowiłam wrócić do domu, żeby babcia Smith się zbytnio nie martwiła. Wzięłam plecak i ruszyłam w stronę z której przyszłam. Zanim weszłam w krzaki, odwróciłam się i popatrzyłam w stronę pięknych drzew.

-Wrócę tu niedługo -Powiedziałam cicho i przedarłam się ponownie przez gąszcz roślin.

Zamknęłam oczy. Nabrałam powietrza i z upodobaniem westchnęłam pełną piersią. Uwielbiam ten zapach sadu. Jest taki przejrzysty i przyjemny. Od czegoś takiego od razu chce mi się żyć. Uśmiechnęłam się i przyśpieszyłam.

***

Był wieczór. Siedziałam właśnie na swoim łóżku i kończyłam jeść kawałek szarlotki zrobionej wcześniej. Przeglądałam kilka rzeczy na internecie. Między innymi głupiego facebooka. Nagle moim oczom ukazał się post mojej kuzynki i równocześnie przyjaciółki, Pinkie Pie. W zasadzie trzy. Przełknęłam powoli moje ulubione ciasto i przyjrzałam się bardziej.

W pierwszym poście było napisane
"Dashieee!!!! Popatrz!! ❤😘😘😘 Jesteś w mojej piątce najlepszych znajomych i wgl! Aaaa kocham! *-* ❤" I były wyniki jakiejś analizy znajomych i wiadomości czy coś.. Ugh... Trochę się wkurzyłam, nie powiem. Znaczy.. To niby nic, tylko post. Przyjaźnią się tak jak ja z Pinkie, lub tak jak z Rainbow... NORMALNIE. Markotnie wzięłam kolejny kawałek szarlotki do ust i zobaczyłam komentarz Dashki mówiący "Ooo! ❤🤘 Ja ciebie też, Pie xDD". Prychnęłam cicho i odłożyłam talerz na szafkę nocną. Kolejny post też dotyczył jakiejś analizy. Tytuł brzmiał "Który z twoich znajomych zostanie z tobą najdłużej?" A zdanie dopisane przez imprezowiczkę było takie "No, no, Dashie! Znów ty..? 💘💘😘 " Rainbow Dash odpisała sercami. Kolejny post nosił tytuł "Kto uważa cię za bardzo ważną część swojego życia?" I oczywiście wynik ten sam i te przesłodzone wiadomości.. Coś mi tu śmierdzi w tych postach. I wcale nie jestem uprzedzona, czy coś. Zamknęłam lekko zdenerwowana laptopa i odłożyłam go na parapet obok. Wstałam z kubkiem z herbatą i podeszłam do okna. Popatrzyłam na rozgwieżdżone niebo i westchnęłam. Napiłam się łyka herbaty i uspokoiłam się. Po co do jasnej choinki się nakręcać niepotrzebnie. Upiłam kolejny łyk i odłożyłam kubek na szafkę. Wzięłam kilka rzeczy i poszłam do łazienki ogarnąć się do snu. Wykąpałam się i umyłam zęby. Podsuszyłam trochę włosy i po wykonaniu kilku innych czynności wróciłam do pokoju.

Dopiłam zimną już herbatę i po cichu zniosłam talerz i kubek na doł, do kuchni. Rano się umyje. Spokojnym krokiem wróciłam do swojego pokoju. Zdjęłam swój szlafrok i zawiesiłam go na ramie łóżka. Weszłam pod kołdrę w jabłuszka i odwróciłam się do ściany. Popatrzyłam na zdjęcia na niej porozwieszane. Przedstawiały głównie mnie i moje przyjaciółki, ale zdarzały się też zdjęcia z rodzeństwem i resztą rodziny. Było tutaj także zdjęcie z moim niedawno poznanym dziadkiem, Grand Pearem. Uśmiechnęłam się patrząc na te fofografie. Przesunęłam po nich wzrokiem i zatrzymałam się na jednym ze swoich zdjęć z Dash. Było z obozu Everfree z naszego wspólnego namiotu. Heh.. pamiętam ten dzień, byłyśmy po bitwie na poduszki. Potem wparowały dziewczyny i przeniosłyśmy się do namiotu Rarity i Pinkie, który był większy. Uniosłam rękę i dotknęłam kolejnego zdjęcia z Rainbow, które zrobiła jak usnęłam w autokarze na tej samej wycieczce. Ja spałam oparta o nią, a ona obejmowała mnie i wskazywała na wprost na mnie palcem i puszczała oczko do kamery. Uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam oczy. Po dłuższej chwili myślenia i próby zaśnięcia otwarłam je z powrotem i spojrzałam ponownie na zdjęcia z nią. W końcu westchnęłam smutno, odwróciłam się i zgasiłam lampkę nocną. Patrzyłam się przez dłuższą chwilę w blask księżyca odbijający się na podłodze mojego pokoju i nie wiedząc kiedy, w końcu zasnęłam.

____________________

Heh, nowa AppleDashowa książka... jednej nie skończę, zaczynam kolejne. Mam nadzieję, że jest całkiem ok, jak na początek! Pisać jeśli są błędy, tak samo jak wcześniej wspomniała AJ, ja też potrafię czasem być ślepa jak kura.

EqG: AppleDash - Klucz Do Serca /ZAWIESZONE/edytowaneWhere stories live. Discover now