Rozdział 8

202 20 0
                                    

- Meldować się – zakomunikował Poe zaraz po wyjściu z nadprzestrzeni, gdy przed jego oczami zarysowała się szara, górzysta planeta z plamami zieleni w postaci lasów iglastych i wielkimi oceanami.

- Czerwony siedem, w gotowości – rozległ się pierwszy, lekko zniekształcony przez komunikator głos.

- Czerwony cztery, w gotowości.

- Czerwony osiem, w gotowości.

- Czerwony trzy, w gotowości.

- Czerwony A, w gotowości.

- Czerwony B, w gotowości.

- Transporter, w gotowości.

Operacja była prosta, ale zdaniem kapitana takie sprawdzały się najlepiej, bo w razie kłopotów łatwo przychodziły pewne zmiany planu.

Dziesięć X-wingów eskortowało transporter i dwa mniejsze stateczki bojowe typu Tillage-03*, które ostatnio udało im się kupić. Eskadra miała za zadanie zniszczyć działka wroga, a dwie trzyosobowe załogi Tillage'ów przejść na pokład imperium oraz wpuścić pozostałych do hangaru. Później zostawało jedynie przeładowanie towaru.

Na jednym z takich statków znajdowała się właśnie Rey. Poe chciał, aby grupa uderzeniowa mająca bezpośredni kontakt była jak najmocniejsza. Dodatkowo dał jej do towarzystwa Finna, który dodatkowo znał całkiem nieźle statki Najwyższego Porządku. Pilnować Tillege miał natomiast młody Michael, który ostatnimi czasy kilkakrotnie wykazał się trzeźwym myśleniem w czasie bitwy i sporym talentem bojowym.

Jedi poczuła to od razu po wylocie z nadprzestrzeni. Ren stał w centrum dowodzenia. Nie wiedziała, jakim cudem było to możliwe. Jako Najwyższy Przywódca powinien siedzieć sobie na jednym z niszczycieli i pogwizdywać na jakieś rebelianckie wypierdki, a on się włóczył po krańcach galaktyki.

No chyba, że na nią czekał. Nic mu nie powiedziała, a do jej umysłu nie zaglądał, miała pewność. Może doniósł mu zwykły szpieg? Nie miała czasu na spekulacje.

- Czerwoni dwa i trzy, nalot od dziobu, cztery i pięć, prawa burta, sześć i siedem, tyły, osiem i ja, lewa burta – Damaeron jak zwykle wziął dla siebie najcięższe zadanie; wybrał stronę, której wypuszczano myśliwce. – Tillage A, hangar główny, Tillage B, hangar na piątym poziomie. Naprzód... I niech moc będzie z nami.

*

- Rebelianci wyszli z nadprzestrzeni. Szykują się do ataku – zameldował Renowi jeden z poruczników.

- Widzę – stwierdził, a jego głos przytłumiła maska. Żołnierz przełknął ślinę. Przywódca był nieprzewidywalny i nigdy nie było do końca wiadomo, co takiemu chodzi po głowie.

- Jakie kroki mamy podjąć? – zapytał po dłuższej chwili milczenia. Sith jak gdyby dopiero wtedy zorientował się, że oczekują od niego decyzji.

- Standardowa procedura. Wyślijcie myśliwce i rzućcie na nich wszystko, co mamy – rozkazał nieobecnym głosem. – I przyszykujcie mój statek. Polecę stawić im czoła osobiście.

- Tak jest – porucznik uważał to za głupi pomysł, ale milczał. Dopóki miał cieplutkie i dobrze płatne stanowisko, było mu bez większej różnicy, kto rządzi.

*

Walka rozpętała się w zawrotnym tempie. Z hangaru wyleciał pierwszy Tie, za nim kolejny. Dwie kolumnady-rebelii i imperium runęły na siebie, by zupełnie się wymieszać. Rozległ się świst laserów.

Poe już na wejściu zestrzelił dwóch lecących wprost na niego, po czym wywinął beczkę, aby mieć dostępny widok na całe pole walki. Tymczasem w komunikatorze zaczęła się wrzawa.

Wejście do otchłaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz