Odcinek 2 - Kolejny grób

8 1 0
                                    


Wrześniowy poniedziałek nie wydawał się być jakoś specjalnie niezwykły, gdy miasto przeszło do porządku dziennego nad śmiercią Evans. Jednak złowieszczy cień Śmierci położył się na liceum, a atmosfera zagęściła się lekko. Uczniowie, choć przybyli do szkoły spokojni i znudzeni jak zawsze, w głębi duszy odczuwali lekki niepokój przed tym tajemniczym faktem. Również Jeremy czuł, że cała sprawa wydaje się być bardziej podejrzana niż w rzeczywistości.
Napięcie eksplodowało chwilę po dwunastej, gdy na policję doniesiono, że w parku znaleziono zwłoki. Gdy policjanci - a za nimi incognito również Jeremy - dotarli na miejsce, znaleźli ją.
Dziewczyna mogła mieć na oko osiemnaście lat. Czarne włosy rozsypane były na polance między krzakiem róży. Szare oczy były wytrzeszczone, a także wywrócone białkami do góry. Głowa, w stosunku do ciała, była wygięta pod nienaturalnym kątem w prawo, zaś usta rozwarte w niemym krzyku. Zidentyfikowano ją jako Veronicę Novack. Informacje o tej dziewczynie były niezbyt jednoznaczne.  Widok zwłok ściął reporterowi krew w żyłach. Co za człowiek mógł to zrobić?, przebiegło mu przez myśl.
- A, więc to znowu ty, Colding - usłyszał za sobą głos. - Po raz kolejny węszysz tam, gdzie policja powinna działać.
Dziennikarz obrócił się. Ujrzał czarnowłosego mężczyznę o męskiej sylwetce, ubranego w prochowiec i pomarańczowy sweter oraz dżinsy. Jego twarz miała apostolski zarost.
- Doprawdy, Jim - spojrzał na niego z politowaniem. - Nie masz czegoś innego do roboty?
- Prawdę mówiąc, Jeremy - rzucił okiem w bok - to niespecjalnie.
- Akurat. Gadaj, co przede mną ukrywasz.
- Spójrz na te zwłoki. I przypomnij sobie poprzednie - wbił w niego spojrzenie swoich piwnych oczu.
- Poprzednia dziewczyna została uduszona. Ta tu nie miała tyle szczęścia. Mord w tym wypadku był brutalniejszy niż poprzedni. Zabójca działa jak w swych filmach Alfred Hitchcock. Zaczyna od trzęsienia ziemi, w tym wypadku asfiksji, a potem konsekwentnie podnosi napięcie.
- Właśnie - podchwycił brodacz. - I do jakiego wniosku w takim razie dochodzimy?
- Ano takiego, że ta osoba musi być psychopatyczną bestią.
- Zgadza się - pokiwał głową piwnooki. - Mamy tu do czynienia z czystej wody psychopatą lub psychopatką.
Trybiki w umyśle Jeremy'ego wskoczyły na wyższe obroty. Jeśli te dwa mordy są ze sobą powiązane - na co ewidentnie wygląda - morderca w takim razie jest nie tylko szalony, ale chce chyba w ten sposób coś przekazać. Musi to być chyba jakaś ważna informacja, skoro zdecydował się na takie kroki. Kolejny mord z pewnością będzie brutalniejszy i kto wie, czy będą jakieś dalej. Evans - Novack - i która osoba będzie następna? To pytanie musiał pozostawić czasowi.

***

Dziennikarz, w poszukiwaniu jakichś tropów, postanowił zajrzeć do szkoły. Możliwe było, że znajdzie tam jakieś poszlaki, które mogły naprowadzić go na trop mordercy. Zaczął najpierw od sprawdzenia w bibliotece. Jął przeszukiwać szkolne kroniki, żeby ustalić, czy takie same przypadki miały miejsce w poprzednich latach. Przeglądając zapiski z poprzednich lat, nie natknął się jednak na to, żeby w tej szkole dochodziło do podobnych zjawisk.
- Kim jesteś? - zapytał po cichu w przestrzeń, jakby spodziewając się, że morderca jednak mu odpowie. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Wyszedłszy z biblioteki, rozejrzał się po korytarzu. Dochodziło za dziesięć wpół do drugiej. Za chwilę, według rozkładu szkolnych przerw w tym liceum, miała zacząć się pięciominutowa przerwa. A to znaczyło, że miał cholernie mało czasu, żeby znaleźć jakieś pożyteczne źródło informacji.
Wkrótce zobaczył kogoś, kto mógł się nim potencjalnie stać. Był to mężczyzna, wyglądający jak detektyw z filmów noir. Miał czarne włosy i ciemne, smutne oczy. Coś w jego wyglądzie oraz ogólnej postawie mówiło Coldingowi, że jest on pośrednio związany z całą tą sprawą.
- Dzień dobry - przywitał się z mężczyzną.
- Dobry, dobry - odparł smutno tamten.
- Coś się stało? - zagaił niewinnie Jeremy.
- Musi pan teraz mnie o to pytać? Gdy straciłem już dwie uczennice, a Bóg jeden wie, ilu jeszcze podopiecznym przyjdzie podzielić los tamtych dwóch? - zapytał.
- Mam propozycję. Skoro nie chce pan o tym teraz rozmawiać, to w takim razie czy ma pan czas po swoich zajęciach w szkole?
- Chce pan ten temat jednak drążyć? - spojrzał na niego tamten.
- Tak.
- No to zapraszam do mojego gabinetu na piętrze. Tam możemy porozmawiać na spokojnie o tym wszystkim.
- Doprawdy? Byłbym wdzięczny - uśmiechnął się uprzejmie Jeremy.
Po krótkiej chwili znaleźli się w gabinecie nauczyciela. Było to średniej wielkości pomieszczenie, w którym było miejsce na półkę z książkami, biurko i dwa krzesła oraz małą szafkę.
- A więc, kim pan jest? - zapytał nauczyciel, zasiadłszy za stołem.
- Nazywam się Jeremy Colding. Jestem dziennikarzem śledczym. Obecnie zajmuję się sprawą, która ma miejsce w tej szkole. A pan?
- Jestem Alfred Baskerville. Niedawno zacząłem jako nauczyciel w tej szkole i wychowawca klasy 2B. No i zaraz na starcie takie coś. Od początku roku z życiem zdążyły się pożegnać dwie moje podopieczne.
- Opowie mi pan o tym więcej.
- Na drugi tydzień od początku roku przestała w szkole się pokazywać Jamie Evans, co nie pozostało bez wpływu na środowisko rówieśnicze. Ledwie kilka dni po niej zaginęła bez śladu Veronika Novack. Ich nagłe odnalezienia jako trupy wywołały niemałą konsternację wobec moich uczniów. Myśli pan, że to coś znaczy?
- Mhm. Coś mi podpowiada, że morderca jest tu, w szkole. Same zaś mordy powoli zaczynają układać się w pewien wzór, wiadomość, jakby zabójca chciał nam o czymś dać znać. Sposób zaś, w jaki pozbawia życia ofiary, wyraźnie dowodzi, że jest nie tylko wyrachowany, ale też ma w sobie psychopatyczną bestię. Jedno tylko wydaje się być mi niejasne - zamyślił się.
- Mianowicie?
- Dlaczego ofiarami padły akurat dziewczyny, a nie pozostali uczniowie? Co sprawca chce przez to osiągnąć, co próbuje przekazać tą drogą?
- Właśnie - pokiwał głową nauczyciel. - A może to mogłoby znaczyć, że sam zabójca...
- Chce w ten sposób kogoś trzymać na odległość! - niespodziewanie zerwał się z krzesła Jeremy. - To może być to!
- Kto wie, czy nie ma pan racji, panie Colding? - uśmiechnął się potwierdzająco Baskerville.
- Dziękuję. Jakby był pan uprzejmy oraz dysponował jakimiś kolejnymi informacjami, proszę mi o tym niezwłocznie donieść. Tu zostawiam swój numer telefonu - nabazgrał ciąg cyfr na kartce i zostawił ją nauczycielowi. - Dziękuję jeszcze raz i życzę miłego dnia! - wykrzyknął i wyleciał z gabinetu jak torpeda, zostawiając oniemiałego nauczyciela w sali.

