- A dlaczego ten morderca nie chce mnie teraz zabić? - Odpowiedziała pytaniem, jednak mimo wszystko mówiła szczerze. Ciekawiło ją to, dlaczego Ben był taki spokojny. Od samego początku ich spotkania na Ahch-To nawet nie zamierzał sięgać po broń. Przecież to właśnie ona odmówiła jego propozycji rządzenia Galaktyką. To ona wygrała w walce. To ona zniszczyła miecz samego Anakina Skywalkera. I to właśnie ona zatrzasnęła mu drzwi Sokoła Millenium przed nosem.

I to właśnie on miał być odpowiedzią na dręczące ją pytanie, jak przywrócić zmarłego Bena Solo do życia?

- Dlaczego wciąż mnie pokonujesz? - Kontynuował mężczyzna.

- A dlaczego ty wciąż jesteś tak strasznie tępy i ślepy? - Przekręciła oczami. Ren zmarszczył nos i spojrzał pytająco na dziewczynę. Próbował się opanować, jednak w jego żyłach buzowała krew. To on jest tym złym. To on jest nowym przywódcą Najwyższego Porządku. To on użył błyskawic Mocy. To on jest zepsuty do szpiku. - Zabiłeś Snoke'a. Możesz teraz ocalić całą Galaktykę, odkupić swoje winy jak Darth Vader, kiedy ten zabił swojego mistrza!

Rey przypomniała sobie opowieść Luke'a, kiedy temat zszedł na mrocznego lorda Sith. Wytłumaczył jej, że pomimo krzywd, jakie wyrządził przez większość swojego życia, ten przebaczył mu. I właśnie w taki sposób myślała o Benie. To ona w tym momencie była młodym Skywalkerem.

- Możesz pójść w ślady swojego dziadka. Możesz nim być. Nawróć się jak on i przywróć równowagę...

- Dlaczego tak bardzo pragniecie równowagi, kiedy dla was harmonia to jedynie Jasna Strona? Ciemną tępicie i chcecie się jej pozbyć - przerwał oburzony. Dziewczyna w jednym momencie przypomniała sobie pierwszą lekcję Luke'a na temat harmonii panującej pomiędzy dobrem a złem. - Są dwie strony Mocy. Jasna i Ciemna, zrozum to w końcu.

W jego głosie Rey nie słyszała złości, a za to brak zrozumienia i zagubienie.

- Pojmujesz wizję w jaskini? To właśnie była odpowiedź na nasze pytania - kontynuował. Dziewczyna przez chwilę myślała, że Ren jest wręcz podekscytowany. Opowiadał to wszystko, podkreślając każde kolejne słowo. - Mój mrok zamienił się w jasność...

Rey zamrugała i przypomniała sobie swoją wizję.

- A moja jasność zamieniła się w mrok - wyszeptała do siebie. W jej głowie pojawiła się scena, w której biegnie do Skywalkera. Biała przestrzeń powoli ściemniała się, aż w końcu stała się całkowicie czarna. Prawie jak otchłań na brzegu wyspy.

- A potem byliśmy razem. - Ren chwycił Rey za ramię, a ta wzdrygnęła się. Kiedy dostrzegła ciemne oczy mężczyzny, który się w nią wpatrywał, zamarła. W jego zwierciadłach duszy wciąż widziała uwięzionego Bena Solo, który stara się wydostać z tej pułapki. - Tylko ty i ja. Czułaś ten spokój. Ja też. To właśnie nazywa się równowaga.

- Nie rozumiem cię - stwierdziła szczerze, wyszarpując się lekko z jego uścisku na ramieniu.

- Dopóki żyjesz ty, żyję i ja - stwierdził krótko.

- To bez sensu. Nie chcę cię zabijać. - Dziewczyna zmrużyła powoli oczy.

- Wiem - odpowiedział, po czym przełknął ciężko ślinę. Wstał, chwiejąc się i odwrócił się od Rey. Ponownie zapatrzył się w błękitną dal, która tak bardzo go fascynowała. Od małego patrzył dalej, niż sięgał jego wzrok. Teraz nie mógł się napatrzeć na piękno tej planety. Minęła chwila, zanim przypomniał sobie o Rey, z którą dyskutował na temat ich wizji. - Dlatego też ja nie chcę zabić ciebie. To właśnie dlatego proszę cię o to, abyś rządziła Galaktyką wraz ze mną. Przywrócimy równowagę. Dobro i zło. Jasność z ciemnością. To jest odpowiedź. My. Szarzy Jedi. - Podkreślił i odwrócił się, jednak nie zdołał zobaczyć już dziewczyny. Rozejrzał się dookoła, jednak nigdzie nie mógł jej dostrzec.

Czy byłaś jedynie moim złudzeniem? Zapytał się w myślach.

