#1

902 31 2
                                    

 - Dlaczego nie?

Widział, jak na jej usta wpływa grymas. Przez chwilę sprawiała wrażenie, jakby zamierzała roześmiać mu się w twarz, ale całokształt sytuacji nie był specjalnie zabawny. Patrzyła na niego nieufnie i podejrzliwie, mrużąc oczy, by chronić je przed bijącym zza jego pleców oślepiającym światłem powoli zachodzącego słońca. Oświetlona jego łuną wyglądała jak złoty posąg, postawiony po środku tego szarego pustkowia.

 - Galaktyce stanowczo wystarcza jeden potwór.
 - Więc wróciliśmy do nazywania mnie potworem?
 - Więc zaczęło ci to przeszkadzać?

Nie była już nawet wściekła. Wyglądała bardziej na zrezygnowaną, zawiedzioną, i to było milion razy gorsze.

 - Nie - odparł po chwili, kłamiąc. - Chcę tylko poznać powód.
 - Naprawdę jeszcze pytasz mnie o powód? Nowy Porządek terroryzuje Galaktykę, morduje niewinnych i zniewala całe planety, a ty pytasz mnie o powód? - Miała przerażająco chłodny, twardy ton głosu, i jedynym, co mógł teraz u niej dostrzec - była niechęć.
 - W tym wszystkim jest cel. Razem możemy zjednoczyć jasną i ciemną stronę mocy i zaprowadzić w końcu ład w Galaktyce. 
 - Jak na razie jedyną osobą, która zaprowadzenie tego ładu uniemożliwia, jesteś ty.

Przez chwilę stali w milczeniu, jakby nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Prawdę mówiąc, Kylo rzeczywiście nie wiedział. Nie rozumiał, dlaczego Rey tak desperacko próbuje trzymać się zasad zakonu Jedi, którego nawet nie zna; o którym nic nie wie. Który wcale nie jest tak piękny i idealny, jak chciałaby sobie wyobrażać.
Wydawało mu się, że to akurat udało jej się zrozumieć.

 - Jestem potworem, ale nie dla zasady - zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
 - Oczywiście, że nie dla zasady. Chodzi ci tylko o władzę, potęgę i zdobywanie coraz więcej Mocy, a przy okazji próbujesz wciągnąć w to mnie i wykorzystać do osiągnięcia swoich własnych egoistycznych celów. Myliłam się co do ciebie, Kylo. Nie ma dla ciebie ratunku, i byłam naiwna wierząc, że jest inaczej.

Kylo. Nie Ben.

 - Posłuchaj...
 - Skończ. Nie wiem, dlaczego zgodziłam się z tobą porozmawiać, skoro dobrze wiedziałam, jak to będzie wyglądało. Nie mam zamiaru wysłuchiwać po raz kolejny twoich idiotycznych prób uzasadnienia swojego okrucieństwa - przerwała mu znów, a on nadal usiłował dostrzec na jej twarzy ślad jakichkolwiek innych emocji. Wolałby, żeby była wściekła. Krzyczała na niego, wyrzucała mu od najgorszych, ale ona po prostu... wydawała osąd. Pusty, suchy osąd. 

Odwróciła się do niego plecami by odejść, a on od razu ruszył z miejsca, doganiając ją w kilku krokach. Wyciągnął rękę, by złapać ją za ramię, ale nim zdążył jej dotknąć, błękitnawe ostrze przecięło powietrze przed nim, zatrzymując się obok jego twarzy. Wytrzymał jej surowe spojrzenie i podniósł dłoń, dotykając opuszkami palców jej policzka - na początku wyglądała, jakby chciała odwrócić głowę, ale zadarła tylko lekko podbródek - a następnie powoli, niemal z namaszczeniem, przejechał kciukiem wzdłuż linii jej szczęki.

 - Nie chcę cię wykorzystać, Rey, tylko ochronić. Mając cię przy sobie mogę o ciebie zadbać, wyszkolić, nauczyć cię tego, o czym Skywalker nigdy by ci nawet nie powiedział. Przysięgam, że będę dla ciebie dobry, a jeśli twoi przyjaciele się poddadzą, mogę ich nawet oszczędzić. Mogę ci pomóc, tylko... musisz mi zaufać. 

Przez tę krótką chwilę zdawało mu się, że nieco złagodniała. Tylko przez chwilę.

  - Nie. To co robisz jest złe
  - Złe jest sprawianie, że ludzie się w tobie zakochują i nieodwzajemnianie ich uczuć.

Po jej twarzy prześlizgnęła się cała gama emocji. Zaraz potem odsunęła się gwałtownie, niemal odskoczyła, odtrącając jego dłoń, i zamachnęła się mieczem, przeszywając powietrze i ramię Kylo, który nawet nie próbował się bronić. Dlaczego miałby?

 - Rey, proszę! - zdążył krzyknąć, spoglądając jej w oczy i szukając w nich czegoś, co zniknęło tygodnie, może miesiące temu. Zrozumienia.

W następnej sekundzie nie było już Rey, nie było zachodu słońca, ciepłej bryzy we włosach i szarych kamieni pod stopami, tylko zimne, stalowe ściany statku przemierzającego bezkres kosmosu. I wciąż żywe, rozbrzmiewające głucho, dudniące w uszach echo ostatnich słów.

 - Nigdy nie będę twoja, Kylo. Nigdy.

Opowiadania REYLOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz