28. Tajemnica Richarda

14.2K 1.1K 99
                                    

Richard Griffin:

W tamtej chwili nie byłem zły, byłem wściekły i tylko dzięki dużej samokontroli nie rozszarpałem własnego syna. Każdy inny na jego miejscu już dawno by leżał w kałuży krwi u mych stóp.

-Czy ty kompletnie oszalałeś? Jak mogłeś na to pozwolić?

-Ona jest dorosła. Wie, co robi - odpowiedział niewzruszony, patrząc na mnie czujnym wzrokiem.

-Dorosła?! To jeszcze dziecko!

-Ma tyle samo lat, co ja ojcze! I przypominam ci, że ja biorę udział w tym wszystkim, więc dlaczego nie ona?!

-Bo to kobieta!- żachnąłem się.- Moja jedyna córka! Jak pójdzie coś nie tak, to ona zginie! Rozumiesz to? Moja jedyna pamiątka po Norze, moja jedyna córeczka zginie! Mam tylko was, tylko wy się dla mnie liczycie. Nie po to tyle lat was szukałem, żeby teraz oboje stracić!

-Ojcze pomyśl! Ona jest kobietą, a kto może być bliżej alfy? Ja, jako jego poddany czy piękna, młoda dama, która może mieć jego serce na wyciągnięcie ręki?- zapytał, a ja zastygłem.

Gdy przeanalizowałem słowa swojego syna wiedziałem, że miał rację. Tylko kobieta mogła skruszyć kamienną ścianę wokół potwora.

-Lecz czy będzie chciał dopuścić ją do swojego serca?

-O to się nie martw ojcze. Znam swoją siostrę aż za dobrze, ona tak łatwo nie odpuszcza.

-Obyś miał rację synu, obyś miał rację.- westchnąłem, patrząc przed siebie.- W takim razie nic tu po mnie, wracam do Tridum.

-Jak to, tak szybko?- zapytał zdziwiony.

-Tak synu, przyjechałem tu dla twojej siostry, ale jeśli nie może wyjść poza mury pałacu, to powinienem wrócić do swojego królestwa.

-Zostań ojcze, mamy tyle lat do nadrobienia!- nalegał.

-Nie synu, to zbyt ryzykowne, potomek Allena szykuje się do walki. Muszę wracać do swojego kraju i przygotować wojsko.

-Liczyłem, że spędzimy trochę czasu razem - wypalił po chwili namysłu.

Widziałem, że okazywanie emocji było dla niego bardzo trudne. W tym był do mnie bardzo podobny, a raczej do człowieka, którym byłem, nim poznałem swoją ukochaną Norę. To ona roztopiła moje zlodowaciałe serce i uświadomiła, że miłość nie czyniła mnie słabszym. Czyniła mnie silniejszym.

Jednak po jej śmierci lód powrócił, nie tak twardy i gruby, ale wystarczająco mocny bym nigdy więcej nikogo nie pokochał.

-Wiem synu, wiem. Lecz uwierz mi na słowo, będzie jeszcze wiele okazji do tego. Gdy pokonamy Charlesa Marshalla, już na zawsze będziemy razem.

-Obiecujesz?

-Nie synu, ja ci to przysięgam. Nigdy więcej nie pozwolę wam odejść, nigdy więcej nie zgubię was, nie pozwolę sobie odebrać.

-Oby było, tak jak mówisz ojcze - westchnął, jakby niepewny mych słów.

-Tak będzie, na wiele lat wykradziono moje serce, moją Norę i was. Wiele lat żyłem w strachu, że moja rodzina, moje dziecko nie żyje. Teraz w końcu odżyłem, nie mam dziecka, na które czekałem tyle lat, za to mam dwójkę pięknych, silnych, dorosłych dzieci. Nareszcie mam, po co żyć, komu zostawić królestwo. Nie oddam tego, nigdy więcej nie chce czuć tego bólu co wtedy.

-Wierzę, wierzę ci - odparł, po czym otworzyłem ramiona i zbliżyłem się do niego.

Popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami i odwzajemnił uścisk, a ja poczułem, jak moje serce zaczyna odżywać. Lód, który otaczał je po zniknięciu Nory, zaczął topnieć.

-Chodź synu, odprowadzisz mnie do portu - powiedziałem cicho, a on skinął głową.

Nie ociągając się naciągnąłem na głowę kaptur swojej peleryny i ruszyliśmy do drzwi.

Czas wrócić do domu.

***

Wyprawa do Misei była bardzo przyjemna, jednak ja z radością zawsze powracałem do swojego pałacu. To było moje miejsce, mój dom i tylko w tym miejscu czułem, że żyję. To tu poznałem i pokochałem matkę moich dzieci.

Lecz teraz nie mogłem o niej myśleć, musiałem skupić się na przyszłości i na starciu jakie przyjdzie mi stoczyć. Charles miał zapłacić za grzechy ojca, za odebranie mi ukochanej i dzieci. Chciałem, aby cierpiał jak ja. Chciałem go zabić.

-O czym myślisz alfo?- zapytał mój beta Alver Novbar

-Przecież wiesz mój wierny przyjacielu.

-A, więc wojna zaprząta twe myśli - westchnął i stanął obok mnie.

-Dokładnie, nie wiem, co kombinuje Marshall. Boję się, że ponownie stracę swoje dzieci.

-I tak je stracisz, wiesz, że twój plan jest ryzykowny? Jeśli potomek Allena odkryje twoje plany, stracisz syna Richardzie.

-Owszem, ale wciąż pozostanie mi córka.

-Dlatego chciałeś ją zabrać z Misei?

-Tak, ona zostanie królową Tridum i to w jej rękach pozostawię swoje królestwo.

-Ona jest człowiekiem, nie wiem, czy wilki poddadzą się komuś z tak słabej rasy. Dotychczas rządzili potomkowie płci męskiej, bo tylko zmienni są w stanie zapanować nad sforą. Ludzka kobieta nie poradzi sobie z utrzymaniem armii i poddanych w ryzach.

-Wiem Alverze, lecz ja liczę, że to już będzie inny świat.

-Co masz na myśli?

-Że nie będzie już podziału. Nastanie pokój, a ludzie przestaną żyć w strachu. Właśnie o tym marzyła moja Nora, to jej obiecałem i słowa dotrzymam.

-A powiedziałeś już swoim dzieciom?- zapytał z wahaniem w głosie, a ja wiedziałem, o co mu chodzi.

- Nie- odpowiedziałem krótko, chcąc urwać temat, jednak mój beta się nie poddawał.

-Richardzie, ty umierasz. Nikt nie wie, jak wiele czasu ci zostało, nie sądzisz, że twoje dzieci powinny o tym wiedzieć?

Arkana wilczych rodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz