Rey stała z wyciągniętą ręką, trzymając komunikator, który do niej przyleciał. Zielonowłosa jednak nie chciała dać za wygraną i rzuciła się na dziewczynę z Jakku, próbując wyrwać jej swoją własność.

- Calrissian was tu przetrzymuje, ryzykując życie, a wy planujecie go tak perfidnie zdradzić! - Krzyknęła Nimai, starając się dosięgnąć komunikatora, który Rey trzymała wysoko w górze. Scena ta wyglądała dosyć komicznie dla osób trzecich. Dwie dziewczyny bijące się o jakiś przedmiot. 

- Nie - powiedziała Leia, kiedy spostrzegła, że Chewie ponownie próbuje strzelić do dziewczyny. Włochaty przyjaciel zawył z rozczarowania i opuścił lufę w dół. - Jednak możemy... porozmawiać. 

*

Ren jeszcze przez chwilę patrzył się w oddal, próbując zrozumieć odpowiedź dziewczyny. 

- Ja się dopiero witam - prychnął, cytując słowa Rey. W tym momencie rozbudził go skrzek porga, który domagał się od niego jakiegoś pożywienia. Kylo burknął pod nosem i kopnął stworzenie, które w popłochu od niego odleciało. 

Ben ostatni raz spojrzał na czerwone niebo. Zdawało mu się, że dostrzegł przelatującego myśliwca dziewczyny. Westchnął ciężko i opuścił wzrok, wpatrując się w morskie fale, bijące o skały. Po namyśle zaczął kierować się do swojego wahadłowca.

Lecąc, rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami. W przeciągu kilku dni stało się tak wiele. Aż nie mógł w to wszystko uwierzyć. Jedna dziewczyna obróciła Galaktykę do góry nogami. Jeden droid zmienił los miliardów istot. 

Kiedy w końcu dostrzegł planetę, obsypaną kryształami soli, otrząsnął się ze swoich przemyśleń. Wiedział, że Hux będzie na niego wściekły... chociaż to mało powiedziane. Nie chciał nawet się do niego zbliżać.

Ren wylądował w bezpiecznej odległości od bazy, ochrzaniając przez komunikator żołnierzy, którzy prosili go o kod identyfikacyjny. Najwyższy Przywódca nie potrzebuje żadnego kodu.

Kylo wyszedł ze swojego wahadłowca i pewnym krokiem skierował się do wejścia bazy, w której niedawno ukrywał się Ruch Oporu. Już z daleka widział Hux'a, który wpatrywał się w niego morderczym wzrokiem. Ren przełknął ślinę, starając się nie tracić pewności siebie. Nie mógł dać po sobie poznać żadnej emocji. 

Kątem oka widział, jak wzdłuż jego drogi ustawiają się salutujący szturmowcy, tworzący prowizoryczny korytarz. Wzrok Rena skupiał się jedynie na stojącym generale. Z każdym kolejnym krokiem Kylo czuł się coraz słabiej. Obraz przed jego oczami zaczął się rozmywać, zaś nogi pod nim uginały się. Tracił kontrolę nad własnym ciałem.

W końcu białe zbroje żołnierzy zamieniły się w białe ściany, które skądś już znał. Rozejrzał się wokół, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Wszędzie potrafił rozpoznać tą architekturę. Miasto w Chmurach. To właśnie tu spędzał czas przed pójściem do akademii. Przed oczami dostrzegł maleńkiego Bena Solo, który ganiał z ogromną, błękitną peleryną na swoich plecach. Była tak na niego za duża, że ledwo utrzymywał ją na swoich ramionach.

- Trzymaj, rycerzu. - Zabrzmiał znajomy głos w jego głowie. - Jedi też w końcu mogą wyglądać stylowo. - Lando Calrissian zdjął z Bena o wiele większą na niego część garderoby i podarował mu mniejszą wersję swojej peleryny. Na twarzy małego Solo zagościł uśmiech i z chęcią przyjął prezent od swojego wujka.

Obydwoje ubrali swoje płaszcze i wesołym krokiem zaczęli spacerować po korytarzu.

Z nurtu wspomnień wyrwał go cienki krzyk Rey. W jej głosie wyczuł desperację i strach. Jego serce momentalnie zabiło mocniej. Słyszał każde pojedyncze bicie. Otoczenie stawało się coraz bardziej wyraźniejsze. Kylo biegł przed siebie, będąc prowadzonym przez Moc. Prowadziła go do tajemniczej dziewczyny.

Obiecałeś - ReyloWhere stories live. Discover now