Rozdział #12

378 21 1
                                    

James

W tym momencie chciałem ją przytulić i nie puszczać... Było mi jej coraz bardziej szkoda. Nie wiedziała, co działo się wokół niej. Nie miała pojęcia w co się wplątała, gdy przyszło jej się mierzyć z Ephesem i jego klątwą. Mimo wszystko wierzyłem, że uda jej się złamać klątwę, choć jasnym było, że nie będzie w stanie dokonać tego w pojedynkę. Westchnąłem cicho i zerknąłem w telefon, który zawibrował, dając mi do zrozumienia, iż ktoś do mnie napisał. Odczytałem szybko treść wiadomości i spojrzałem na moją towarzyszkę.

- Roza ja... muszę już iść. - Powiedziałem, wstając.

- Jasne... Rozumiem. - Powiedziała.

- Do zobaczenia jutro.

- Do jutra.

Pomachałem jej jeszcze i ruszyłem w las. Zmieniłem się w wilka, gdy tylko znalazłem się między drzewami i dzięki temu o wiele szybciej znalazłem się w domu. Na miejscu z powrotem przybrałem postać człowieka i wszedłem do środka, zaciągając się przy tym. Na całe szczęście nikogo nie było. Wszedłem do pokoju, gdzie podszedłem do szafy, z której wziąłem czyste ubrania. Potem poszedłem do łazienki i doprowadziłem się do porządku. Ubrałem się jeszcze i wyszedłem z łazienki. Poprawiłem jeszcze włosy, by potem wziąć telefon do ręki. Zacząłem szukać numeru do Ricka, gdy w końcu się udało mi się znaleźć szybko do niego zadzwoniłem. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. W końcu. Odebrał.

- No hej. Stary co jest? - zapytał, gdy w końcu odebrał ten cholerny telefon.

- Wytłumaczę Ci to później. Za dziesięć minut bądź pod moim domem.

- No... ok? - Mruknął zaskoczony, po czym się rozłączył.

Dziesięć minut później dostałem wiadomość od mojego kumpla, że jest już pod moim domem. Wyszedłem z domu i podszedłem do białego audi Q5. Wsiadłem na miejsce pasażera i przywitałem się z Rickiem.

- Co jest tak ważne, że musiałem tu być w ciągu dziesięciu minut? - Rzucił Rick.

- Zdaje się, że znalazłem to na czym mi zależało. - Odpowiedzialem.

- Chcesz powiedzieć że...? - Zaczął Rick, przenosząc na mnie spojrzenie niebieskich tęczówek, gdy zatrzymaliśmy się na światłach.

- Tak.

- Brawo James. Ale chwila. Powiedziałeś jej o wszystkim?

- Nie i na razie tego nie zrobie - powiedziałem.

- I słusznie.

- Spokojnie, nie gorączkuj się tak alfiątko. - Zaśmiałem się.

- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz i wracasz z buta do domu.

- Na serio, aż tak drażni cię to, że kiedyś zajmiesz miejsce ojca Rick?

- Tak... - odpowiedział.

- Ok to ja się już zamknę...

Rick to syn alfy watahy, do której należe. Niestety stan jego ojca z dnia na dzień się pogarsza i nawet lekarz nie daje mu wielkich szans. Choroba, jaka go dopadła zdziesiątkowała już mnóstwo wilków, czasem udaje się z nią wygrać, ale są to rzadkie przypadki. Prawdopodobnie już za około pół roku to Rick będzie nami rządził z czego on wcale zadowolony nie jest, boi się bowiem, iż nie da rady. Boi się, że przez jego niekompetencję wataha starci na sile, aż w końcu upadnie. I choć my wszyscy w niego wierzymy, to co z tego jeśli on sam nie wierzy w siebie.

PrzeklętaWhere stories live. Discover now