Rozdział IV

5 0 0
                                    

- Co tutaj robi ta Czysta... z przeszłości?

Zesztywniałam jeszcze bardziej, jeżeli było to możliwe. Skąd wiedziała kim jestem? Oraz... co to za określenie ,,Czysta"?
Królowa w końcu odwróciła ode mnie wzrok i spojrzała na Garetha, oczekując odpowiedzi. Widać było, że chłopaka ogarnęło zdenerwowanie.
- Też chciałabym wiedzieć, co tu robię... Wasza Wysokość - Gareth wyglądał, jakby nie wiedział jak się zachować, a to przecież on żyje w tych czasach, nie ja - jednak to ja odpowiadałam - Z tego co wiem, zmierzaliśmy w zupełnie innym kierunku, ale... - zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy powiedzieć kobiecie o Lancy. Swoją drogą zastanawiałam się, gdzie ta dziewczyna się znajduje.

- Ale..? - azjatka się niecierpliwiła. Z powrotem patrzyła na mnie, a samym wzrokiem kazała mi kontynuować.

- Ale pojawiły się komplikacje w śmigłowcu i trafiliśmy tutaj... Szczerze mówiąc, nawet nie wiem co się stało. W pewnym momencie zemdlałam, a obudziłam się już w zamknięciu.

Kobieta pokiwała głową, a Carmen, przyglądając się całej sytuacji tylko parsknęła śmiechem. Jakby było tu cokolwiek śmiesznego...

Dopiero po wypowiedzeniu tego wszystkiego zauważyłam, że mój strach zniknął. Czułam respekt przed mniemaną królową, ale nie był on na tyle duży, żebym nie potrafiła rzucić jakimś wrednym tekstem. To tak, jakbym była zirytowaną nastolatką stojącą przed wrednym nauczycielem podczas pytania przy tablicy. Potrafię udzielić odpowiedzi, ale bez szczególnego entuzjazmu, a jeżeli zdarzy się okazja, to chętnie odpyskuję.

- A więc; czym były te komplikacje? - zawahałam się przed odpowiedzią. Nie wiedziałam, czy mówić prawdę, czy lepiej skłamać. Po chwili jednak zdecydowałam.

- Gdybym w tedy nie spała, to może bym wiedziała. O to pytaj Carmen, powinna się orientować...

- Od kiedy jesteśmy na ty?! - jej ostry ton głosu przyprawił mnie o ciarki. Najwyraźniej bardzo szanuje sobie swój tytuł.

- Przepraszam, Wasza Wysokość - nie pozbyłam się arogancji z głosu. I zrobiłam to specjalnie. Od zawsze lubiłam denerwować ludzi, choć nie zawsze wychodziło mi to na dobre. Tutaj też raczej na dobre miało nie wyjść. Poczułam palący wzrok Królowej na sobie. Zorientowałam się, że nie tylko ona na mnie patrzy. Gareth i Carmen również wlepiali we mnie spojrzenia.

- Dobrze ci radzę, uważaj co mówisz - wypowiedziała to tak stanowczo, że aż się wzdrygnęłam. Azjatce powoli zaczynały puszczać nerwy. Raczej była przyzwyczajona do posłuszności i nigdy nie spotkała się z arogancją skierowaną w jej stronę. Wpatrywała się we mnie zabójczym wzrokiem, z taką siłą, że czułam jakby przewiercała się przez moją skórę i kości. Przez chwilę nikt nie odważył się poruszyć. Wszyscy wstrzymywali oddech, jakby czekając na ruch królowej. Para wodna zastygła w powietrzu. Jednak, gdy dostrzegłam jak kącik ust królowej lekko się unosi w pełnym kpiny uśmieszku, poczułam ukłucie w płucach. Drobne szpileczki wbijały się w ścianki płuc, skutecznie wypychając z nich powietrze. Para wodna wypełniła je, a ja zaczęłam się dusić. Nie mogłam nabrać powietrza, uciekało mi. Było mi okropnie duszno i gorąco, w oczach pojawiły się łzy. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i upadłam na kolana, trzymając się za szyję. Próbowałam wypowiedzieć przeprosiny, błagać o wybaczenie, cokolwiek. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Gareth doskoczył do mnie, powstrzymując mnie od upadku na twarz.

- Wasza Wysokość.. Błagam. Zakończ to.. Brakuje jej powietrza.. Błagam.. - Gareth wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Gdy spojrzałam na Carmen, ze zdziwieniem dostrzegłam na jej twarzy cień strachu. Bała się o mnie? Wątpiłam w to. Raczej bała się, że spotka ją to samo.
Skierowałam swój wzrok na królową. Już ledwo co widziałam przez załzawione oczy. Tak bardzo chciałam, żeby to się już skończyło.. Powoli czułam, że traciłam przytomność. Pot spływał mi po czole. Kobieta tylko parsknęła śmiechem i przewróciła oczami. Gdy pełen rozbawienia wzrok przeniosła z powrotem na mnie, poczułam jak woda szybko opuszcza moje płuca. Łapczywie nabierałam powietrza, niemal się nim dławiąc. Zaczęłam kaszleć, a od zbyt szybkiego oddechu zakręciło mi się w głowie. Podparłam się rękami o posadzkę, powoli dochodząc do siebie. Miałam ochotę zwymiotować. Gareth nadal przy mnie klęczał, a gdy na niego spojrzałam, napotkałam jego pełen troski wzrok. Pełen troski i litości. Patrzył na mnie dokładnie w ten sam sposób, jak w nocy w kuchni, kiedy zgasło światło, a ja, przerażona przywarłam do jego nogi. Nie chciałam wydawać się słaba, mimo że taka byłam. Nie chciałam jego litości.. I mimo, że mi pomógł, mimo że widziałam tą troskę i przerażenie gdy się dusiłam, mimo tego wszystkiego nie odwzajemniłam jego delikatnego uśmiechu i odepchnęłam jego ręce. Zdążyłam tylko wyłapać jego zbolałą minę wywołaną moją reakcją, po czym podniosłam głowę i skierowałam pełen wściekłości wzrok na rozbawioną azjatkę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 22, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Freezing ColdWhere stories live. Discover now