Rozdział 6. Kawiarnia

141 20 1
                                    


Wendy jechała tramwajem i zajmowała się wyglądaniem na szarą, smutną i zmęczoną. Przynajmniej nie wyróżniała się zewnętrznie z tłumu. Wewnętrznie za to nie mogła się zdecydować, czy wpadać w panikę, czy może tylko w czarną rozpacz.

Kontakt, który miał ją przejąć po przybyciu do Francji, został aresztowany. Kwestią czasu pozostawało, kiedy i ona sama wpadnie w ręce przeciwnika. Dostała wprawdzie kapsułkę z cyjankiem, ale przy swoim szczęściu pewnie zgubiła...

Zaraz, nie panikuj, powtarzała sobie w myślach. Trzeba się zastanowić, ile ONI mogą wiedzieć. Zakładając, że szef siatki „Shepherd" wszystko by wyśpiewał – dowiedzieliby się, że czekał na przybycie agentki. Mogli też poznać jej kryptonim – „Estelle". I to wszystko. Francuzi nie znali tożsamości nowej wysłanniczki z Londynu, nie wiedzieli, jak wygląda: szczegóły znał tylko sam Londyn. Czyli właściwie Wendy miała spore szanse, żeby jeszcze przez jakiś czas pozostać na swobodzie. W razie, gdyby zrobiło się naprawdę gorąco, miała drugą legendę, farbę do włosów i dobrze ukryty drugi komplet dokumentów, na nazwisko Odette Bernard. Ale to już w ostateczności.

A gdyby spróbować się przedostać do Fréjus na własną rękę? Jeśliby zaryzykowała, mogłaby dać sobie radę. Zaraz, i co dalej? Nie ma przecież żadnych kontaktów w tamtejszym ruchu oporu, a skoro w Le Mans zdarzyła się wpadka, to i tam może nie być bezpiecznie. Niemcy nie wiedzieli, kim jest Estelle, ale mogli wydobyć z aresztantów, po co przyjechała i dokąd zmierza.

Kiedy nie wiadomo, co robić, trzeba kogoś zapytać. Powiadomić centralę o wpadunku „Shepherda" i poprosić o wytyczne? Przecież Niemcy zostali teraz postawieni na równe nogi. Po aresztowaniu agenta będzie im zależało, żeby przy okazji wpadło jak najwięcej osób powiązanych z siatką „Shepherd", a to znaczy, że na pewno będą nasłuchiwać, co w eterze piszczy. Każda podejrzana transmisja będzie wystawać jak chory kciuk.

Trzeba się przyczaić, przeczekać, zobaczyć, jak się sprawa rozwinie. Za kilka dni, kiedy Niemcy pomyślą, że już wszystkich zgarnęli, Wendy nada meldunek z bezpiecznego miejsca. A na razie zacznie zbierać informacje na własną rękę: chodzić, obserwować, słuchać. Czasem może zarygluje niemieckiego oficera w toalecie albo spuści powietrze z opon wojskowej ciężarówki. Albo zauważy coś użytecznego, nie będzie całkiem marnować czasu.

Jedno jest pewne: żeby uniknąć nieszczęścia, powinna wtopić się w tłum. A to znaczy, że musi podjąć pracę. Każdy, kto nie pracuje, jest podejrzany i może trafić na roboty do Rzeszy. A ten kierunek zupełnie jej nie pasuje.

Wendy wróciła do hotelu jeszcze przed godziną policyjną, zjadła w restauracji skromną kolację, a potem poszła spać. Najpierw dokładnie sprawdziła, czy drzwi na pewno są zamknięte, a radiostacja na pewno schowana w nieoczywistym miejscu.

Następnego dnia, po skromnym śniadaniu, wyszła na miasto, aby zająć się wtapianiem się w tłum. Stała w kolejkach, przemierzała ulice i miała wrażenie, że gapi się na nią każdy Niemiec – nawet jeśli stał tyłem.

Dużo słuchała. Ludzie z ożywieniem dyskutowali o tym, co się działo w Afryce, i o ogromnych fortyfikacjach budowanych przez okupanta na wybrzeżu. Ktoś narzekał na ceny żywności, inny martwił się o krewnych wywiezionych na roboty. Chodziły też słuchy o tajemniczym wehikule, który grasował nocami po drogach pod Le Mans – prawdopodobnie tym samym, o którym Wendy słyszała w kolejce poprzedniego dnia. Jedni mówili, że to nowy czołg, który patroluje okolicę w poszukiwaniu alianckich komandosów, drudzy – że wojacy z miejskiego garnizonu urządzają po nocach wyścigi zarekwirowanymi autami sportowymi. Wendy słyszała te pogłoski już po raz kolejny i uznała je za istotne. Do osobnej szufladki w mózgu odłożyła myśl, że powinna o tym wspomnieć w swoim pierwszym raporcie, kiedy już się zrobi względnie bezpiecznie.

Kryptonim EstelleWhere stories live. Discover now