Vento: Dzień dobry... Jaki krawat dziś  polecasz?

Ja: Jestem w nastroju na czerwony.

Vento: Złość czy miłość?

Ja: To drugie... Mój stażysta właśnie oznajmił, że mu się podobam i próbował wyciągnąć mnie na randkę.

Vento: Zgodziłaś się?

Ja: Skąd! Za młody i za...

Vento: Brzydki?

Ja: Wręcz przeciwnie... Nie przyciąga mnie do mężczyzn, przy których czuję się silniejsza.

Vento: Jesteś zatem sporym wyzwaniem dla dzisiejszego świata. Stąd te nieudane randki?

Ja: To chyba brak zaufania i oczekiwanie wsparcia.

Vento: Do ludzi w ogóle, czy mężczyzn?

Ja: Mężczyzn...

Vento: Opowiesz mi kiedyś o tym? - albo czuł, że temat jest grząski, albo nie chciał czytać o wadach swojego gatunku.

Ja: Kiedyś...

Vento: Zakładam zatem czerwony... Jak pogoda w NY? - szybko sprawdziłam w telefonie prognozę odległego miasta.

Ja: Słońce... A w Californii?

Vento: Bezchmurnie...

Ja: Uciekam do pracy...

Vento: Zawsze uciekasz... Miłego dnia Bella.

Ja: Tak masz mnie wpisaną?

Vento: Tak... A ty mnie?

Ja: Innym razem ci to zdradzę... - nie chciałam pisać o swoich włoskich korzeniach.

Vento: W takim razie czekam na kolejne tajemnice i do niczego nie zmuszam. Udanego dnia.

Ja: Wzajemnie...

***
Ściągając lateksowe rekawiczki, operacyjny fartuch i czepek, czułam już radosny powiew wolnego weekendu.
- Jesteś świetna Patricia... - skomentował ordynator, który towarzyszył mi przy operacji.
- Daj spokój... ty byś to zrobił z zamkniętymi oczami.
- W moim wieku też to osiągniesz... - teraz oboje myślimy już ręce nad szpitalnymi umywalkami.
- Dlaczego tak nagle mnie chwalisz?
- Wiesz, że ojciec naszego stażysty jest w zarządzie szpitala?
- Jaśniej?
- Ojciec Adama...
- I oczekujesz, że za pół roku będzie pierwszym z szóstki, któremu dam najlepsze rekomendacje - zrozumiałam właśnie, że przed oczami składa mi się jakaś dziwna układanka. Wiedziałam wprawdzie, że nie ma tu zbiegu przypadków co do nazwiska, ale liczyłam, że tej rozmowy nigdy nie będzie. Olśniewająca też stała się scena z rana z udziałem młodego. Był albo tak zuchwały żeby wybadać moją ocenę dla jego obecności tutaj, albo faktycznie liczył na zaliczenie swojej opiekunki. Rozczarowujace, że młodzi z możliwościami tak często korzystają z rodzicielskiego zaplecza.
- Cóż...
- Brad... wyrażę się jasno. Nie bawię się w takie zależności. Jeśli ojciec Adama coś ci obiecał w zamian za coś, a ty temu uległeś, to jest to jedynie twój problem. Adam jest dobry, ale nie najlepszy. Być może coś się zmieni, ale póki co, nie jest na prowadzeniu. Nie licz na moje specjalne względy wobec niego.
- Mimo, że mu się podobasz?
- Tobie też się podobałam, a żoną nie dałam się zrobić- z kwaśnym uśmiechem skomentowałam uszczypliwość ordynatora nawiązując do jego nieudolnych prób podrywu, kiedy to ja zaczynałam tu pracować. Wytarłam ręce w papierowe ręczniki i wyszłam z bloku.

Demi: Ava odebrana. Meldujemy przylot do domu cioci i rozpoczęcie smażenia naleśników.

Ja: Kocham Was! Zostanie coś dla mnie?

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now