Prolog

1.9K 81 6
                                    

Wrzesień, rok 1939

Wracałam do domu krętymi uliczkami Warszawy. Jak na wrzesień było dość ciepło, jednak od wschodu co jakiś czas dało wyczuć się chłodny podmuch wiatru. Zapadł już zmrok. W dość ciężkim futerale dźwigałam skrzypce. Tak, to moja największa pasja. Kiedy gram, zapominam o dotychczasowych problemach. Liczy się tylko smyczek, którym mogę przeciągać po strunach. Miłość do tego instrumentu zaszczepił we mnie mój tata. On również miał do niego talent. Wieczorami, wspólnie siadaliśmy wokół kominka i  pozwalaliśmy reszcie rodziny delektować się odgłosami suity symfonicznej. Uwielbiałam to.
Nagle z przeciwnej strony ulicy nadbiegł młody chłopak, trzymając w rękach kilka gazet. Z przejęciem krzyczał jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa. Dopiero, gdy podszedł wystarczająco blisko usłyszałam je.
"Wojna! Wojna w Polsce! Niemcy atakują!"
Chwyciłam plik papierów i odszukałam nagłówek, który mnie interesował. Zajmował chyba z pół strony tak, aby na pewno nikt nie mógł go przegapić.
"WOJNA! HITLER ATAKUJĘ WESTERPLATTE!"
Dokładnie o godzinie 4:45 na polską placówkę Westerplatte w porcie gdańskim spadły pierwsze pociski z pancernika ,,Schleswig - Holstein”. W ten sposób Hitler spełnił swoją groźbę. 182 osobowa grupa żołnierzy broniła się dzielnie, jednak nie zdało się to na nic. III Rzeszy udało wtargnąć się na ziemie polskie. Będziemy walczyć. Walczyć o honor. Nie poddamy się. Bóg jest po stronie prawa. Po naszej stronie.
Kończąc czytać artykuł nogi same zaniosły mnie w stronę domu. Trzęsącymi się ze strachu rękami schowałam gazetę do futerału, jakby zaraz zza kolejnego domu miał wyskoczyć uzbrojony Niemiec i nadzwyczajniej mnie za to zabić. Miałam podstawy do obaw. Hitler nie ukrywał swojej niechęci do ludności Żydowskiej. Ba, wręcz namawiał swoich poddanych, aby sukcesywnie pozbywali się ich. A właściwie mogę powiedzieć nas. Wtedy było to nielegalne, ale teraz kiedy w Polsce rozpętał wojnę, i dodatkowo narazie jest na prowadzeniu, kto wie jak będzie postępował z Żydami.
Wbiegłam do domu. Skrzypce rzuciłam w kąt i skierowałam się do małej kuchni. Mama myła naczynia, a tata wraz z dziadkiem siedzieli przy okrągłym stole. Na podłodze czteroletnia Hania bawiła się drewnianymi klockami. Z pokoju obok dobiegało ciche posapywanie. To babcia, która w zwyczaju miała kłaść się spać najwcześniej ze wszystkich domowników.
Rzuciłam gazetę na stół bez słowa. Dziadek zainteresowany tym co nowego dzieję się w kraju, pierwszy po nią sięgnął. Wystarczyło, że przeczytał tylko kilka pierwszych zdań, a na jego twarzy pojawiła się złość. Mimo tego, iż nie byliśmy pełnoprawnymi obywatelami Polski, byliśmy gotowi stanąć w jej obronie w najtrudniejszych sytuacjach. I właściwe teraz nadarzyła się okazja.
-Nie wierzę!- podniósł głos mężczyzna.- Co on sobie wyobraża ?! W swoim kraju może robić wszystko, co mu się rzewnie podoba, ale tutaj ? Atakować bezbronny kraj! I to jeszcze bez powodu!
Tata wyrwał mu z rąk plik poskładanych nierówno kart, i zaczął czytać. Z każdym słowem, które docierało do jego mózgu, na twarzy pojawił się grymas. Mama, która do tej pory nie zwracała uwagi na całe wydarzenie, odwróciła się, i z jeszcze mokrymi rękami odczytał na głos nagłówek, po czym zaczęła pochłaniać linijkę po linijce.
-To są żarty, prawda ?- powiedziała z przerażeniem w głosie.
Pytanie było retoryczne. Nie oczekiwała odpowiedzi na nie. Wszystko było jasne. Po co ktokolwiek miałby wzbudzać taką sensację kłamstwem ?
-Hitler...-powiedział przez zaciśnięte zęby tata.- To jakiś szaleniec!
Podniesione głosy sprawiły, że w drzwiach pokoju pojawiła się zaspana babcia.
-Mogę wiedzieć, dlaczego tak krzyczycie ?- powiedziała z wyrzutem.- Rozumiem, że jest jeszcze dość wcześnie, ale moglibyście sobie darować. Ja śpię.
W odpowiedzi otrzymała do rąk gazetę. Przetarła oczy, i zaczęła czytać. Po chwili spojrzała na rodzinę zdziwionym wzrokiem. Usiadła na wolnym krześle, i wzięła na kolana Hanię.
-Wspaniale! Teraz wszystkich nas zabiją!- odparła z sarkazmem w głosie.
-Nie mogłaś sobie darować ?- twarz mamy z przerażonej stała się nagle wściekła.- Tu są dzieci, jakbyś nie zauważyła.- i wymownym gestem wskazała na małą.
-Rachela ma rację, mamo.- tata stanął w obronie swojej żony.- Nie możesz mówić takich rzeczy przy dzieciach.- zniżył głos, aby usłyszała go tylko babcia.- Lea jest mądra dziewczyną, zrozumie, ale Hania jest jeszcze malutka. Takim gdybaniem możesz ją tylko nastraszyć.
-Uśpię małą.- zaoferowałam się, widząc dokąd zmierzać może dalsza rozmowa. Wzięłam dziewczynkę na ręce, i podążyłam szybkim krokiem w stronę sypialni. Zamknęłam za nami drzwi, i usiadłam na łóżku, biorąc do ręki jedną z hebrajskich książek.
-O co chodziło babci ?- zapytała Hania moszcząc się wygodnie pod pierzyną.
-A, to sprawy dorosłych. Najlepiej o tym zapomnij, to nic ważnego, ani ciekawego.- odpowiedziałam szybko, uśmiechając się do siostry. Szczerze liczyłam, że zapomni. Zaczęłam czytać książkę, a po kilku minutach, kiedy małą zmożył sen, po cichu, nie chcąc jej obudzić, wyszłam z pokoju. Skierowałam się do kuchni. Na pozór  wydawać się mogło, że kłótnia ustała.
W końcu każdy siedział na swoim miejscu jedząc lub wpatrując się w posiłek. Jednak tak nie było. W powietrzu czuć było nieprzyjemne napięcie.
-Siadaj skarbie. -mama wskazała na wolne krzesło.-Zaraz Ci nałożę. -sięgnęła po garnek, i zgrabnie nalała na talerz trochę zupy mlecznej.
Zaczęłam powoli jeść. Tak bardzo mi to nie smakowało. Nie chciałam sprawiać kolejnej przykrości mamie, więc po prostu odpuściłam sobie zbędne komentarze. Sądzę, że i tak babcia wystarczająco naubliżała jej. Taka była. Obcesowa, niemiła. Czasami miałam jej po prostu dość. Jasne, potrafiła zaskoczyć przejawami dobroci, ale zdarzało się to rzadko. Bardzo rzadko.
Pierwszy od stołu odszedł tata. Od razu skierował się w stronę małego tarasu. Poszedł zapalić. W ten sposób odreagowywał stres. Nikomu z domowników się to nie podobało. Ale z czasem stało się tradycją. On po prostu nie mógł sobie tego odmówić. Wkrótce również babcia opuściła kuchnię. Tym razem spóźniona o kilkadziesiąt minut udała się spać. Mama sprzątała po tej jakże wspaniałej kolacji. Tylko dziadek nie zmienił swojego położenia. Mimo upływu czasu, ciągle tępo wpatrywał się w artykuł dotyczący wybuchu wojny.
Gdy w moim talerzu nie został nawet ślad po jedzonej wcześniej zupie, zadowolona odeszłam od stołu. Jednak było to tylko względne szczęście. W środku czułam pustkę. Bałam się. Bardzo się bałam, że ta wojna zmieni wszystko.
Po jakimś czasie, leżąc spokojnie w swoim łóżku, usłyszałam ciche kroki, które zbliżały się coraz bardziej. Zdziwiło mnie to. Było już dobrze po godzinie 12:00. Miałam wrażenie, że wszyscy dawno zasnęli.
Drzwi uchyliły się lekko.
-Śpisz Lea ?- dziadek wsunął głowę do ciemnego pomieszczenia. Potrząsnęłam głową.- Słuchaj, skarbie...- zaczął niepewnie.- Może od początku. Wysłuchasz mnie ? Bo jest już późno, i nie wiem, czy nie jesteś śpiąca...
-Nie, spokojnie dziadku. Sen może zaczekać.- uśmiechnęłam się. I tak nie było mowy o tym, abym tej nocy zmróżyła oczy.- O co chodzi ? Co chcesz mi powiedzieć ?
-No bo... Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale chciałbym opowiedzieć Ci coś o babci.- przerwał, kiedy zobaczył moją zdziwioną minę.- Widzę jak ją traktujesz. Widzę jak ona Cię traktuję. I mimo tego jaka jest oschła, tak naprawdę wszystkich nas kocha. Uwierz mi. Kiedy na horyzoncie zamajaczyła wizja pierwszej wojny, byliśmy młodym małżeństwem. Nie zważając na marzenia, poświęciliśmy się dla Polski. Wstąpiłem do wojska, a babcia zaoferowała się jako pielęgniarka w szpitalu wojskowym. Wojna ją zmieniła. Napatrzyła się na tyle okrucieństwa, tyle śmierci. Z czasem zaczęło odbijać się to na jej psychice. Dlatego taka jest. Wojna ją zmieniła. Jednak kiedyś była wspaniałą kobietą. I w głębi serca, nadal taka jest. Po prostu nie potrafi tego okazać.- wspomnienia przybiły dziadka.
Objęłam go lekko, na co ten uśmiechnął się.
-Wojna ją zmieniła. Ale ty nie pozwól, aby teraz też się tak stało. Musisz być dzielna. Napatrzysz się na wiele. Na cierpienie, na śmierć. Sama możesz tego doświadczyć, nie ukrywam rzeczywistości. Jednak wierzę, że wyjdziesz z tego obronną ręką. Jesteś moją małą Leą. Małą Leą, która da radę. Najprawdopodobniej wraz z babcią nie dożyjemy końca tej wojny. Jesteśmy już starzy.- mówił ze spokojem.
-Dziadku, nie mów tak...- zaczęłam, jednak on zdecydowanym ruchem przerwał mi.
-Nie przeszkadzaj. Wiem swoje, i Twoje zdanie niestety tego nie zmieni.
A teraz już śpij, jest późno.- I swoim starym zwyczajem, jak to robił, gdy byłam mała, pocałował mnie w czoło. Wyszedł. A ja długo zastanawiałam się nad jednym. Czy wojna faktycznie, aż tak zmienia ludzi ? Do samego rana, nie mogłam zasnąć. Dopiero kiedy w oknie pojawiły się pierwsze promienie słońca, śpiew ptaków utulił mnie do snu. Śpiew niewinnych ptaków. Jakby w ogóle nie wiedziały co wkrótce stanie się w tej bezbronnej Warszawie.
******
Skrzypce leżały w kącie pokoju. Zakurzone. Nikt od kilkunastu miesięcy nie wyjął ich z futerału. Leżały tak. Ich widok napełniał smutkiem. Nikt, nigdy już na nich nie zagrał. Nikt.
XXXXX

SkrzypceOnde histórias criam vida. Descubra agora