Siedziałam tak chyba z 10 minut, dopóki ktoś nie przerwał moich przemyśleń.

- Cześć, jesteś tutaj nowa prawda? - powiedział wysoki i miły głos.

Ujrzałam dziewczynę w czarnych roztrzepanych włosach. Miała bardzo jasną, nieskazitelną cerę. Była szczupła, jednak nie tak bardzo jak niektóre osoby będące tutaj. Ubrana była w zwykłą czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru leginsy. To była ta sama dziewczyna, którą wczoraj pytałam, gdzie jest gabinet pana Nelsona.

- Ym, cześć. Tak, tak przyjechałam wczoraj. Jestem Suzanne.

- Ja jestem Annie. Naprawdę przepraszam cię, za moje zachowanie wczoraj, wiesz wtedy co mnie o coś zapytałaś - pokiwałam głową - Ale byłam akurat w fazie smutku i nie chciałam nikogo widzieć. Tak wiem, głupie wytłumaczenie, ale naprawdę tak było.

- Spokojnie, bardzo dobrze to rozumiem, też tak czasem mam. Nie chcę wtedy z nikim rozmawiać.

- A więc, dlaczego tutaj trafiłaś? - spytała.

- Naprawdę długa historia...

- Mam dużo czasu - uśmiechnęła się, a ja zrozumiałam, że mogę jej zaufać.


^*^*^*^*^*^*^*^

Leżę właśnie na swoim łóżku i rozmawiam z Annie. To naprawdę wspaniała osoba. Wysłuchawszy mojej historii zaproponowała mi, że ze mną zostanie i poczeka do godziny 3.13. Jestem jej za to naprawdę bardzo wdzięczna. Mało kto, zrobiłby dla mnie coś takiego. Nawet najbliższe mi osoby odsunęły się ode mnie po tym wszystkim.

Co chwilę patrzę na zegar. Jak na razie jest 3.01. Czy ten człowiek coś planuje? Może tej nocy da sobie spokój? Byłoby świetnie. Jestem w miejscu, w którym na pewno nikogo nie wpuszczą, ale strach jest taki, że nie da się go kontrolować. Po prostu taka już jestem. Panikara, wszystkiego się boję.

Mijały kolejne minuty. Pomyślałam o mojej starszej siostrze. Tak, Laura. Ona już dawno się ode mnie odcięła. Nie przejmuje się mną. Jednak boję się o jej bezpieczeństwo. Ona i tak się mną nie interesuje, a sama na pewno nie zadzwonię. Ten psychol może się o niej dowiedzieć - jeżeli jeszcze nie wie. Może nie jestem z nią blisko, ale to moja siostra i zawsze będę się o nią martwić.

- Suzanne. To już powinien być ten czas...- odezwała się Annie.

Moje serce w jednym momencie podeszło mi do gardła. Śledziłam wskazówki zegara i wyczekiwałam tej 3.14 kiedy będzie po wszystkim. Było naprawdę podejrzanie cicho.

- Suzanne.

- Tak? - szepnęłam.

- Ktoś jest za oknem.

Momentalnie zesztywniałam. Obróciłam się powoli i ujrzałam cień człowieka zza okna. On widząc, że się na niego patrzę zaczął mi machać.  W jednej chwili, chwyciłam Annie za rękę i obie wybiegłyśmy na korytarz. Było tam naprawdę ciemno. Nic nie było widać, przez co nie wiedziałam, gdzie się kierujemy. Po chwili jednak rozpoznałam okolicę. Byliśmy obok miejsca, gdzie leżał telefon. Szybko go chwyciłam i wybrałam numer na policję. Jeden sygnał, drugi...

- Suzanne, ktoś tam jest - powiedziała do mnie drżącym głosem przyjaciółka.

Obróciłam głowę w tamtym kierunku i na końcu korytarza, zobaczyłam identyczny cień jak ten, który widziałam za oknem. Zaczął on iść, a raczej biec w naszą stronę. Nie dużo myśląc, zaczęłyśmy biec i po chwili znalazłyśmy się w łazience. Pobiegłyśmy pod ostatnią kabinę i oparłyśmy się o ścianę. Głęboko oddychałam, jednak tak, aby nic nie było słychać. Tak bardzo się bałam. Miałam też wielkie wyrzuty sumienia, że wplątałam w to wszystko Annie. Do tego po drodze upuściłam telefon na ziemię, przez co nie możemy teraz zadzwonić na policję. Tyle przeszkód... Już chyba każdy wolałby spokojną śmierć niż takie coś.

Nie miałyśmy odwagi się nawet odezwać. Cisza była przerażająca. W każdej chwili ten człowiek mógł pojawić się w łazience i zdawałyśmy sobie z tego sprawę

Wydawało mi się, że siedzimy tak kilka dobrych godzin, chociaż pewnie to było kilkanaście minut. Jednak po chwili ciszę przerwał jakiś szum. Od razu skierowałam  głowę w tą stronę. Okazało się, że z jednej z kabin prysznicowych, zaczęła lać się woda. Przerażający był fakt, że nikogo w środku nie było. Powoli wstałam i wyciągnęłam rękę w tamtą stronę, aby zakręcić kurek. Ale to co zobaczyłam na swojej ręce było nie do opisania. Z prysznica nie lała się woda. Lała się krew...

Zaraz po tym usłyszałyśmy niski męski głos:

- Nigdy nie zaznasz spokoju.


______________________________________

Kolejny rozdział jest już dzisiaj, ponieważ chcę wam wynagrodzić taką długą przerwę <3 

Dziękuję tym, co dalej ze mną są i czytają to opowiadanie :*

Do następnego <3

WiMika





Godzina 3.13 ✔️Where stories live. Discover now