Prolog

91 11 12
                                    

- Hej! Zaczekaj! - krzyknął piętnastoletni Ren, śmiejąc się.

Mroźny wiatr zawiał, sprawiając, że brązowe loki opadły mi na twarz. Nie lubię mrozu, jednak kocham zimę. Gdyby nie ta pora roku, jeziora by nie zamarzały i z łyżw byłyby nici. Białe figurówki, przewieszone prez moje ramię na sznurówkach podskakiwały w rytmie mojego biegu. Gdyby matka dowiedziała się, że jeżdżę razem z bratem po jeziorze, a nie po zwykłym lodowisku wściekłaby się. Prawdopodobnie nigdy bym już nie założyła łyżew. Jednak pokusa, jaką jest całkowicie zamarznięte jeziorko była zbyt silna. Śnieg skrzypiał pod moimi nogami, a ja byłam już prawie na miejscu. Nagle poczułam, że dostałam czymś w plecy.

- Rey! Powiedziałem, żebyś zaczekała! - drugą śnieżką oberwałam w głowę. Obróciłam się ze śmiechem i również zaczęłam w niego rzucać. Skończyło się na tym, że wylądowałam w śniegu, powalona przez jego skok.

- Niedobrze - mruknęłam i zaczęłam wytrzepywać śnieg spod ubrań. Byleby mama nie zwróciła uwagi na przemoczone ubrania, gdy wrócimy - Przyszliśmy pojeździć, a nie na bitwę, pamiętasz?

- Racja! - mój bliźniak wstał i również zaczął trzepać ubrania - jeziorko jest niedaleko, prawda?

Odwróciłam jego głowę, by spojrzał na zamarzniętą taflę wody, która była tuż przed nim.

- Ahh! Nie zauważyłem! - z zakłopotaniem pokręcił głową. Westchnęłam.

- Ty nic nie zauważasz - stwierdziłam z kpiną w głosie. Była to jednak prawda.

Z uśmiechem zaciągnęłam mu czapkę na oczy i podeszłam bliżej jeziorka. Dzień wcześniej sprawdzałam, czy lód jest wytrzymały, więc byłam pewna, że jedynie zamarzł jeszcze bardziej, podczas zimnej, grudniowej nocy.

Założyłam łyżwy i nie czekając na brata weszłam na lód. Od razu się rozpędziłam i zaczęłam zataczać koła po jeziorku. W końcu brat do mnie dołączył i jeździliśmy razem. Gdy brązowowłosy upadł śmiałam się. A śmiałam się doputy, dopóki nie usłyszałam trzasku. W pierwszej chwili nie zrozumiałam co spowodowało ten dźwięk. Jednak moment później uświadomiłam sobie, co się dzieje. To lód. Zaczął pękać. Blada twarz Rena zwróciła moją uwagę i jak najszybciej starałam się do niego podjechać. Ale jeziorko miało inne plany.

- Rey... - nie zdołał wydusić z siebie więcej, gdy tafla pod nim zapadła się, zabierając go pod wodę. Z mojego gardła wyrwał się krzyk i rzuciłam się na pomoc bratu. Najwyraźniej pomyliłam się, co do grubości lodu.

- Ren! - Zdołałam powiedzieć tylko tyle, gdy cała powierzchnia jeziorka zaczęła przerażająco trzeszczeć. Lód również mnie nie miał zamiaru utrzymywać na sobie. Gdy tafla załamała się, nie myśląc o niczym innym, tylko o bracie, wpadłam pod wodę. Jeziorko okazało się być głębsze, niż myśleliśmy.

Zimno wody wyparło mi powietrze z płuc. Zaczęłam się rzucać, ale przemoczone ubrania ciągnęły mnie na dno. Czarne odmęty pochłaniały mnie, a ja nawet nie mogłam zobaczyć brata. Brakowało mi powietrza. Cały obraz stawał się czarny, a ja wpatrywałam się w górę. W dziurę, przez którą przedostawało się światło. Jednak... Dziura stawała się coraz mniejsza. Mogłam myśleć jedynie o bracie i o tym, że przez własną głupotę skazałam go na śmierć. Tonęłam, zostawiając światło dzienne w oddali. Ostatnie, co pamiętam, to przerażające zimno i to, że nie potrafiłam się poruszyć. Jakbym zastygła w miejscu, razem z czasem. Później była ciemność. Nie mam pojęcia, jak długo ona trwała.

Freezing ColdWhere stories live. Discover now