Rozdział IV

409 25 13
                                    

"Arbaitet macht frei". " Praca czyni wolnym ". Taki napis witał nas na bramie, która miała być przepustką do nowego świata. Czy myślałam, że pozorna wolność od zapachu śmierci panującej w getcie już w kilka godzin zamieni się w istne piekło, o którym nigdy nie śniłam? Szczerze mówiąc, nie myślałam w tamtej chwili za wiele. W głowie dalej malował mi się obraz zsiniałych ust Hani. Dopiero po kilku dniach spędzonych w tym miejscu zrozumiałam jak ogromne szczęście miała moja malutka siostra. Odeszła, lecz nie musiała doświadczyć tego jak wygląda życie w piekle na ziemi. Była wolna w niebie i teraz troszczyła się o nas jako niczym nieskalany, czysty aniołek. A ja? Momentami chcę zapomnieć czego dopuściłam się, aby przeżyć.
Po opuszczeniu wagonów kolejowych potraktowano nas bardzo formalnie. Wyjątkowo łagodnie i delikatnie jak na to do czego zdolni byli Niemcy. Odebrali nam wszystko co posiadaliśmy, poczynając od walizek, a kończąc na ubraniach. W zamian za nasze dotychczasowe stroje otrzymaliśmy pasiaste piżamy. Gołym okiem można było dostrzec fakt, że nie były one używane po raz pierwszy. Przed wojną nigdy nawet nie dotknęłabym tak naruszonego materiału jednak teraz przezwyciężyłam obrzydzenie i wcisnęłam się w ciut za małą koszulę, a następnie prawie idealnie dopasowane spodnie. Następnie zostałyśmy pozbawione atutu kobiecości-włosów. Widziałam strach i ból w oczach młodej kobiety, gdy blokowa zbliżyła się do niej z ogromnymi nożycami, a następnie zaczęła ciąć jej piękne złociste warkocze, które pomimo wojny były w wyjątkowo dobrym stanie. Czy również odczuwałam stratę swoich włosów? Gdyby cała sytuacja wydarzyła się przed wojną, za nic w świecie nie pozwoliłabym nikomu obcemu zbliżyć się do moich zadbanych w najmniejszych szczegółach włosów. Obecnie jednak prezentowały moje wygłodzenie, strach oraz brud. Z pokorą przyjęłam los. Ostatnim etapem przed oficjalnym wkroczeniem do fabryki śmierci było przydzielenie numerów, którymi od tamtej pory zostaliśmy określani. W tamtym momencie czułam, że tracę całą swoją dotychczasową tożsamość. Przestałam być Leą. Stałam się numerem 11342. Gdy prowadzono nas do bloków tak mocno zatraciłam się w przedwojennej rzeczywistości, że umknęło mi rozdzielenie z rodziną. Wspominałam wszystkie szczęśliwe chwilę, których doświadczyłam podczas swojego 18-letniego życia. Zrozumiałam jak bardzo zmieniła mnie wojna i jak wiele rzeczy mogłoby potoczyć się zupełnie innym torem gdyby nie ona.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię, a następnie wylądowałam na twardej pryczy w ciemnym pomieszczeniu z kilkoma innymi kobietami. Na próżno szukałam wśród nich swoich bliskich. Nigdzie nie mogłam dostrzec choćby cienia obecności kogoś znajomego.
-Spokojnie.-odezwał się zmęczony kobiecy głos.- Jeśli Ci się poszczęści może uda Ci się jeszcze zobaczyć rodzinę.-kontynuowała nieznajoma, a ja dopiero wtedy zorientowałam się w jakim stanie są moje towarzyszki. Byłam pewna, że zamieszkiwanie getta zmieniło mnie w cień dawnej siebie lecz to co dostrzegłam w tych kobietach mnie przeraziło. Poczułam ogromne współczucie co do losu, który w obecnej chwili zaczęłam z nimi dzielić.
-Nie zabiją ich?- zapytałam roztrzęsionym głosem ze strachu nawet nie unosząc głowy.
Kobiety spojrzały po sobie jednak nie otrzymałam odpowiedzi. W zamian za to jedna z młodszych dziewczyn wpadła w histerię, a łzy niekontrolowanie zaczęły spływać po jej bladych i wychudzonych policzkach.
-Musisz być twarda.-znów do moich uszu dotarł ten sam głos.- Jeśli chcesz przeżyć musisz być twarda, inaczej...- nie udało jej się dokończyć, a wraz z wtargnięciem do pomieszczenia dwóch postawnych mężczyzn straciłam szansę na radę od starszej koleżanki.
-W zamian za pełnienie lekkich obowiązków ofiarujemy biały chleb oraz lepsze warunki życia.-w chwili wypowiadania tych słów rozejrzał się z pogardą po brudnym, ciemnym i zimnym "pokoju".-A więc są jakieś chętne?
Żadna z kobiet nie odważyła zapytać się o jakie lekkie obowiązki chodzi. Strach przed żołnierzami poraliżował nasze ciała.
"Musisz być twarda."-ciągle bębniło mi w głowie. Zrozumiałam, że jeśli nie wykorzystam tej szansy nigdy nie będę umiała sobie darować.
Bardzo powoli wstałam ze starej pryczy.
-Ja...-odparłam cichym głosem. Nie byłam pewna czy ktokolwiek mnie w ogóle usłyszał.-Ja jestem chętna.-dodałam po chwili nieco pewniejszym tonem i zdobyłam się nawet na spojrzenie w twarze obu mężczyzn jednak w tej chwili szybko pożałowałam swojej odwagi.
-Ausgezeichnet!*-wykrzyknął ten, który do tej pory nie zabrał głosu- Kommen Sie!
Kommen Sie!*-dodał i ruszył ku wyjściu.
Bardziej rozważny i opanowany z żołnierzy spojrzał na mnie zimnym wzrokiem, a następnie podążył za swoim młodszym kolegą dając znak ręką, abym nie stała dłużej jak kołek.
"Musisz być twarda."-powtarzałam jak mantrę starając się dotrzymać kroku Niemcom, którzy prowadzili mnie do "lekkiej pracy". Moim oczom ukazał się blok o numerze 24.

*Ausgezeichnet!- (niem. Świetnie!)
*Kommen Sie!- (niem. Chodź!)

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Jan 14, 2021 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

SkrzypceOù les histoires vivent. Découvrez maintenant