Rozdział I

75 11 11
                                    

- Kiedy się obudzą?

- To w ogóle możliwe?

- Nie mam pojęcia.

- Małe szanse.

- Kiedy rozpuściliście lód?

Głosy wdarły się w moją głowę z przerażającą siłą. Było mi okropnie zimno. Czułam, jakby głowa miała mi za chwilę pęknąć. Nie miałam pojęcia gdzie jestem i dlaczego. Gdy wspomnienia, odległe niczym dziecięce lata naparły na mnie, poczułam przerażenie. Wydawało mi się, że nadal tonę. Zmusiło mnie to bym otworzyła oczy. Gwałtownie zaczerpnęłam powietrza, podnosząc się. Biel uderzyła we mnie, niemal mnie oślepiając. Osoba, która siedziała obok lekko się uśmiechnęła i powoli położyła mnie z powrotem. Dziewczyna wyglądała na spokojną i delikatną, niczym płatek śniegu. Miała śnieżno białe włosy, oraz przenikliwe, niebieskie oczy, przypominające poranne niebo w zimie. Jej skóra również była chorobliwie jasna i chłodna w dotyku. Wyglądała na około dziewiętnaście lat.

- Proszę się położyć. Spokojnie. Csii - uciszyła mnie, gdy tylko spróbowałam się odezwać - Musisz odpoczywać. Długo siedziałaś w lodzie.

Jej słowa dochodziły do mnie jak przez gęstą mgłę. Albo przez wodę. Tak, zdecydowanie jak przez lodowatą wodę.

- O mój Boże! Na prawdę się obudziła?! - ktoś do mnie podbiegł i przykucnął obok. Kobieta. Bardzo ładna, zważywszy na to, że zdawała się mieć czterdzieści lat. Jednak jej głos nie był tak przyjemny i miękki, jak jej towarzyszki. Czułam jakby szkło wbijało się w moje uszy, gdy tylko otworzyła usta. Niezadowolona skrzywiłam się. Albo raczej próbowałam się skrzywić. Twarz zdawała się być zdrętwiała. Jakby nie należała do mnie. Śnieżno włosa zauważając to wstała i podniosła ze stolika kubek z parującym płynem w środku. Podała mi go, bym się napiła. Spoglądając nieufnie w środek naczynia upiłam łyk. Nie zauważyłam nawet kiedy skończyłam pić cudowny napój. Widząc to, dziewczyna roześmiała się perlistym śmiechem. Był on miły dla uszu i chętnie bym go jeszcze posłuchała, dopóki nie oprzytomniałam i nie przypomniało mi się o bracie. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Zewsząd otaczały mnie białe ściany. Zauważyłam jedno okno, lustro, stolik i fotel. Ja sama leżałam na niskim łóżku przykryta warstwą pierzyn. Przebiegając wzrokiem jasną podłogę z niewiadomego materiału natknęłam się na drugie takie samo łóżko jak moje. Gdy tylko do mnie dotarło, kto tam leży nie myślałam długo. Zerwałam się na nogi, by jak najszybciej podejść do brata i sprawdzić jego stan. Czy on żyje? Błagam, niech żyje. Ja przecież przeżyłam. Białowłosa razem z drugą kobietą nie usiłowały mnie zatrzymać. Obserwowały mnie. Czekały na coś. Zrozumiałam na co, gdy tylko spróbowałam zrobić pierwszy krok. Nogi miałam jak z waty, nie potrafiłam na nich ustać. Od razu załamałam się pod swoim ciężarem i opadłabym na ziemię, gdyby nie kobieta, która doskoczyła do mnie i bezpiecznie pomogła usiąść na łóżku. Uśmiechnęła się do mnie leciutko i przemówiła, już delikatnym głosem, by nie ranić moich uszu. Albo, żeby mnie uspokoić. A może jedno i drugie?

- Nie powinnaś wstawać. Masz osłabione ciało. Niesamowite, że się w ogóle obudziłaś. To istny cud! - dokończyła z wyraźną ekscytacją w głosie. Jednak nie obchodziło mnie, co mówiła. Obchodził mnie mój brat. Jego stan, jego wygląd, czy on się o b u d z i ł?

- Ren.. - zdołałam wycharczeć przez zachrypnięte gardło. Obawiałam się najgorszego. Smętnym wzrokiem patrzyłam na jego łóżko.

- Nie przejmuj się nim. Obudzi się w końcu - powiedziała śnieżno włosa. Tak, jakby miało mnie to uspokoić. Na pewno nie będę się już  p r z e j m o w a ć.

Spojrzałam na nią zirytowanym wzrokiem. To wystarczyło, by przestała mówić. Tylko głęboko westchnęła.

- Carmen, Gareth, podejdźcie tu - z ust kobiety padło polecenie. Nie mam pojęcia dla kogo. Zanim owe osoby do nas zawitały, ja zdążyłam jeszcze raz zlustrować ją wzrokiem. Siwe, proste włosy sięgające ledwie podbródka wydawały się nienaturalne. Owszem, starsze kobiety mają siwe włosy, ale przecież ona wygląda na czterdzieści lat! To nie a ż tak staro. A może się mylę i kobieta jest starsza niż przypuszczałam? Moje rozmyślenia przerwał odgłos nadchodzących osób. Do pokoju weszło dwoje ludzi. Albo raczej nastolatków. Wyglądali na około szesnaście.. No, może siedemnaście lat. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że z łatwością przychodzi mi ocenianie wieku.

Freezing ColdWhere stories live. Discover now