Mężczyzna siada na krześle obok i unosi moją twarz. Czuję niezrozumiałe i na pewno niedozwolone przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie jego palce dotykają mojej skóry. Z jednej strony oddycham z ulgą, gdy odsuwa dłoń, ale z drugiej chcę by dotknął mnie jeszcze raz. To jest chore. To na pewno nie jest normalne.

- Tylko co? Wytłumacz mi, bo niczego nie rozumiem, Izzy - prosi. Patrzy na mnie tymi swoimi niezwykłymi oczami i nagle nie chcę przestać w nie patrzeć. Mała niebieska część prawego oka tak bardzo kontrastuję z ciemnym kolorem, który znacznie przeważał. To takie pokręcone. - Mówisz, że oceny to nie jest wina Jima. Mógłbym w to uwierzyć, ale widziałem was. Ten facet był agresywny. Na litość boską, ty się go bałaś!

Chowam twarz w dłoniach. Nie chcę, żeby w moich oczach znalazł potwierdzenie swoich słów. Jednak Alex nie odpuszcza tak łatwo. Delikatnie łapie za moje nadgarstki i jeszcze ostrożniej odsuwa je od mojej twarzy. Prawdopodobnie boi się, że zrobi mi krzywdę, bo dopiero kilka dni temu lekarz zdjął mi gips.

- Widzę, że kulejesz Izzy. Widziałem też jak dwa tygodnie temu ochraniałaś swój brzuch i jak jeszcze wcześniej ukrywałaś nadgarstek - dodaje. Nie mogę nic zrobić. Jestem bezbronna. On domyśla się prawdy. - Wiem z czym mam do czynienia. Wiem, z czym ty masz do czynienia. Potwierdź to tylko, żebym miał pewność.

Kręcę głową. Milczę. Boję się. Alex nie tylko domyśla się wszystkiego. On zna prawdę. Ale nie wie, że ta prawda może go zranić.

- Izzy, proszę. - Niemal błaga. Nie mam pojęcia co robić. - Proszę. powiedz słowo, a to się skończy. Zadzwonię do twojego taty i na..

- To nic nie da! - krzyczę bezmyślnie. Ściszam głos, żeby nikt z korytarza nas nie usłyszał, ale nie kończę mówić. - On jest taki sam. Chcesz dzwonić też na policję, tak? - Alex jest tak zaskoczony, że daje radę tylko kiwnąć głową. - Proszę bardzo, ale to ci nic nie da. Mój ojciec jest policjantem. Przyjechaliśmy tu, bo go przenieśli, a później dali awans. Szanują go. Dzwonienie do niego lub na policję nie zmieni zupełnie nic, a tylko skrzywdzi ciebie.

Chowam twarz w dłoniach, błagając samą siebie, żebym nie wpuściła łez do oczu. Czuję dłonie mężczyzny na moich biodrach. Wzdrygam się, więc cofa je pośpieszni. Przez chwilę czuję się tak jak w domu - oblężona, zagrożona, bezbronna. A później zerkam na niego. Nie chce zrobić mi krzywdy. Znów próbuje mnie dotknąć, ale tym razem ostrożniej, wolniej. Zachęca mnie do odkręcenia się w jego stronę, potem kuca tuż przede mną. Zanim jednak ma szansę się odezwać zadaję pytanie. Pytanie, które krąży w mojej głowie już od dawna.

- Dlaczego to robisz?

Mężczyzna marszczy brwi. Nie rozumie mnie od razu.

- Jestem twoim nauczycielem, Isabel - odpowiada, choć dobrze wiem, że nie mówi całej prawdy. - Muszę dbać o twoje dobro.

- Inni nauczyciele tego nie robią - oponuję.

- Ależ robią.

Kręcę głową. Wciąż nie do końca mnie rozumie.

- Inni nauczyciele nie pomagają w ten sposób. Nie dotykają uczennic, nie całują ich - wypalam, ale dobrze że tak się stało. I tak musieliśmy porozmawiać na ten temat. - Reszta kadry nie troszczy się o mnie czy inne uczennice w taki sposób.

Mogłabym pomyśleć, że jest zboczeńcem. Już dawno to rozważałam. Jednak wystarczy jedno spojrzenie na jego twarz i wszystkie tego typu myśli znikają. Nie wiem w jaki sposób, ale zaczynam mu ufać. Już nawet nie zwracam się do niego per pan. Nie, kiedy jesteśmy sami.

Alex zabiera dłonie z mojej talii i delikatnie kładzie je na moich łydkach. Patrzy mi prosto w oczy.

- Jeśli chcesz, żebym przestał po prostu mi powiedz. Obiecuję, że skończę jeśli tego właśnie chcesz - zapewnia. Wierzę mu. Jakaś część mnie mówi, że to irracjonalne, ale reszta ją ignoruję. - Po prostu powiedz mi co mam przestać robić, dobrze Izzy?

Potrząsam głową i opieram ją na dłoniach, próbując pozbierać myśli. Nie przyznam tego, ale nie chcę, żeby kończył z tym co robi. Gdzieś w środku podoba mi się to, ale rozsądek podpowiada mi, żebym była ostrożna.

- Nie... Nie chcę, żebyś mnie całował.

Wcale nie jestem taka pewna tych słów, ale nie mogę ot tak pozwolić nauczycielowi się całować!

Alex kiwa głową. Jego twarz ma poważny, ale jednocześnie łagodny wyraz. Jest taki przystojny.

- W porządku. Nie będę cie więcej całował, Izzy - obiecuje. Chcę zapytać dlaczego zrobił to wcześniej, ale nie daje mi szansy dojść do słowa. - A teraz zdecydujmy co robić w związku z.. twoją sytuacją.

Wzdycham ciężko. Tu nie ma dobrego sposobu na oddalenie problemu. Nie wystarczy poprosić Alexa, żeby o tym zapomniał albo Jima i ojca, żeby przestali.

- Z tej sytuacji nie ma wyjścia, Alex. - Nadal nie przyzwyczaiłam się do zwracania się do niego po imieniu, ale, co śmieszne, to jest mniej dziwne niż mówienie do niego per pan. - Nie da się nic zrobić.

Mężczyzna lekko ściska moje nogi. Nawet kiedy kuca przede mną czuję, że jest odważniejszy, silniejszy.

- Zawsze jest jakieś rozwiązanie - przeciwstawia się. - Powiedziałaś, że jeśli zadzwonimy po pomoc, coś złego się stanie. Mówiłaś, że twój ojciec jest taki sam jak Jim. Miałaś na myśli, że.. będzie go bronił?

Kiwam głową, potwierdzając.

- Miedzy innymi.

- Twój tata na pewno jakoś zareaguje...

- Masz rację. Na pewno nie będzie siedział bezczynnie, kiedy dowie się o co oskarżam jego przyjaciela - śmieję się gorzko. - To nie jest taki typ ojca, za jakiego go uważasz.

Widząc, zszokowaną minę Alexa orientuję, że powiedziałam za dużo.

Nie jesteś sam(a)Where stories live. Discover now