P R O L O G

23 3 3
                                    


     Poczułem silne uderzenie w okolicach  żeber. Siła tego ciosu była tak niewyobrażalnie mocna, że przez pewien czas nie mogłem zaczerpnąć powietrza. Czułem jak krew cieknąca z mojego, zapewne złamanego nosa, powoli zasycha. Co chwila padały okropne wyzwiska, kierowane w moją stronę.

Zacisnąłem mocno oczy, czując kolejne, bolesne kopnięcia na moim ciele. Z całych sił próbowałem podnieść się z chłodnego betonu, by móc choć w niewielkim stopniu uchronić się przed pięściami i nogami moich oprawców. Wiedziałem jednak, że nie zdołam tego zrobić. 

Byłem zbyt słaby.

Kierowała nimi nienawiść tak wielka, że spokojnie mogliby kogoś zabić. Tego dnia padło na mnie. Chyba nie do końca byłem świadomy tego, że zaraz mój żywot się skończy. Nie chciałem tak umierać, ale cóż mogłem zrobić. Poddałem się już na samym początku.

Prawą ręką sięgnąłem do mojego podbrzusza. Poczułem ciepłą krew, która przeciekała między moimi palcami. Nie miało sensu  tamować krwotoku, poddałem się.

Przed moimi oczami zaczęły się pojawiać ciemne plamy. Starałem się mimo wszystko nie stracić przytomności, jednak mimo to, powieki robiły się coraz cięższe.

Zupełnie jak z amoku, wyrwał mnie dźwięk syren. Był coraz głośniejszy, a po chwili przysłuchiwaniu się stwierdziłem, że to policja. Widocznie nie tylko ja zorientowałem się, że owi stróże prawa zbliżają się do nas.

-Pieprzone gliny - warknął jeden z nich. Z jego ust padło jeszcze kilka przekleństw. - Zostawcie go i chodźcie!

Żałowałem, że nie potrafiłem dostrzec ich twarzy. Zepsuta lampa uliczna w ciemną noc i ogromne kaptury na głowach tych kolesi nie pomagały. W dodatku ledwo co widziałem przez moje opuchnięte oczy. Nie miałem właściwie pojęcia ile ich dokładnie było. Mogłem tylko i wyłącznie przypuszczać. Sądziłem że może ich być około trzech, z czego jeden z nich miał nóż, którym mnie zranił. Domyślałem się a właściwie to byłem pewny, że są to moi rówieśnicy ze szkoły.

Tam każdy mnie nienawidzi.

Z trudnością usłyszałem jak moi gnębiciele uciekają z miejsca, gdzie dość brutalnie mnie potraktowali.

Ledwo widocznie odetchnąłem z ulgi. Cieszyłem się, że w końcu odpuścili, jednak ból, który rozprzestrzeniał się po całym moim ciele znacznie ugaszał mój entuzjazm. Był nie do zniesienia.

Ponownie spróbowałem podnieść się z ziemi co było nie lada wyzwaniem w mojej sytuacji. Dźwięk syren nie ustawał, a właściwie stawał się coraz to głośniejszy. Stwierdziłem, że policja jest już naprawdę blisko. Zauważyłem w oddali światła wydobywające się z latarek. Moje powieki ponownie zaczęły opadać. Ostatnie co zdołałem zobaczyć to kilkorga policjantów zbliżających się do mnie. 

~~~

Prolog za nami kochani! 

Zaczynamy przygodę z czymś zupełnie nowym! 

Zmienił się mój styl pisania i gwarantuję wam, że jest o niebo lepiej niż w mojej poprzedniej książce, przysięgam!

Mam nadzieję, że spodoba wam się to... wszystko.

Do kiedyś!

Dodane: 13.02.2018r.

FinallyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz