Rozdział 24

9K 347 0
                                    

- Spróbujemy? - pyta zaskoczony, kiedy wracamy do mojego mieszkania.
- Tak, ale nie mogę, po prostu nie mogę tak po prostu zapomnieć o tym, że mnie olałeś, kiedy ci powiedziałam o ciąży, że chciałeś zabrać mi dzieci, że to przez ciebie straciłam trzy lata, a po tym wszystko ty w żywe oczy kłamałeś, opowiadając o wielkiej miłości. Nie potrafię ci tego wybaczyć. Zapomnieć i żyć dalej. Nie powiem ci, że cię kocham, bo to nie prawda, ale może miłość przyjdzie z czasem- wyrzucam na jednym w dechy, wszystko to, co leży mi na sercu.
- Daj mi szansę. Naprawię to. Zobaczysz wynagrodzę ci wszystko co ci zrobiłem. - chwyta mnie za ramiona - Wiem, że powinienem powiedzieć prawdę, ale bałem się, bałem się, że cię stracę, a na to nie mogłem pozwolić. Tak strasznie cię kocham. Chyba kochałem cię już, kiedy oprowadzałaś mnie po Warszawie.
- Ale mimo to wyjechałeś.
- Nie chciałaś nawet na mnie spojrzeć.
- Podziękowałeś mi za seks, poczułam się jak dziwka. - kiedy te słowa opuszczają moje usta on mocno mnie do siebie przytula.
- Dajmy sobie drugą szansę, zacznijmy od nowa. - kiwam tylko twierdząco głową mocniej się w niego wtulając. - Kocham cię... A gdzie są nasze dzieci?
- U mamy. Przywiezie je jutro. - Ash odsuwa mnie na tyle, żeby mógł mnie pocałować.
- Czyli mamy noc tylko dla siebie. - mówi, a jego ręce wsuwają się pod moją koszulkę.
- Nawet o tym nie myśl. - wyrywam mu się i siadam na kanapie - Najpierw zrobimy to co powinniśmy zrobić już dawno. Porozmawiamy, przecież my się w ogóle nie znamy.
- Kobiety! W zawsze chcecie tylko rozmawiać.

_______________________________

- Czyli co jedziesz z Ash'em do Stanów? - pyta mama, kiedy następnego dnia, przyjechałam po dzieci. Wczorajszy wieczór zakończył się upojną nocą, ale wcześniej długo rozmawialiśmy.
- Tak. Po tych trzech latach i tak już nic mnie tu nie czeka. Wyjadę zacznę od nowa. Może tam czeka mnie lepsze życie u boku mężczyzny, który mnie kocha.
- A ty? Kochasz go?
- Nie wiem. Może z czasem nauczę się go kochać. Mam z nim dzieci muszę spróbować.
- Mam nadzieje, że teraz już wszystko ci się ułoży. - mówi mama przytulając mnie. Ja też mam taką nadzieję. Nagle dobiega mnie dźwięk klaksonu.
- To Ash - mówię - Musimy już jechać, bo spóźnimy się na samolot. Larysa, Nikolas chodzicie. Tata przyjechał.

Piętnaście minut później siedzieliśmy w prywatnym samolocie Asha. A jakżeby inaczej.
- Lubisz być bogaty, co? - pytam, kiedy samolot wzniósł się na tyle wysoko, że mogliśmy odpiąć pasy.
- Pokaż mi kogoś kto nie lubi. - uśmiecha się, a po chwili poważnieje - Moja mama przełożyła ślub na połowę sierpnia.
- Przecież mówiłam, że ślubu nie będzie.
- Tak, ale mama stwierdziła, że to tylko mała sprzeczka i że szybko się pogodzimy. Jeśli chcesz to porozmawiam z nią i wszystko odwołamy.
- Nie, możemy wziąć ten ślub - odpowiadam - Nie ma sensu tego przeciągać.
- W takim razie - mówi i jednocześnie szuka czegoś w kieszeniach marynarki - Mam coś, co należy do ciebie. - wyciąga przed siebie rękę, a na niej znajduje się mój pierścionek zaręczynowy - Wyjdziesz za mnie?
- Tak - szepcze, a on wsuwa mi pierścionek na palec i całuje.
- Fuj! - protestują bliźniak, a Ash odsuwa się ode mnie niechętnie.
- Pogadamy jak będziecie starsi.

Daj mi szansę ✔Where stories live. Discover now