Część pierwsza

5.4K 242 158
                                    


Tweet wisiał w sieci ledwie cztery minuty, zanim został zauważony i skasowany przez jego menedżera.


Najwidoczniej cztery minuty wystarczyły, żeby legiony fanów go dostrzegły, zescreenowały i podały owe screeny dalej, tak namiętnie, że gdy Louis się obudził, na ten temat napisano już kilka artykułów.


Jego telefon ledwie był w stanie przetworzyć wszystkie powiadomienia, jakie otrzymał przez noc, a nawet nie zdążył jeszcze, a niech to szlag, napić się herbaty. Nigdy więcej nie zamierza być uprzejmym.


Ani nie zwracać uwagi na to, co przyciska, tak, że w rezultacie cały świat może przeczytać wiadomość, która powinna być prywatna.


Ani nie podbijać do sławnych gwiazd muzyki pop za pośrednictwem osób trzecich. Tego też powinien unikać.

*

Przez kilka lat bycia na świeczniku Louis odwalił solidną porcję numerów. Odpyskowywał nieprzygotowanym, opryskliwym pismakom, udzielał niestosownych odpowiedzi podczas talk show, stroił miny na czerwonym dywanie i w towarzystwie. Kłótnia na twitterze z jego udziałem była do tego stopnia imponująca, że do dziś robi za gwiazdę, do której można się zwrócić, gdyby ktoś miał ochotę zaaranżować fałszywą wymianę zdań, o ile tylko pasuje do kontekstu – a zazwyczaj tak jest; Louis jest dość wszechstronny jeśli chodzi o pracę, życie czy publiczne okazywanie niechęci. Wraz z Zaynem spotykają się przynajmniej raz w miesiącu, by się naćpać i czytać na głos bzdury o tym, co rzekomo robili, opowiadane przez ich bliskich znajomych.


Louis odwalił w życiu solidną porcję numerów. Wiedział, co i jak.


Pierwszy zjawił się Niall, czego można się było spodziewać. Niall był najbardziej łebskim, przebiegłym i powściągliwym facetem, jakiego Louis miał zaszczyt poznać. Był synem producenta, który za życiowy cel obrał sobie przepuszczanie rodzinnej fortuny, dopóki nie wpadł na Louisa przy barze. Niall dostrzegł w nim coś, coś, co sprawiło, że miał ochotę wsadzić go do swojego odrzutowca wprost do LA i nigdy więcej nie wracać. To on sprawił, że Louis stał się tym, kim jest, namawiał go na rzeczy, których w życiu by nie zrobił i odwodził od projektów, za udział w których oddałby życie; posyłał mu złośliwe uśmieszki, gdy ponosili łatwe do przewidzenia porażki, i gdy filmy Louisa wybiły się na tyle, że osiągnął poziom sławy umożliwiający mu ujawnienie swojej orientacji przy jednoczesnym zachowaniu pozycji.


W zamian za to Louis pozwalał, żeby Niall przychodził bez zapowiedzi i zjadał mu jedzenie, jednocześnie robiąc sobie z niego jaja.


(W zamian Louis obiecywał sobie, że nigdy nie opuści Nialla, oraz że nigdy nie rzuci robienia filmów, nawet gdy będzie gruby, stary i wszyscy będą się z niego śmiać.)


„Harry Styles?" – spytał Niall, gdy przestał go wreszcie truć, żeby zrobił mu śniadanie. „Gość się ujawnił jakieś dwa dni temu, tak czy nie? Tommo, widzę, że nie tracisz czasu, żeby go złowić."


„Nikogo nie łowię, Niall, proszę cię" – odparł. Miał takie pobożne życzenie, trochę sobie fantazjował o tym i owym. Harry Styles był uroczy. I wolny. I biseksualny. Ale nic poza tym. Louis był pewien, że nic z tego nie wyniknie.


„Och, droga Gemmo, wyświadczysz mi przysługę?" – powiedział Niall skrzeczącym, piskliwym głosikiem, idealnie naśladując przy tym głos Louisa (nie żeby kiedykolwiek zamierzał to przyznać). „Mogłabyś, proszę cię bardzo, podać mi numer twojego bra..."


Louis przerwał mu, fucząc ze złością, protestując równie skrzecząco i piskliwie, że wcale tak nie napisał, że nic takiego nie miało miejsca, i że wcale brzmi w taki sposób. W ogóle.

walk my days on a wire [LARRY STYLINSON] [TŁUMACZENIE PL] Where stories live. Discover now