- Też tak myślę, ale innej nie miałam, a nie chciałam się pokaleczyć

- Kowal na pewno by miał kilka sztuk w twoim rozmiarze

- Kogo stać na kowala, mnie ledwo co stać na moje wyżywienie- powiedziała robiąc smutną minkę.

- Mogę Ci dać kilka wartościowych rzeczy do wymiany, będziesz miała porządną zbroję i myślę, że nie zabraknie ci jedzenia- zbliżyłam się do blondynki.

- Nie potrzebuje.. daje sobie radę sama- stwierdziła patrząc mi w oczy.

- Nie wypada nie przyjąć prezentu od Dowódcy...

- No dobrze, dziękuję Pani bardzo- wykrzyknęła wieszając mi się na szyi.

- Nie ma za co. No i myślę, że jeżeli się pospieszymy to zdążymy znaleźć dla Ciebie idealną zbroję na ten ważny pojedynek- wyszeptałam jej do ucha, po czym ona odsunela sie ode mnie i kiwnęła głową.

Wyruszyłyśmy bez dalszych rozmów. Szłyśmy bardzo szybko, szczerze to wręcz biegłyśmy. Szybko znalazłyśmy kowala. Tak jak myślałam, miał dla niej idealny rozmiar. Zdjęłam z ręki jakiś bardzo kosztowny brelok i dałam go kowalowi. Droga powrotna minęła nam bardzo szybko. Kiedy już wróciliśmy wszyscy już byli i tylko czekali na mnie i na Clarke. Zapewnie robię złe wrażenie, cały czas się spóźniam. Zostawiłam kobietę na arenie, a sama zasiadłam w przeznaczone dla mnie miejsce na trybunach. Przywitałam się że wszystkimi i podeszłam bliżej do kandydatów, by z nimi omówić kilka spraw.

-Witaj ponownie Matthew, Clarke. Myślę, że zasady są jasne, ale wolę je jeszcze raz omówić by nie było niedomówień. Ta walka jest na punkty, więc nie używajcie za dużo siły i nie rańcie przeciwnika zbyt mocno. Wygrywa ten kto pierwszy zdobędzie 5 punktów lub zada cios, który w normalnych warunkach byłby śmiertelny. Punktacją zajmę się ja i kilka nauczycieli sztuk walki. Nie oszukujcie, ani nie pozabijajcie się. Dobrej walki!

Usiadłam na swoje miejsce i w oddali zauważyłam Lunę, która najwyraźniej bardzo chciała dotrzymać mi tu towarzystwa. Skąd ona wiedziała o tym pojedynku, w sumie nawet zbytnio mnie to nie interesuje. Clarke i Matt czekali na klaśnięcie mojej dłoni, co oznaczało by zaczęcie pierwszej rundy. Moje miejsce było dość duże, tak duże, że zmieściły by się na nim dwie osoby, jak nie trzy. Luna podeszła do mnie i zajęła miejsce obok mnie i powitała mnie pocałunkiem w policzek. Zauważyłam jak wszyscy poddani skierowali na mnie wzrok.

- Stęskniłem się za Tobą- wyszeptała mi do ucha brązowowłosa.

Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Clarke, która z zaciekawieniem oglądała całe to przedstawienie. Uśmiechnęłam się do niej i klasnęłam w dłonie, co oficjalnie zaczęło pierwsza rundę.

Runda 1
Matthew:0     Clarke:0
  Matthew kurczowo trzymał dzidę w rękach, a Clarke trzymała srebrną katanę. Pierwszy cios zadał Matt, który spróbował dźgnąć kobietę w brzuch, ale ona zrobiła unik. Dzieki nieuwadze rywala obkręciła się do niego i zadała cios w plecy otrzymując pierwszy punkt. Dużo osób z tłumu wstało, zaczęło klaskać z wygranej Clarke i zaczeli rzucać obelgami mężczyznę, któremu się nie udała runda.

Runda 2
Matthew:0     Clarke:1
  Zauważyłam wściekłość na twarzy Matthewa. Klasnęłam ponownie w ręce by rozpocząć kolejną rundę. Mężczyzna zaczął kręcić w ręku bronią, by zrobić wrażenie. Gdy Matt spoglądał się na znudzoną widownię to podeszła do niego Clarke i złapała jedną ręką za kręcącą się dzidę, a drugą mieczem przyjechała po jego klatce piersiowej. Kolejny punkt wędruje do Clarke. Moim zdaniem Clarke jest zdolna i mogła by wygrać, już w pierwszej rundzie, zadając śmiertelny cios, ale chciała chyba wygrać na punkty.