*

Poe w końcu wyprowadził Rose z salonu i poprowadził ją w stronę punktu medycznego. Przy wyjściu rzucił DJ'owi zabójcze i pełne nienawiści spojrzenie. Starszy mężczyzna przewrócił komicznie oczami, jakby naśmiewał się z naiwnych rebeliantów. Leia to zauważyła, jednak powstrzymała się od jakichkolwiek komentarzy. Musiała się opanować. Dla dobra Ruchu Oporu.

- Jemu chyba też przydałaby się pomoc medyczna - stwierdził Lando, kopiąc lekko w ramię leżącego Finna.

- Ja mu pomogę. - Uśmiechnął się DJ i chwycił bohatera Ruchu Oporu za ramię. Czuł, jak młody chłopak próbuje się wyrwać z jego uścisku.

- Zdech... Ugh, zdech...nij... - mamrotał pod nosem dezerter Najwyższego Porządku. Szmugler nie zwracał jednak uwagi na jego słowa i spokojnie prowadził go w stronę drzwi, aby zanieść go do punktu medycznego. W tej samej chwili do pomieszczenia wparowały dwa porgi, skrzeczące na całe pomieszczenie, chociaż pewnie też na całe miasto. Za nimi wyłonił się R2, BB-8 oraz zdesperowany C-3PO.

- Och, te zwierzęta opanowały cały Sokół Millenium, a teraz chcą zawładnąć Miastem w Chmurach! - skarżył się Threepio, podchodząc do Organy, która przekręciła oczami. Brakowało jej jeszcze narzekań droida protokolarnego. Bardzo go sobie ceniła, jednak niekiedy był po prostu nie do zniesienia.

R2 i BB-8 jednak zdawali się bawić z porgami. Zwierzęta były jednak widocznie niezainteresowane droidami. Natychmiast zaczęły wspinać się na półki, próbując znaleźć odpowiednie miejsce i warunki na gniazdo. C-3PO ponownie zaczął swój monolog, w którym narzeka na wszystko wokół, jednak Leia już go nie słuchała. Dostrzegła, że Lando wyszedł niepostrzeżenie z salonu, co bardzo ją zainteresowało.

Zmarszczyła czoło i skradała się tuż za nim. Nie chciała, aby mężczyzna ją zauważył. Wiedziała przecież dokładnie, że coś kombinuje.

A ona chciała się dowiedzieć co.

*

Rey wiedziała, że Kylo mówił prawdę. I właśnie dlatego uciekła stamtąd jak najszybciej. Kiedy mężczyzna odwrócił się na chwilę, odeszła niespostrzeżenie. Zajęło jej to zaledwie parę sekund. Czuła, że Moc jej w tym wszystkim pomaga. Kieruje ją... ponownie do miasta w chmurach.

Ben tak jak i Rey musieli przemyśleć parę spraw i uporządkować swoje myśli. Obydwoje byli tacy różni, a jednak podobni. Mieli dokładnie ten sam problem. Siedzieli w tym wszystkim razem. Czy tego chcą, czy nie.

Rey pobiegła w stronę swojego myśliwca, który użyczył jej Lando Calrissian. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że szmugler w jakiś sposób ją wspiera. Odgoniła od siebie myśli, że mógłby zastąpić jej ojca. Właśnie w taki sam sposób myślała o Hanie Solo i Luke'u Skywalkerze. I dobrze wiedziała, w jaki sposób skończyli. Martwi. Zabici przez Kylo Rena.

Dziewczyna nawet nie spostrzegła, kiedy jej myśliwiec uniósł się nad ziemią. Kiedy zdążyła w ogóle do niego dojść? Sunęła pojazdem tuż nad oceanem. Musiała się trochę oddalić od wyspy, aby Kylo nie dostrzegł, w którym kierunku zmierza. Nie chciała, aby jej śledził ani tego, żeby wiedział, gdzie tymczasowo przebywa Ruch Oporu. W jednej chwili w jej głowie zapadła głucha cisza. Znowu.

Tak bez pożegnania? Usłyszała głos w głowie. Podskoczyła, a myśliwiec przez chwilę się zachwiał. Za moment zdążyła go już opanować. Skarciła się w myślach, że zapomniała ponownie odciąć się od Mocy. Popełniła błąd.

Jednak czy naprawdę tego chciała?

Zagryzła wargę i spojrzała w bok, jakby chcąc dostrzec tam Bena Solo. Jednak za szybą dostrzegła jedynie spienione morze i zachodzące słońce.

- Ja się dopiero witam - odpowiedziała i wzbiła się myśliwcem ku niebu. Ponownie poczuła wolność jak wtedy, gdy po raz pierwszy pilotowała Sokoła Millenium. 

Obiecałeś - ReyloDonde viven las historias. Descúbrelo ahora