*24*

3.8K 217 11
                                    

Alex wstaje natychmiast i wyciąga telefon z kieszeni. Również się podnoszę. Jestem zdezorientowana i chyba trochę przestraszona.

- Co robisz? - pytam. Mój głos drży.

Mężczyzna zerka na mnie, ale musiałam go nieźle zaniepokoić, bo rezygnuje z odwrócenia wzroku i skupia uwagę na mnie.

- To, co powinienem już miesiąc temu - odpowiada pewnie. - To trzeba zakończyć, Izzy. Zadzwonię na policję anonimowo i powiem, że jestem zaniepokojony i muszą to sprawdzić. Albo opowiesz im jaka jest sytuacja i poprosimy, żeby załatwili to dyskretnie.

Nadal nie jestem przekonana. Mam przeczucie, że to się źle skończy. To nie jest takie proste. To jest znacznie bardziej skomplikowane.

Kręcę szybko głową. Oszołomiona całą tą sytuacją, muszę zebrać myśli, więc zaczynam chodzić po klasie.

- Policja będzie potrzebowała dowodów. Nie mam żadnych - zaczynam mu tłumaczyć. - Jeśli zgłosisz to anonimowo, Jim i tak pomyśli, że to ja, powie ojcu i wcale nie będzie kolorowo. - Wplątuję palce we włosy i kucam. Mówię dalej, ale nie wiem czy do Blacka czy do siebie.- To nie jest takie łatwe jak wszyscy myślą. Trzeba przemyśleć każdy krok i każdą możliwość. Wiem to z doświadczenia. Próbowałam już prostych sposobów, ale żaden nie zadziałał.

Czuję ciepłe, ciężkie dłonie na swoich ramionach. Biorę głęboki wdech, mając nadzieję, że przywróci on czystość umysłu. Muszę zacząć jasno myśleć, bo inaczej tylko ośmieszę się przed Alexem.

- Ale teraz jest inaczej, Izzy. Teraz nie jesteś sama - zapewnia mnie. - Teraz jestem jeszcze ja.

Przeraża mnie moc w jego głosie. Brzmi groźnie, ale ja nie mam się czego bać. Na pewno nie jego. Zastygam, uświadamiając sobie, że Alex sprawia, że czuje się inaczej; że jego głos działa na mnie dziwną siłą, a mi się to podoba.

- Pomogę ci - obiecuje. - Wyjdziesz z tego, okej? Spójrz na mnie.

Ociągam się. Boję się go, ale nie tak jak Jima czy ojca. Boję się, bo zaczynam mu za bardzo ufać. Boję się, bo gdybym zaufała mu tak bardzo jak tego pragnę mógłby mnie kiedyś zawieść. Dlatego nigdy za bardzo nie ufałam ludziom. Nie przywiązywałam się do nich, bo mogli mnie później skrzywdzić.

Słyszę ciężkie westchnienie.

- Wiem... Wiem, że możesz myśleć, że jestem ..dziwny albo nienormalny. Pewnie nawet mnie o coś posądzasz. Rozumiem to. Pewnie pierwszy raz jesteś w takiej sytuacji. Ja też. Nie mam pojęcia co robić. - Przerywa. Chyba po to, żeby zastanowić się nad kolejnymi słowami. Przez chwilę myślę że chodziło mu o moją sytuację w domu, dopiero po chwili uświadamiam sobie, że zapewne ma na myśli całą tą pokręconą sprawę, zawiązaną z jego pomocą, pocałunkiem i wieloma innymi rzeczami, których jeszcze nie rozgryzłam. - Pozwól sobie pomóc. Dam radę, przysięgam.

Podnoszę głowę. Nie powinien tego mówić. Przez takie słowa moje zaufanie do niego może niebezpiecznie wzrosnąć. Złożył obietnicę. To zawsze jest ryzykowne.

A ja mimo wszystko chcę, żeby mi pomógł. Jednak cudem jest znalezienie wyjścia z tej sytuacji i podołanie wyznaczonym zadaniom. Muszę mieć niepewność wypisaną na twarzy, bo Alex od razu zaczyna kontynuować.

- Nie z takimi rzeczami miałem już do czynienia i zawsze razem z kumplami znajdowaliśmy wyjście. Tym razem też tak będzie. Będziemy siedzieć po szkole tyle, aż coś wymyślimy.

Łzy podchodzą mi do oczu. Tak wiele bym oddała, żeby to co mówi stało się prawdą.

- Chciałabym, ale nie mogę zostawać po lekcjach. Jim zna mój plan - dodaję. - Muszę wracać do domu od razu po skończonych zajęciach.

Nie jesteś sam(a)Where stories live. Discover now