Wziął kilka uspokajających oddechów i postanowił na razie nie ryzykować już więcej. Podszedł do umywalki i przejrzał się w lustrze, faktycznie wyglądał tragicznie.

Wydawało mu się, że minęło jakieś dziesięć minut, kiedy wyszedł z łazienki, ale teraz wyglądał i czuł się odrobinę lepiej. W międzyczasie słyszał głosy całej trójki porywaczy, ale teraz na korytarzu stał tylko blondyn, opierający się o ścianę z założonymi rękami na piersiach.

– No, wyglądasz trochę lepiej – oznajmił. – A teraz chodź.

Bez słowa ruszył korytarzem w kierunku piwnicy – jego tymczasowego miejsca zamieszkania. Mimo że się nie odzywał, poczuł nić sympatii do tego chłopaka, a już na pewno lubił go najbardziej z całej tej trójki.

Stanął jak wryty, kiedy dotarli do salonu i po prostu otworzył usta ze zdumienia, widząc scenę, jaka się tam właśnie rozgrywała. W telewizji leciał jakiś program, pewnie przypadkowy, był puszczony dość głośno, prawdopodobnie po to, żeby zagłuszyć to, co się tam działo. Chłopak o śniadej cerze, ten z imieniem na Z, który porwał Liama, klęczał na kanapie, znajdując się dosłownie nad szatynem i całował go, próbując w tym samym czasie rozpiąć Louisowi spodnie. Chłopak uniósł biodra, pomagając mulatowi się rozebrać i po chwili tamten już się obniżył. Przez cały czas znajdował się plecami do Harry'ego i ten miał przez to ograniczoną widoczność, ale był w stu procentach pewien, że właśnie w tym momencie wziął penisa Louisa w usta i zaczął mu obciągać. Szatyn wplótł palce we włosy mulata i odchylił głowę do tyłu z wyraźną przyjemnością wymalowaną na twarzy.

– Harry – upomniał Niall. – Błagam, moglibyście się trochę hamować – zwrócił się do tamtej dwójki.

Styles wzdrygnął się na dźwięk własnego imienia i właśnie w tym momencie Louis otworzył oczy, zmierzył go chłodnym spojrzeniem i brunet momentalnie odwrócił wzrok, czując, jak rumieniec wpełza na jego policzki.

– Zabierz go, Niall – odezwał się Louis, a jego głos był całkowicie pozbawiony emocji.

Blondyn pchnął go lekko i Harry ruszył przed siebie, potykając się o własne nogi. Chyba wolał już siedzieć w tej piwnicy niż oglądać takie rzeczy.

Oczywiście, że seks w żadnym wypadku go nie obrzydzał, ale to, co oni robili, już było chore. Byli parą, a przecież Louis go uwiódł, żeby go tutaj przyprowadzić. Znaczy się, zdradził swojego chłopaka. Oboje się zdradzili tylko po to, żeby porwać jego i Liama. Gdzie tutaj logika? On w życiu nie byłby zdolny do czegoś takiego. Nie tylko nie byłby zdolny, żeby kogoś porwać, ale gdyby był w związku, nie potrafiłby zdradzić. I to jeszcze zdradzić tylko po to, żeby zakuć kogoś w kajdanki i zamknąć w piwnicy żądając okupu. Zdecydowanie ta dwójka była dziwna.

Kiedy Niall z powrotem go zamknął, Harry odczekał kilka bezpiecznych sekund, aż był pewien, że blondyn wrócił na parter, a Liam przyglądał mu się uważnie, jakby wiedział, że coś było nie tak, ale przecież panika na twarzy Harry'ego mówiła sama za siebie.

– Nie masz pojęcia, co widziałem, Lee – oznajmił chłopak, praktycznie blady jak ściana.

– Co? O co chodzi? – zapytał tamten, podchodząc bliżej. – Co się dzieje? Policja już tu jest?

– Gorzej.

Liam spojrzał na niego teraz już w kompletnym szoku. Nie miał pojęcia, co wywarło na Stylesie taki wpływ.

– Louis i ten drugi na Z...

– Zayn – wtrącił Payne, bo dobrze pamiętał imię swojego porywacza.

– Tak, Zayn – potwierdził Harry. – Przechodziliśmy obok salonu i Louis leżał na kanapie, a Zayn klęczał przed nim i mu obciągał. Gdybyś widział, jak Louis odprowadzał mnie wzrokiem. W ogóle nie powinienem na to patrzeć, ale byłem w takim szoku, że nie mogłem oderwać wzroku. To było... Nie mam słów. I jeszcze ten wzrok Louisa, od którego masz ciarki na plecach ze strachu.

Partners in crime. Not the worst crimeTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon