[1]

49 1 0
                                    

- Leigh, przyszła paczka! - usłyszałam krzyk dziewczyny, gdy miałam już włączyć suszarkę.

Przewróciłam oczami, ta to znajdzie zawsze czas. Odłożyłam sprzęt na półkę i związałam włosy w ciasnego koka. Szczęście, że nie były tak mokre, by ściekały z mojej szyi. Poprawiłam swój sweter, który strasznie zjechał z mojego ramienia, odkrywając skrawek mojej bielizny. Zeszłam ze schodów, by dostrzec przyjaciółkę siłującą się z taśmą klejącą.

Nieudolnie próbowała przerwać klej, by otworzyć paczkę, na którą oczekiwała dwa tygodnie. Za każdym razem, gdy usłyszała dzwonek do drzwi, biegła, by otworzyć je pierwsza. Wciąż mam wielkiego siniaka na biodrze, który zrobiła mi w tamtym tygodniu, gdy otworzyłam drzwi naszej sąsiadce. Od tamtej pory do nas nie przychodzi. Kto, by dalej przychodził, widząc dwie dziewczyny leżące na sobie w dosyć dwuznacznej pozycji? Czekam, aż zaczną się plotki, że jesteśmy lesbijkami.

- Wreszcie! - uniosła dwie ręce do góry, by po chwili wyjąć z pudła dwie torby.

Za niedługo, a dokładnie jutro, mają odbyć się zaręczyny dziewczyny z wysokiej rangi w jej stadzie a alfą przeciwnej watahy. Zorganizowali z tej okazji wielki bal. Zaprosili setki osób, wszystkie rasy, a jedzenia podobno ma być od groma. Chyba ten ostatni powód spowodował, że zgodziłam się na propozycję Natalie, by pójść tam z nią. Oczywiście, nie będę tam jedynym człowiekiem - tak bynajmniej mnie przekonywała. Będzie na wypadek również Clay - jedyna osoba ze stada przyjaciółki, którą poznałam na własne oczy.

Rzuciła w moją stronę moją czerwoną sukienkę, którą wybrała sama dla mnie, bo uznała, że moja czarna sukienka w tym wypadku odpada. To jakaś ich tradycja, by nie wkładać czerni? Przecież to jeden z najbardziej eleganckich kolorów.

Sukienka mała duże wcięcie z przodu dekoltu, za które chciałam udusić przyjaciółkę. Ona od zawsze chwaliła się swoją sporą miseczką. Serio, moje piersi tonęły w jej stanikach. Chociaż tyle, że będę miała pewność, że z niej nie wyskoczą. Sięgała do ziemi, jednak jestem pewna, że gdy założę szpilki, będzie równo z moim kostkami. Przeklęte metr siedemdziesiąt trzy. Jedyną rzeczą, która mi się w niej podobała, to duże wcięcie na udzie.

Sprawdziłam rozmiar i rzuciłam opakowanie na komodę obok talerza z ciasteczkami, które długo tam nie pobędą.

Natalie zdążyła w tym czasie wcisnąć się w swoją złotą kieckę, która idealnie obrysowywała jej walory. Jeszcze w liceum zazdrościłam jej figury, którą kusiła wielu mężczyzn, ale szybko przestałam użalać się nad sobą. Przecież to nie zmieni i nie będę wyglądać jak Irina Shayk. Pogodziłam się ze swoimi szerokim i płaskim tyłkiem, pączkiem i drugim podbródkiem.

- Jak wyglądam? - spytała, okręcając się wokół własnej osi.

Uniosłam kciuk do góry, wpychając kolejne ciastko do buzi.

- Myślę, że tym kundlom poleci ślina z pyska jak cię zobaczą.

Nawet nie wiem, w której chwili Vogue trafił w moją twarz.

- Zachowuj się mi tylko tam. - pogroziła. - Nasz Alfa raczej nie należy do przyjaznych.

Coś wspominała o nim. To ten na górze tej całej zacofanej hierarchii. Taki ojciec chrzestny.

Przejął władzę dwa lata temu, gdy jego ojciec zmarł w niewyjaśnionych przyczynach, a on był kolejnym na tronie. Natalie opowiadała, że cała wataha myślała, że 27-latek nie da rady w prowadzeniu stada. Okazało się, że to błędne przypuszczenia.

Podobno ma też dosyć specyficzny charakter, a każdy opowiada o nim, co innego. Niektórzy mówią, że jest strasznie porywczy, bipolarny i ostry, a inni wspominają, że potrafi nawet być zabawny, sympatyczny.

Cokolwiek, pewnie go nie spotkam.

          ______________________________________________________

Jedenasty września. Zapamiętaj tę datę - wreszcie się porządnie nażresz.

Muszę tylko przeżyć Natalie, która od rana truję mi tyłek. Obudziłam się, gdy tylko poczułam na swojej buzi coś zimnego. Okazało się, że to tylko Nat kładzie mi nawilżającą maskę w płachcie. Musiałam ją trzymać dwadzieścia minut, to koszmar jeść w niej płatki.

Później do domu wbiegły dwie lasie, trzymające dwie duże torby. Myślałam, że padnę na kolana, gdy powiedziała mi, że zamówiła kosmetyczkę i fryzjerkę. Kobieto, zbankrutuję. Już widzę, jak znów będę płakać przy bankomacie i ponownie zostanę odciągnięta przez ochronę.

A wiesz, jaki to koszmar, gdy ta pseudo-fryzjerka zaczyna prostować moje loki, a cały pokój zaczyna dymić? Myślałam, że zaraz mi je spali. Nie wspomnę, jak bardzo bolał mnie tyłek. W wygodne krzesła to jednak trzeba zainwestować. Gdy moje włosy były już idealnie proste, upięła je w niskiego kucyka i nałożyła żelu, by pozostały ma swoim miejscu.

Blondynka miała wszystko po sprawie, bo jej już przygotowane włosy, upięła tylko w koka wysoka na głowie.

Chociaż tyle, że skończyło się na lekkim makijażu i mogłam rzucić się na wyrko. No co? Trzeba się przygotować na pięć godzin chodzenia w szpilkach.

Mój błogi odpoczynek trwał, aż do momentu, kiedy przyjaciółka wtargnęła do mojej jaskini, oznajmując mi, że przybyła już taksówka.

Droga nie okazała się tak długa, a jeszcze pojawiliśmy się do tego przed czasem. Mówiłam, by zajść do McDonalda, ale nie.

Wyszłam wraz z dziewczyną z wozu, by po chwili zobaczyć szerokie schody, przez które poruszało się sporo osobników. Czułam się normalnie, jakbym wchodziła po Oscara.

- Tylko proszę, bez tych twoich żarcików. - zagroziła mi, gdy powoli wchodziliśmy przez schody.

- No weź - jęknęłam. - A jak rozbawię towarzystwo?

Olała moją wypowiedź, wchodząc na sali. No nie powiem, dziani ludzie. Całe pomieszczenie górowało w złoto-białych kolorach. Dekoracje przypominały trochę średniowieczny styl, ale przyznam, że wyglądało dosyć zachwycająco. Po prawej stronie znajdowało się dużo, małych stolików, przez które lawirowali kelnerzy z różnymi przysmakami. Gdzieś dalej dostrzegłam bufet i szwedzki stół. Zapamiętać. Na wprost było podwyższenie, które na razie było zajęte przez orkiestrę.

Natalie witała się z niektórymi, czasami skinęła głową, a ja szłam jak pies za nią. Obserwowałam, jak niektórzy taksują mnie przenikliwym i drwiącym wzrokiem. Czują, że jestem człowiekiem? Ciekawe, czym pachnę.

Uśmiechnęłam się, gdy dostrzegłam zbliżającego się Claya. Dzięki Bogu ktoś znajomy.

- Witam moje piękne siksy. - zgarnął nas w ramiona. - Jak imprezka?

- Średnio. - wymsknęło mi się, a ja Nat posłała mi kuksańca.

- Wiadomo, kiedy zaczną?

- Czekają na Alfę, któremu raczej nie za bardzo śpieszy się na zaręczyny siostry. - zaśmiał się, ale nagle spojrzał na coś za nami. - O! idzie.

Odwróciłam również swój wzrok, by dostrzec wysokiego, jak to na wilkołaka przystało, umięśnionego, trudno nie zauważyć muskulatury w opinającej go białej koszuli, mężczyznę.

Trochę przydługie włosy miała zaczesane do tyłu, a jego ręka co chwila przejeżdżała przez kilkudniowy zarost. Przenikliwym i tajemniczym wzrokiem taksował każdego, kto wpadł mu w oko.

Nagle jego wzrok spoczął na mnie. Stanął w miejscu, marszcząc brwi, a ja przez chwilę myślałam, że jego oczy zabłyszczały innym kolorem. Było to widać nawet z daleka.

Usłyszałam dziwny świst powietrza obok mnie, więc odwróciła swój wzrok w stronę Natalie. Spojrzała na mnie z przerażeniem, a ja nie wiedziałam, co się dzieje. Okazało się, że nie tylko przyjaciółka patrzy na mnie. Całe pomieszczenie wbijało we mnie wzrok. Głośne warczenie spowodowało, że podskoczyłam w miejscu. Z natłoku emocji nawet nie wiem, kiedy osunęłam się na ziemie.

 Z natłoku emocji nawet nie wiem, kiedy osunęłam się na ziemie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 14, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

nocny koszmar [werewolf]Where stories live. Discover now