2.2

35 5 0
                                    

TARDIS

━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Doktor patrzyła z uśmiechem na twarzy, jak towarzysząca jej od kilku godzin Meghan próbowała otworzyć drzwi, prowadzące na korytarz – jedyną możliwą ucieczkę z ich celi. Z nieukrywaną złością raz po raz napierała na nie swym ciężarem lub z całej siły uderzała pięściami o żelazną konstrukcję. I tak, jak blondynka podejrzewała, nic to nie dało. Doktor była już trochę znudzona wyczynami ciemnoskórej, a w czasie, który dziewczyna przeznaczyła na ciągłe walenie w twarde drzwi, ona postanowiła zadziałać na własną rękę. Z łatwością mogła przyznać, że Brytyjka nawet nie zauważyła jej krótkiej nieobecności, wykonywanych przez nią działań. Była dla niej niewidzialna, zupełnie jakby nie była chciana, potrzebna.

- Och, Meghan, błagam cię, przestań. To naprawdę nic nie da - rzuciła, chcąc pokazać jej prawdę, gdy ta po raz ostatni uderzyła w konstrukcję, a potem zsunęła się na podłogę. – Znajdujemy się na statku kosmitów, przypomnę, kosmitów – nic nie zdziałasz tutaj własnymi, do tego ludzkimi rękami. To naprawdę jest dla was takie pospolite. Mogłabyś posiedzieć tutaj obok mnie, posłuchać o czymś, co mogłabym ci opowiedzieć. Potem plan sam by mi wpadł do głowy. Jesteś taka trudna, naprawdę. Myślałam, że spotka mnie tu jakiś dreszczyk, a może przygoda. Ale nie, trafili się nam sontarianie.

- Ja, trudna? A ty? – zapytała, wstając z klęczek i wbijając w nią mordercze spojrzenie. Po jej czekoladowej twarzy spływały długie łzy, które spadały na biały szlafrok – ciągle pokazywały ją jako słabą. Doktor wiedziała, że jej wcześniejsze wcielenia pewnie nigdy do słabości by się nie przyznały. - Niby jesteś Doktorem, znawcą jakiś kosmitów, żyjących w całym wszechświecie. Masz się za osobę, która wie wszystko, ale to mi kazałaś rozpoznać tych potworów! Niby jesteś wybawcą całego świata, chcesz opowiedzieć mi te wszystkie historie, przedstawić pieśni o twoich czynach, ale nikogo pewnie nie uratowałaś. Czy widziałaś i próbowałaś chronić tych ludzi, którzy ginęli na frontach Wielkiej Wojny? Gdzie byłaś, gdy Niemcy ostrzeliwali Londyn i Wielką Brytanię, gdy zabijali mojego brata?

Doktor nie mogła oderwać wzroku od targającej emocjami dziewczyny, która przyglądała się jej z zaciśniętymi pięściami i łzami, spływającymi ciągle po jej policzkach. Dobrze wiedziała, że towarzysząca jej Meghan jest bezbronna, szczególnie w tamtej chwili, gdy była pilnowana przez odrażających kosmitów, którzy byli częścią jej życia, utraconych na ten czas wspomnień. Blondynkę jednak ciągle bolała myśl, że Brytyjka posądzała ją za występujące na Ziemi zło – jakby to była jej wina, że istnieli ludzie i kosmici, którzy za nic mieli spokój i szacunek do drugiej osoby. Czuła się obrażona na dziewczynę, że porównała ją do takich stworzeń, a do tego uznała winną śmierci tysięcy ludzi. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę z tego, że Meghan ma po części rację i powinna się o tym dowiedzieć. Chciała wykrzyczeć jej w tym właśnie miejscu, co kiedyś przeszła, co widziała. Że bardzo ją przeprasza, że nigdy nie próbowała temu zaradzić. I choć dobrze wiedziała, że kiedyś poświęcała ludzkie życia, zabijała, ratowała, to jednak odpowiedzialność za czyny i problemy Ziemi, nie powinna zjawić się u niej.

- Obiekcie osiemdziesiąt, czemu nasz wróg jeszcze żyje? Miałeś go zabić, obiekcie numer osiemdziesiąt.

Meghan zadrżała, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk szurania butów, a opancerzony kosmita po raz kolejny nazwał ją „obiektem osiemdziesiąt". Im więcej czasu spędzała w tym okropnym miejscu, tym coraz częściej przyłapywała się na myśleniu o tych potworach i o swoim sercu – jedynym elemencie bezsensownej układanki, o którym zdołała sobie przypomnieć.

- Nie zrobię tego. Nie jestem waszą zabawką, nie dam się wykorzystywać jakimś metalowym wariatom.

- Och, oczywiście, że to zrobisz, moja droga.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 23, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

UNIVERSE · DOCTOR WHOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz