- Ale dlaczego akurat tutaj? Musimy lecieć na Cantonica! - Uparła się. Generał miała ochotę przekręcić oczami, jednak rozumiała dziewczynę. Chciała dla nich tylko jak najlepiej.

- Musimy zregenerować siły - tłumaczyła spokojnie Organa.

- Bardzo proszę zanieść pacjentkę na właściwą salę! - Oburzył się droid medyczny. Poe przykucnął obok dziewczyny i chwycił ją za podbródek. 

- Idź z nim i oszczędzaj się. Będziesz nam jeszcze potrzebna. - Mrugnął i posłał jej pokrzepiający uśmiech. Rose nie chciała słuchać nikogo.

- Ale wy nie rozumiecie! Tam Moc jest silna! Dzieci stamtąd idealnie nadadzą się na uczniów dla Luke'a Skywalkera!

- On już nie żyje - stwierdziła sucho Leia, której powoli kończyła się cierpliwość. Rose była przeciwieństwem swojej siostry, Paige, która była opanowana i zawsze potrafiła przemyśleć swoje słowa, zanim je wypowie.

- Jak to? - Dziewczyna patrzyła z niedowierzaniem na generał, a potem przeniosła wzrok na Poe'go.

- Hej, ale masz mnie! - Wtrącił się Finn. Rose poczuła zawroty głowy i chwyciła się z bólem za czoło. 

- Ale co teraz? - Zapytała. 

- Teraz polecam udać się do punktu medycznego! - Ponownie wtrącił droid.

- Zaraz ją tam odniesiemy! Daj nam spokój, ty cholerna puszko! - Nakrzyczał Finn. Oburzony droid prychnął i wyszedł z pomieszczenia. Akurat w tym samym momencie do salonu wszedł Lando, który obejrzał się za medykiem. 

- A temu co? - Wskazał kciukiem za siebie. - O, żyjesz - stwierdził wesoło, kiedy zobaczył przytomną Rose. 

W jednym momencie serce Finn'a i młodej dziewczyny stanęło. Nie wiedzieli czy to jawa, czy sen. Ich oddech zatrzymał się, a oczy utkwiły na postaci, która weszła za Calrissianem. Był to mężczyzna w średnim wieku o czarnych, lekko zmierzwionych włosach i ciemnych oczach, w których połyskiwała dobrze znana im ironia. Na twarzy miał kilkudniowy zarost. Ubrany był w płaszcz o szarym kolorze, który już swoje przeszedł. Jego oczy w jednej chwili również się rozszerzyły. 

- Gdzie moje maniery. - Lando przekręcił oczami i poklepał mężczyznę po plecach. - To jest DJ.

- Ups... - wyszeptał pod nosem przybyły gość.

*

Rey ponownie nie czuła nic. Była w pustce. Nawet nie wiedziała, kiedy straciła kontakt z Benem. Jej dłoń była kompletnie pusta. Brakowało jej tego pewnego uścisku, który dodawał jej odwagi. Wiedziała wtedy, że nie jest sama. Wiedziała, że swoje cierpienie dzieli wraz z Benem Solo, który także musiał się bać.

Nie miała pojęcia, ile czasu w tym tkwi. Minuty, godziny, wieczność? Jedna chwila ciągnęła się w nieskończoność, a ona nadal widziała ciemność. Czuła, że jest, ale nie wiedziała dlaczego. Nie miała ciała. Jej postać ograniczała się jakby do ducha, który jest kompletnie bezwładny. Czy tak wyglądał jej koniec?

Po chwili błędnych rozmyślań, w końcu doszła do pewnego wniosku. Przecież kilka godzin temu całkowicie odcięła się od Mocy. Musiała ponownie się z nią zjednoczyć.

Wpuściła do serca potężną siłę, która zawładnęła jej każdą komórką w ciele. Ponownie poczuła to lekkie i przyjemne uczucie, które orzeźwiało jej duszę. Z powrotem poznała, co to jedność. Dopiero w tej chwili otworzyła swoje oczy. 

Dostrzegła jasność, jednak nic poza nią. Rozejrzała się niepewnie, po czym spojrzała na podłoże. Również pustka. Z wahaniem uczyniła krok przed siebie. Nie wiedziała, gdzie kończy jej się grunt pod nogami. 

Obiecałeś - ReyloWhere stories live. Discover now