Rozdział 19

8K 353 1
                                    

1 tydzień później...
__________________________________

Od ojca nie do wiedziałam się niczego. Potwierdził tylko wersje Ashtona, ale mi coś nie pasuje. Wątpię, żebym tak po prostu zgodziła się wyjechać, a poza tym nie pokazał mi żadnego wspólnego zdjęcia. I jakim cudem jego rodzice mnie nie znają. Przecież powiedział, że byłam w Stanach jakieś trzy tygodnie przed wypadkiem.
- Kochanie, gotowa? - wchodzi Ash, a za nim dzieci. Pomimo tego, że ich nie pamiętam, to mam wrażenie, że one to jedyna prawda.
- Mamo, mamo jedziemy do domu! - krzyczy Niko i wręcz wskakuje na mnie.
- Tak wiem - przytulam go, a po chwili dołącza także Lara.
- Jedzmy już. - mówi Ash i zabiera moją torbę.
W takcie drogi, dzieci opowiadają mi co się wczoraj dział, o swoich pokojach itd. Kiedy wysiadamy pod Escalą, mam szczerą nadzieję, że to miejsce sprawi, że sobie przypomnę, ale jest tak samo obce, jak wszystko inne.
- Tu jest nasza sypialnia - mowi Ash, a ja zaciskami zęby, żeby tylko nie poprosić o osobny pokój. Muszę sobie przypomnieć, a to może mi pomóc. A poza tym, co pomyślą bliźniaki. - Weź prysznic i wskakuj do łóżka.
- Już wystarczająco się należałam.
- Pamiętasz warunek, wypuszczą cię, jeśli obiecasz, że nie będziesz się przemęczać.
- Posiedzę w salonie, obiecałam Larysie, że obejrzę z nią bajkę.
- No dobrze - mówi i podchodzi do mnie, a następnie delikatnie całuje - Bardzo nam cię brakowało. - szepcze, a następnie wpija się w moje usta.
Jak on cudownie całuje. Chwytam go za włosy i przyciągam bliżej do siebie.
- Fuj - przerywa nam pełen obrzydzienia i śmiechu głos Niko.
- Pogadamy jak będziesz duży. Chodź pójdziemy do salonu. - mówi Ash - Do kończymy to wieczorem.
I wychodzi. Ja nie chce niczego dokanczać. Dzięki Bogu, że Niko nam przerwał, bo jeszcze zrobiłabym cos głupiego. Już raz się z nim przespałam i mam dwójkę uroczych dzieci. Chociaż teraz to już dzieci mieć nie będę, lekarz powiedział, że w wyniku odniesionych obrażeń, szansa na to, że znajdę w ciążę spadły do 5%. Szkoda.
Kiedy schodzę do salonu, zastaje tam tylko Asha.
- Gdzie dzieci? - pytam, ale on tylko ciągnie mnie za rękę, także ląduje przytulona do jego ramienia.
- Poszli wybrać bajkę.
Kilka minut później siedzimy przytuleni do siebie i wyglądamy jak jedna wielka, kochająca się rodzina.
Kiedy wreszcie ta beznadziejna bajka się kończy, dzieci już śpią, więc Ashton zanosi je do sypialni, a ja idę do sypialni i kładę się do łóżka. Po chwili słyszę dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili następnych i szum wody. Mam nadzieję, że zdążę zasnąć, zanim wróci, ale po kilku minutach czuje jak za mną ugina się materac, a po chwili jego ręce zaciskają się na mojej tali. Odwracam się na plecy.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - szepcze do mojego ucha.
- Nie obudziłeś.
Jego usta zaczynają całować moją szyję, a po chwili widzę jego twarz nad swoją i jego usta opadają na moje.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - mruczy, a ja czuję jego ręce pod koszulką. Staram się, naprawdę, ale nie mogę tego zrobić, nie teraz.
- Przestań - mówię, kiedy jego usta uwalniają moje usta - Słyszysz, przestań.
- Dobrze, tylko się uspokój. - mówi i schodzi ze mnie i kładzie się obok. Wtulona w jego ciepłe ciało, szybko oddaje się w objęcia Morfeusza.

Daj mi szansę ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz