Rozdział 4.

360 15 1
                                    

Wstałam rano i poszłam do szkoły. Miałam dzisiaj wyjątkowo 7 lekcji.

Zdążyłam akurat na obiad przyrządzony przez mamę. Ktoś zadzwonił do drzwi.

- Ja otworzę – powiedziała mama – Ktoś do ciebie! – krzyknęła po minucie. Byli to chłopaki.

- Hej, wyjdziesz? – powiedział Cal

- Hej – uśmiechnęłam się

- Jest mała zmiana planów. Wyjeżdżamy dzisiaj – powiedział, a ja się nie spodziewałam. Zrobiło mi się smutno i przykro.

- Miley, nie płacz - powiedział Ash

- Nie płaczę.

- Wracamy za miesiąc. Obiecuję, że teraz będę dzwonić.

- My też będziemy – wtrącił się Luke

- Pójdę już do samochodu, bo za chwilę nie wsiądę już do niego wcale. Trzymaj się, Miley. Będę smsował codziennie – przytulił mnie mocno.

- Do zobaczenia – łza mi spłynęła, ale szybko ją otarłam.

- Pa Miley – powiedział Mike

- Do usłyszenia – powiedział Luke

- Dzięki… Wiesz za co. Ja też będę pisał, mam twój numer.

- Ja tez ci dziękuję, Ashton.

Pomachali mi tylko przez szybę i odjechali. Pobiegłam z płaczem do swojego pokoju. Mama przybiegła za mną.

- Co się stało? – zapytała

- Wyjechali. Znów

- Oj, przyjadą jeszcze.

Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam, że dostałam 2 wiadomości. Jedną od Caluma, a drugą od Ashtona. Ta od Caluma brzmiała tak:

„Już tęsknię L”

A ta od Asha tak:

„Widzisz? Już pierwszy sms! J” – co znacznie poprawiło mi humor

*2 tygodnie później*

Właśnie dzwoni do mnie Calum przez skype.

- Miley!

- Calum! Gdzie jesteście dzisiaj? – zapytałam

- W Londynie.

- O, świetnie! A gdzie reszta?

- Mike i  Luke grają, a Ashton z dziewczyną

- Ash ma dziewczynę? – zrobiłam wielkie oczy

- Miley… Żartowałem

- Czemu to zrobiłeś?

- Chciałem coś sprawdzić. – uśmiechnął się

- Sprawdzić co?

- Zakochałaś się. Ashton ci się podoba.

- Nie prawda

- Przecież widzę – kłócił się ze mną

- Ja go nawet nie znam. Nie, Calum.

- Sama się przekonasz. On ci się podoba

- Nie – upierałam się przy swoim

- Tak. Ashton! Chodź na chwilę

- Co Calum? -  i wtedy go usłyszałam -  O, Miley. Cześć

- Eh, hej Ash.

*2 tygodnie później*

- Gdzie jesteście? – powiedziałam do słuchawki. Chłopaki wracali z trasy, ja rozmawiałam z Calumem

- Już w naszym mieście.

- Dobra, czekam – wyszłam przed swój dom, bo pierwsze co to mieli do mnie podjechać.

Zobaczyłam ich bus.

- Miley!- wybiegł do mnie Cal

- Hej! Nareszcie przyjechaliście. Trochę długo was nie było.

- Hej mała – wyszedł Luke i Michael, a za nimi Ash

- Dzisiaj robimy domówkę u mnie – powiedział Mike – zapraszam cię

- Okej, przyjdę

- Mamy prezenty- uśmiechnął się Luke- trochę świąteczne, a trochę z wyjazdu

Od każdego z nich coś dostałam, to było miłe.

- No rozpakuj teraz – powiedział Ash

Pierwszy prezent rozpakowałam od Cala. Był to naszyjnik przyjaźni, w kształcie puzzla. Calum pokazał mi, że ma taki sam. Od Michaela dostałam śliczna bransoletkę, od Luke’a pocztówki z miejsc, w których byli, a od Ashtona sukienkę!

- Masz w tej sukience dzisiaj przyjść na imprezę – powiedział Ash

- Dziękuję! Przyjdę

- A ja słyszałem, że lubisz podróżować, więc…

- Jest świetne, dzięki wam wszystkim i… do zobaczenia u Mike’a?

- Tak, jasne

- Ja zostanę jeszcze, ok.? – zapytał Cal

- Ok. – pożegnałam się z chłopakami, a następnie poszłam z Calumem do pokoju.

            Impreza była świetna. Z każdym z chłopaków zatańczyłam. No prawie z każdym. Nie tańczyłam tylko z Ashtonem. Siedział sam w kącie, jakiś taki smutny. Po imprezie chłopaki zawieźli mnie do domu.

Następnego dnia rano Calum przyszedł do nas ze swoją mamą, co mnie bardzo zdziwiło.

- Dzień dobry Miley, jest mama? – przywitała się mama Cala, Joy.

- Tak, proszę wejść! – pobiegłam szybko po mamę

- Dzień dobry – powiedziała mama – coś się stało?

- Dzień dobry, nie… Chcielibyśmy was zaprosić na święta do nas… - mama spojrzała na mnie, jakby to był mój pomysł, a wcale tak nie było

- Ale święta to czas rodzinny, my…

- No właśnie! Niech pani tylko spojrzy jak Calum i Miley są ze sobą zżyci… - razem z Calumem się zawstydziliśmy – A nam i wam będzie milej, jeśli będziemy razem.

- W sumie… Co uważasz, Miley?

- Bardzo byłoby nam miło – zwróciłam się do Joy

- To dziękujemy

- Nie, my dziękujemy. Przyniosę coś do jedzenia…

- Dobrze. Do zobaczenia!

- Do zobaczenia! – wyszli z domu. Pobiegłam za nimi

- Hej, Cal, zaczekaj! – zatrzymał się

- Hmm?

- Co dzisiaj robisz?

- Idę na zakupy świąteczne z chłopakami. A co?

- No właśnie jak w tej sprawie… Nie mamy prezentów, mogę iść z wami?

- Jasne. Przyjedziemy po ciebie.

- Ok.

Dla każdego z nich coś kupiłam, starałam się nie kupować drogich prezentów, tylko jakieś drobiazgi, tak aby każdy coś dostał. 

FriendsWhere stories live. Discover now