1.Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana

12 0 0
                                    

Od zawsze wiedziałam i szczerze w to wierzyłam, że samotność nie istnieje. Jak można być samotnym w mieście zamieszkałym przez miliony ludzi? Chodzę ulicami, mijam różne osoby, dzielę z nimi podróże metrem i ławki w parku.

Hmm...

Nie. Nie czuję się samotna. Czuję się trochę smutna, bo żadna twarz nie jest mi znajoma. Gdy ktoś jest poszukiwany i wszędzie są jego zdjęcia i opisy to ja nigdy nie pomogę w poszukiwaniu, bo nie pamiętam obcych. Nieznajomi nie mają dla mnie krzywych nosów, rozczochranych włosów, brzydkich butów czy odstających uszu. Wszyscy zlewają się dla mnie w jedno pojęcie - ludzie.

Od pierwszej wyprowadzki z domu po dziś praktykuję 1 telefon w tygodniu do mamy. Na ploteczki i żeby wiedziała, że żyję. Czasami zadzwoni jakaś znajoma aby nasza rozmowa była dodatkiem w drodze do pracy. Inni wolą pisać. Nie dziwię się to wygodne, można odpisać w wolnej chwili albo po kryjomu a informacje i tak zostaną przekazane. Zaczynam się zastanawiać czy ja jeszcze potrafię mówić. Odzywam się tylko aby powiedzieć dzień dobry sąsiadom albo jak robię zakupy. Głos mam nadal na 100%, bo cały czas śpiewam. Z radiem robiąc sobie kanapki, trenując moje piosenki, na chodnikach w miejscach rojących się od ludzi z nadzieją, że ktoś uśmiechnie się słysząc swój ulubiony kawałek.
Dzisiaj kolejny dzień zabawy w poszukiwanie pracy. W chowanego jest łatwiej. W sumie to taki chowany tylko, że po całym mieście. Gdzie się ukryła praca dla mnie? Założyłam dzisiaj zieloną sukienkę w drobniutkie, białe kwiaty, zaplotłam warkocz na lewą stronę i zrobiłam makijaż. Muszę wyglądać sympatycznie i elegancko wciskając moje badziewne CV, które nikogo nie zainteresuje z racji wielu polskich nazw jak szkoły czy miejsca pracy. Trudno. Nie przejmuję się tym, bo nie muszę tu pracować. To taki dodatek zmieniający moje wakacje, przecież mogę w każdej chwili wsiąść w samolot powrotny. Chociaż czuję, że dzisiaj może mi się udać, bo udaję się do "polskich miejsc". Mówią, że rodacy nie są dla siebie mili na emigracji, ale nie wierzę w to, bo ja uśmiecham się gdy słyszę jakieś polskie słowa w tłumie. Zamykam mieszkanie na klucz i jadę. Mam całą teczkę tego cudownego papierka będącego reklamą mnie. Wysiadłam parę przystanków wcześniej, żeby się przejść. Od zawsze miałam przeświadczenie, że wszystko w obrębie 3 km to blisko, więc można iść. Jestem w tej części miasta pierwszy raz, więc nie tylko zaglądam w każdą wirtynę w poszukiwaniu napisu "szukam pracownika", ale i podziwiam okolicę. Jest godzina 10.30, więc dosyć wcześnie. Ludzie jeszcze piją poranną kawę. W sumie mogę zacząć już tutaj. Tylko ta myśl wykiełkowała a już weszłam do kawiarni co zasygnalizował mały dzwoneczek przy drzwiach.
-Dzień dobry! - uśmiechnęła się do mnie czarnoskóra kobieta zza lady
-Dzień dobry! Przyszłam zostawić CV, żeby w razie czego mogła mnie pani zrobić koleżanką z pracy.
- Haha! Nie ma problemu- kobieta serdecznie się zaśmiała i klasnęła w dłonie
- Dziękuję ślicznie! Miłego dnia!
- Wzajemnie
Złapałam za klamkę, ale usłyszałam wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam wskazującą na mnie palcem baristke.
- Heej! Przepraszam, ale wydaje mi się pani znajoma. Jest taka szansa?
- Oh, myślę, że mnie pani z kimś myli, bo ja ...
- Czy nie śpiewałaś ostatnio w okolicy Harrodsa?
Poczułam zawstydzenie, bo to w sumie trochę jak żebranie. Moje policzki zaczęły się czerwienić
- Tak to byłam ja. Dziwne, że mnie pani zapamiętała.
- Śpiewałaś "Yesterday" The Beatles. To moja ukochana piosenka! Pozwoliłam odjechać mojemu autobusowi, żeby posłuchać. Pięknie śpiewasz!
Co?Co?Co? Ktoś mnie skojarzył? Stoję osłupiała i nie wiem co powiedzieć
- Oczywiście wrzuciłam ci 5 funtów - dodaje szybko
- Dziękuję. Cieszę się, że się pani spodobało. Jestem odrobinę w szoku, przepraszam.
- Oj nie chciałam cię zawstydzić.
- W sumie to zrobiła mi pani dzień. Do widzenia!
Wyszłam na ulicę z myślą, że jednak ludzie zwracają na siebie uwagę. Nie wszystkie twarze muszą pozostać w nieznajome. WOW! Czuję się jak rozpoznawalna celebrytka, ha!
Postanowiłam zboczyć z głównej drogi i skręciłam w pierwszą uliczkę w lewo. Ta kobieta sprawiła mi taką radość i dodało mi to masę pewności siebie. Uśmiech mi nie schodzi z twarzy. Fantastyczne uczucie. Chcę je czuć zawsze. Gdy już trochę się ocknęłam zobaczyłam, że stoję przed pięknym, nowoczesnym budynkiem. Na pewno przyjemnie się pracuję w takim miejscu. Podeszłam bliżej drzwi gdzie wisiała tablica z napisem "Warner Music Studio".
Czemu nie?

Madelaine vs. real lifeМесто, где живут истории. Откройте их для себя