***

Siedząc w swoim domu na kanapie, Jeremy przeglądał wszystkie zdjęcia i poszlaki, które mu się udało w tym czasie zebrać. Wiedział, że to nie może być zwykła sprawa. Spróbował z pierwszych liter nazwisk odczytać informację, która mogłaby być zakodowana. E - N - i co dalej? D? Czy co? A może nie E - N - i cała reszta, tylko coś innego? J - E - V - N... nie, to też nie to. S - T - N... nie, to też nie to. Chociaż, gdyby połączyć jakoś zgrabnie te litery to może by coś z tego wyszło. V - S - E - T - N - J... to też nie to.
- Chwila - zamruczał. - A może nie w szyku liter jest wskazówka, tylko w ich liczbie? Inicjały obu dziewczyn (i w sumie każdego człowieka) mają w sobie zazwyczaj po dwie litery, czyli w takim razie liczba wszystkich znaków jest równa cztery. Każda litera ma przypisany sobie numer - po czym zaczął wpisywać kolejne symbole. 1 + 5 + 4 + 5 = 25...
- Nie, to by było zbyt skomplikowane - powiedział do siebie. - Chwila, a może ilość inicjałów nie oznacza jakiejś konkretnej osoby, tylko to, ile w całej sytuacji będzie żeńskich ofiar? - zapytał w przestrzeń. - Słońcu generalnie przypisana jest czwórka, ale jaki to ma związek z całą resztą? Chyba raczej żaden. Nie, to nie może być takie.
Z tego myślenia oraz kombinacji i zmęczenia powieki nagle zaczęły mu się same kleić i ani się spostrzegł, zasnął.

***

Jedne drzwi prowadzą do bólu. Drugie do szaleństwa. Wybierz właściwie, Jeremy, usłyszał głos. Otworzył oczy i stwierdził, że znajduje się w swoim pokoju, jednak przed nim znajdowały się trzy sylwetki. Jedna należała do Jamie, druga do Veroniki, trzecia zaś była niezidentyfikowana. Przypominała trochę ghula. Pozlepiane, mokre włosy zasłaniały twarz, mimo to błyszczały spomiędzy nich niby oczy kota czerwone ślepia.
- Co jest? - zdziwił się Jeremy.
Mówiłam ci, żebyś nie wnikał w tą sprawę. Ile jeszcze osób ma cię od tego odwieść?, zapytała Evans, zaś jej włosy zafalowały. Czerwonooki osobnik rozłożył olbrzymie, sępie skrzydła, zaś na jego plecach pojawiło się coś w rodzaju kolczastej płetwy. Zawarczał.
- Kim on jest? - zapytał przerażony dziennikarz.
To Pożeracz. Twój osobisty cień. Jeśli będziesz dalej wtrącał się w tą sprawę, zwolnię go i pomknie za tobą, odpuści jedynie wtedy, jeśli ty dasz sobie spokój, zachrypiała grobowym głosem dziewczyna.
Jeśli jednak zamierzasz to dalej ciągnąć, wtrąciło drugie widmo, bądź w takim razie ostrożny i nie daj się zwieść. Zło przybiera różne maski.
Jeremy spojrzał na całą trójkę i wstał, a wtedy Pożeracz rzucił się na niego i chwycił kościstymi, szponiastymi palcami za gardło. Colding czuł, że nie może załapać tlenu i jakby spadał wraz z bestią w otchłanie piekieł.

***

Przebudził się gwałtownie. Nadal czuł dziwny ucisk na gardle, jednak powoli ustępujący, jakby bestia się rozmyśliła. Rozejrzał się. Nigdzie nie widział ani dwóch upiorów ani skrzydlatego potwora. Odetchnął z ulgą. - Chyba jestem przemęczony - stwierdził, jednak bez wyraźnego przekonania. Poszedł do kuchni i zaparzył sobie mocnej kawy. Kofeina miło rozeszła się po jego ciele, zaś ciepło i aromat przywróciły mu jasność myśli. Mimo to w sercu nadal pozostał niepokój. Ktoś ewidentnie nie chciał, żeby się mieszał w całą tą sprawę. Nie, nie poddam się tak łatwo, pomyślał. Śmierć zatoczył kolejne pełne koło nad liceum Donovana. Czas naglił.  

LacrimosaWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu