Rozdział 4

417 11 3
                                    

Rozdział Poprawiony

Wieczorem, gdy moje bagaże były już w samochodzie, zaczęłam żegnać się z mamą i dziewczynami. Marco rozmawiał z Kamilem. Wyglądał na przybitego. 


Jeszcze kilka razy tego dnia prosił, żebym została dla niego i dla dziewczyn. Za każdym razem powtarzałam, że nie jadę na całe życie i niedługo wrócę. Ann łzy spływały po policzkach, jedna po drugiej. 

Kochałam ich wszystkich, a teraz ze względu na Marco wyjeżdzałam. Czy to konieczne, skoro on mnie przeprosił i chce naprawić błędy? Mimo tego, co stało się wczoraj, i tak go kocham.

Żeby się nie rozkleić, ostatni raz uściskałam moje przyjaciółki i mamę. Ruszyłam w stronę auta i stanęłam przy chłopakach, którzy dalej rozmawiali.

- No, to nie wiem, cześć...? - niepewnie powiedział Marco. Nie wiedziałam jak to rozegrać, więc po prostu go przytuliłam. On przez chwilę się nie ruszał. Gdy już chciałam się od niego odsunąć i ruszyć w stronę samochodu, chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. 

Nagle poczułam jego usta na moich. Delikatnie muskał moje wargi. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale oddałam pocałunek, który po chwili przerodził się w bardziej namiętny. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zaczęło brakować nam powietrza.

- Przepraszam za wszystko, kochanie. - Wyszeptał w moje włosy, gdy się w niego wtuliłam. Po policzkach płynęły mi łzy. - Kocham cię i nie chcę cię stracić...

- Za późno.

Po wypowiedzeniu tych dwóch słów odsunęłam się od niego. Wsiadłam do czarnego Audi Q8. 

Łzy płynęły mi po policzkach, aż do momentu pokonania połowy trasy. Kamil zatrzymał się na parkingu obok jakiegoś sklepu. Jechaliśmy już prawie dwanaście godzin.

-Chcesz coś? - spytał niepewnie.

- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Dobra... To sam ci coś wybiorę. - Wysiadł z samochodu i ruszył w stronę budynku.

Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy i zobaczyłam, że mam cztery wiadomości i trzy nieodebrane połączenia. No tak, dzwięk był wyłączony. Super.

Zaczęłam sprawdzać, kto napisał. Nie było mi to jednak dane, bo ktoś zapukał w szybę samochodu. Wystraszyłam się. 

Obok samochodu stał wysoki, dobrze zbudowany, przystojny blondyn. Otworzyłam drzwi, by z nim porozmawiać, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nieznajomy przytulił mnie do siebie.

Okej... Próbowałam go odepchnąć, ale był za silny. Wybuchł śmiechem, który poznałam od razu.

- Filip! - krzyknęłam, szczęśliwa.

- Ciszej, bo Kamil się domyśli, że coś jest nie tak. Miał się tu z tobą zatrzymać i odebrać jedną rzecz od mojego kumpla, ale to tylko pretekst, żeby zabrać cię do mojego domu.

- Co się z tobą stało? Kiedyś byłeś inny...

- Nie podoba ci się ta zmiana? Wiem, przybrałem trochę tu i ówdzie, ale to tylko ze względu na moją pracę, nie mogę wyglądać jak chuderlak. - Roześmiał się cicho.

- Ale czemu blond? Miałeś taki fajny kolor - prychnęłam.

- Nie wiem, tak jakoś.

Przytuliłam go mocno. Staliśmy tak jakiś czas i nagle usłyszeliśmy:

- Nie wiedziałem...

O kurwa, pomyślałam

Korekta: lilangosh

Jestem Pod Opieką!!!Where stories live. Discover now