Runda 3
Matthew:0     Clarke:2
  Wściekłość wręcz kipiała z Matta. Patrzył on coraz uważniej na rywala, ale gdy Clarke próbowała zadać pierwszy cios mieczem, to on zamiast odepchnąć go swoją bronią, to on złapał za ostrze gołą ręka. Polała się krew. Zauważyłam, jak z jego ust wydobywają się wuglarne obelgi w stronę Clarke. Ona odsunęła miecz, by nie robić mu więcej krzywdy, a on wykorzystał jej zakłopotanie i wbił jej dzidę w nogę. Clarke zawyła z bólu, ale przegryzła wargę by nie wydawać więcej głośnych dźwięków. Wstałam z miejsca, by przyjrzeć się kobiecie i jej ranie. Następnie spojrzałam na mężczyznę, który wycięrał swoją zakrwawioną rękę w zbroję.

- Co to miało być Panie Matthew?!- wykrzyknęłam w jego stronę.

- Przecięła mi rękę, Pani Dowódco-odpowiedzieł brunet.

- To ty złapałeś jej katanę gołą ręką!

- Tak, to moja wina Pani Dowódco, możemy zacząć kolejną rundę- odpowiedziała Clarke, trzymając się za rozciętą nogę.

Chciałam zawołać lekarza, ale blondynka pokazała mi, że to nic takiego. Tak więc usiadłam na miejsce obok brązowowłosej, która cały czas uważnie mnie obserwowała.

-Ratunek dla kobiet w potrzebie, he?- zapytała Luna.

-Pomoc przyjacielska, ale najwyraźniej jej nie potrzebuje- odpowiedziałam poruszając ramionami.

Runda 4
Matthew:1     Clarke:2
  Kolejna walka była dość wyrównana, chodź cały czas sądzę, że Clarke niezbyt się starała. Chciała dać chyba fory mężczyźnie, który nie umiał zupełnie walczyć. Zauważyłam uśmiech na twarzy Matthewa, zapewnie myślał, że blondynka daje z siebie wszystko, ale i tak nie może go pokonać. W tym samym momencie Clarke schyliła się unikając jego silnego zamachu, skierowanego w jej twarz. Gdyby niebieskooka się nie schyliła mogła by nieźle pociąć sobie twarz, mogła by też zemdleć z wylewu krwi, a nawet umrzeć. Clarke nie chciała dalej ciągnąć tej rundy, tak więc zbliżyła się szybko do niego podcinając mu nogi. Matt upadł na ziemię, a blondynka przyłożyła mu katanę do szyi. Ludzie zaczęli wstawać i wykrzykiwać imię blondynki. Oficjalnie wygrała pojedynek. Z ust kobiety wyczytałam słowa skierowane do mężczyzny leżącego na ziemi "Nie mieliśmy używać zbyt dużo siły..". Na ten komentarz Matthew zerwał sie z ziemi i spojrzał się na szczęśliwa Clarke.

-Zaraz mogę ci pokazać, jak to jest używać siły!- wykrzyknął brunet.

W tym samym momencie dzida, którą chłopak trzymał w ręku wbiła się w udo dziewczyny z wielką siłą, a następnie została wyciągnięta, powodując wielki wyciek krwi. Clarke wykrzyknęła z bólu, zauważyłam łzy lecącę z jej oczu. Wstałam z miejsca.

- Co to ma znaczyć Panie Matthew?! Ona nic nie zrobiła, grała uczciwie, w porównaniu do Ciebie! Zaraz się rozmyślę nad nagrodą pocieszenia!- wykrzyknęłam w stonę bruneta.

-Wypchaj się tą nagrodą!- wykrzyknął.

Po tych słowach rzucił w moją stronę dzidę, nie wiedziałam co zrobić ta chwila była zbyt krótka na namysły. Przestaszona stałam, jakbym była przygwożdżona do ziemi. W tym samym momencie poczułam, jak ktoś popycha mnie zwalając mnie przy tym z podwyższenia. Upadłam na ziemię zdzierąc sobie przy tym łokieć i kolano. Spojrzałam w stronę miejsca, w którym niedawno stałam. Zauważyłam tam kobietę która stała z wbitą dzidą w brzuch. Była to Luna.

COMMANDER LEXA || Clexa Where stories live. Discover now