-Daj to.

Podszedłem zdecydowanym krokiem.

-Nie.

Czy ja się przesłyszałem? Ma czelność jeszcze prostestować?!

Próbowałem mu ją wyrwać, ale uciekał z nią tak szybko, że nie zdołałem jej chwycić. W pewnym momencie zauważyłem, że się ze mnie nabija.

Oj tego ci nie popuszczę... jeszcze nie znasz gniewu Min Yoongiego!

Chwyciłem mocno jego nadgarstek uniemożliwiając mu ucieczkę. Drugą przekręciłem do tyłu, złączając je obie.

-Teraz ja pobawię się w policjanta...

Powiedziałem z chytrym uśmiechem, ale przerwał mi to, ból sprawiony przez kopnięcie mnie w czułe miejsce. Nie dałem rady ustać na nogach, więc mimowolnie puściłem go.

-Nie sądzę...

Stanął przede mną patrząc z góry.
Wychylił rękę w moją stronę, by pomóc mi wstać. Podniosłem się widząc jego nie schodzący z twarzy uśmiech, który o dziwo mi się udzielił, a to nie jest wcale takie proste.

-Jestem pod wrażeniem...

-Lata szkoleń się opłaciły haha!

Oparłem się o szafkę i zmrużyłem oczy. To tak cholernie bolało.

-Może jednak?

Jeszcze raz spojrzałem na leżące samotnie skręty. Zagryzłem dolną wargę.

-Tylko jeden.

Chwyciłem jednego i od razu zapaliłem. Po może siedmiu minutach zacząłem odczuwać jego działanie. Wszystko poszło w zapomnienie. Liczyłem się tylko ja i używka. Zaciągnąłem się po raz kolejny. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Uczucia jest ciężko zmienić.

-Jimin umiera w szpitalu. Powiedział, że mu się podobam. Ale jak można w ogóle coś do mnie czuć.

Zaśmiałem się sam z siebie. Uznałem to za bardzo zabawne.

-Hobi mnie rzucił. Dobrze zrobił! Jestem strasznym człowiekiem. Mówiłeś żebym nie robił głupot? Za późno.

Znów wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem. Nawet nie wiecie jak trawka zmienia ludzi.

***

-Ugh...

Otworzyłem rozespane powieki. Głowę przeszywał niewyobrażalny ból. Dopiero później zorientowałem się, że siedzę na parapecie z nogami na zewnątrz budynku, a okno było otwarte na oścież. Nagle usłyszałem czyjś głos z dołu.

-Yoongi nie rób tego. Popełnisz wielki błąd!

Wychyliłem się delikatnie, aby zobaczyć kto to.

-Taehyung...

Wyszeptałem po czym znów wróciłem do mieszkania zamykając już okno. Rzuciłem się na kanapę i westchnąłem. Oddychałem dość opornie. Jakoś nie mogłem nabrać wystarczającej ilości powietrza do płuc. Po chwili do moich uszu doszło pukanie do drzwi.

-Yoongi mogę wejść?

-Nie! Idź sobie.

-Wchodzę.

Jak powiedział tak zrobił, a mi już było wszystko jedno. Rozglądnął się po pomieszczeniu i zmarszczył nos.

-Paliłeś?

-Może. I co z tego?

-To, że to nie tytoń tylko zabronione zioło. Nie wiem czy pamiętasz, ale nadal jestem komendantem i powinienem to zgłosić.

-Wszystko mi jedno.

Wzruszyłem ramionami, a on znów podszedł do okna i je otworzył.

-Jesteś moim przyjacielem, więc przymknę na to oko.

-Przyjacielem?

Dopytałem z niedowierzaniem.

-A kim.

Prychnął, jakbym zapytał o rzecz oczywistą. Usiadł obok mnie, a ja patrzyłem na niego nic nie rozumiejąc.

-Czy mógłbyś wyjść? Za bardzo mi przypominasz...

-Hoseoka, wiem.

Dokończył, a ja odwróciłem od niego wzrok.

-Słyszałem o tym co się stało. Nie możesz się przez to wyniszczać.

-To moje życie i nikt nie powinien się do tego wtrącać.

-Na was obojgu mi zależy.

Westchnął po czym spuścił wzrok na dłonie. Nie miałem pojęcia dokąd ta rozmowa zmierza.

-Można by powiedzieć, że mam tylko was.

Uśmiechnął się delikatnie, a mi mimo wszystko zrobiło się trochę cieplej na sercu.

-Znam Hobiego na tyle dobrze, że gdyby coś ci się stało, załamałby się. W sumie nie tylko on. Jimin zapewne również. Nie rób im tego. I mi też.

Oparłem głowę o jego ramię, a te wszystkie emocje wyszły na światło dzienne. Moje policzki po raz, nie wiem który pokryła słona ciecz.

-To tak boli Tae. Nie wiem co ze sobą zrobić. Nie mam już żadnego celu w życiu.

Obrócił mnie w swoją stronę i wtulił w siebie, by dać mi wsparcie. Byłem mu wdzięczny za to, że mnie nie posłuchał i postanowił wejść do mieszkania. Poczułem się trochę lepiej. Hoseok miał rację. Tae to naprawdę wspaniały człowiek i przyjaciel.

-Nie płacz już, bo mi się to udzieli.

Uśmiechnął się troskliwie. A ja się zaśmiałem przez łzy.

-Chcesz chusteczkę?

Zapytał, a ja kiwnąłem głową. Wyciągnął z kieszeni biały materiał i dał mi do ręki. Wytarłem je i przez chwilę bawiłem się nią.

-Kochałeś go, co?

Uniosłem na niego wzrok.

-Oczywiście... jak nikogo innego.

-Musisz mu pokazać swoją miłość. Postarać się jak nigdy wcześniej. Mogę ci pomóc jeśli będzie trzeba.

-Wiesz co? Muszę się zastanowić, ale dzięki za dobre intencje.

Poklepał mnie po ramieniu po czym wyszedł.

The culprit is only one! «~YOONSEOK~»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz