29

7K 245 25
                                    

*Miesiąc później*
*Mike*
Od trzech tygodni z Leną jest coś nie tak...mam wrażenie, że się głoduje. Chodź słaba, zmęczona, bez jakichkolwiek sił do życia. Zawsze gdy pytam jej o co chodzi kończy się to kłótnią. Tak jest i teraz. Wczoraj zapytałem co się dzieje, ona zaczęła krzyczeć żebym nie wtrącał się w nie swoje sprawy, że nic jej nie będzie i tak skończyło się, że od wczorajszego popołudnia nie odzywa się do teraz. A jest piętnasta. Dzwoniłem wiele razy, pisałem ze sto sms'ów ale nic. Żadnego znaku życia. Jeśli nie odezwie się w ciągu godziny pójdę do niej.

*20 minut później*
Chodzę po parku i nie wiem co ze sobą zrobić. Myślę nad tym aby do niej pójść ale nie chce się tak narzucać. Poczekam do tej szesnastej. Nagle z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk jednego z naszych kawałków "She's Kinda Hot". Spojrzałem na wyświetlacz z nadzieją, że to Lena. Jednak moja nadzieja zgasła gdy zobaczyłem, że to Hope.

-Hej Hope- powiedziałem marnie, gdy usłyszałem jak pociąga nosem od razu się ożywiłem.
-Co się dzieje?!- krzyknąłem.

-M-Mike, Lena jest w-w szpitalu. Podobno zasłabła gdy wróciła do domu ze spaceru. L-leży w szpitalu niedaleko parku. Proszę cię przyjdź...- wyszlochała.

-Już biegnę Hope! Za pięć minut będę!- rozłączyłem się i zerwałem do biegu. Coś ty zrobiła maleńka...

Wbiegłem do szpitala jak poparzony. Od razu skierowałem się do recepcji.

-G-gdzie leży Lena Black?- zaciąłem się lekko. Tak, mają takie same nazwiska.  Recepcjonistka, nie przepraszam wytapetowana lalka spojrzała na mnie uśmiechając się zadziornie.

-Hm wiesz mogę ci powiedzieć...ale może najpierw skoczymy na tyły i się troszeczkę zabawimy co?- przygryzła wargę. No kurwa błagam... Wywróciłem oczami.

-Powiedz mi gdzie ona leży czy kurwa mam sobie sam poszukać?!- warknąłem.

-No przestań, chodź tylko chwilka i wrócimy.-nie dawała za wygraną.

-Posłuchaj tapeciaro lepiej gadaj mi w tej chwili gdzie ona leży albo źle się to skończy...- zacisnąłem zęby.

-Ale...- chciała coś powiedzieć ale przerwał jej cichy głos za mną.

-Mike...-odwróciłem się, a za mną stała zapłakana Hope. Od razu podszedłem do niej i przytuliłem mocno na co ona wybuchła płaczem.

-Hope...gdzie ona jest? Co się z nią dzieję?- pytałem spanikowany. Gdy zobaczyłem, że jej ciężko poprowadziłem ją do krzesełek i usiadłem tuląc ja do siebie.

-O-ona głodziła się od prawie miesiąca...prawie nic nie jadła ani nie spała. Ch-chodziła spać późno, a rano wstawała szybko aby iść biegać. Nie dała nikomu do siebie dojść...Mike...-spojrzała na mnie.
-Jeszcze tydzień, dwa i by tego nie przeżyła.- ponownie zaczęła głośno płakać. W moich oczach również pojawiły się łzy.

-A-ale jak to? Dlaczego ona to zrobiła?- szepnąłem.

-Nie wiem Mike...nie wiem. Nie chce nikomu powiedzieć. Pogadaj z nią proszę...myślę, że to ma coś wspólnego z jej rówieśnikami w szkole... zresztą od nas że szkoły pewnie też.- szepnęła pociągając nosem.

-Już spokojnie Hope... zaprowadź mnie do niej proszę...muszę ją zobaczyć.

-Tak tak, chodź.- wstała i skierowała się w stronę korytarza po lewej stronie.

Na korytarzu zobaczyłem naszych przyjaciół oraz rodzinę Hope i babcię Leny. Dziewczyna  zatrzymała się przy dali numer 57 i popatrzyła na mnie.

-Tutaj leży... spróbuj Michael.- powiedziała i podeszła do Luke'a siadając mu na kolana i wtulając się w niego.

Spojrzałem na przyjaciół z wątpieniem na co wszyscy uśmiechnęli się lekko i pokazali kciuki w górę. Uśmiechnąłem się lekko. My to jesteśmy zgrani. Wziąłem dwa głęboki wdychy i wydechy i wszedłem do sali. Zobaczyłem tam całą bladą odwróconą tyłem do drzwi.

-Kimkokwiek jesteś wyjdź- mruknęła.

-Coś ty zrobiła Lenka...- szepnąłem na co od razu się podniosła i odwróciła.

Zrobiła to tak gwałtownie, że zakręciło jej się w głowie. Podbiegłem od razu do niej i złapałem ją za rękę. Dziewczyna zabrała rękę i spuściła głowę.

-Idź stąd Mike.- szepnęła.

-Dlaczego Lena? Nikt nie wie co się z tobą dzieję...martwię się.

-To przestań.- mruknęła załamującym głosem.

-Nie przestanę Lena. Kocham cię, więc nie zostawię cię rozumiesz?- spojrzała na mnie z nadzieją i nagle pękła popłakała się jak małe dziecko.

-Shh maleńka już dobrze...-szepnąłem przytulając ją.

-M-Mike...ty nie możesz mnie kochać...

-A to niby dlaczego?

-Jestem beznadziejna- szlochała.

-Przestań! Nie wiem kto ci takich głupot nagadał ale nie mów tak! Wszyscy cię kochamy. Oni tam siedzą i się martwią rozumiesz? Lena jesteś dla nas ważna, potrzebujemy cię...a zwłaszcza ja. Dla mnie jesteś idealna, a to co zrobiłaś było strasznie głupie i nieodpowiedzialne. W ogóle dlaczego Lena? Dlaczego to zrobiłaś? Jeszcze trochę i bym cię stracił...wszyscy by stracili.- pierwsze łzy popłynęły mi po twarzy.

-Mike...ja poprostu nie mogę już tak dłużej. Mam dość ciągłego wyzywania, wytykania palcami, obgadywania za plecami gdy myślą, że nie słyszę, śmiania się w twarz i jeszcze to co zrobili...- załamał się jej głos. Okeej...teraz to się wystraszyłem...

-Lena co i kto ci coś zrobił? Musisz mi powiedzieć.- powiedziałem szybko lekko spanikowany.

-M-Mike...ja nie umiem- zapłakała.

-Musisz maleńka...wiem, że to trudne ale muszę wiedzieć co się stało.- powiedziałem przyciągając ją mocniej. Jezu...jaka ona chudziutka.

-Nie cały miesiąc temu gdy szłam parkiem zaczepili mnie chłopaki z waszej szkoły... zaczęli mnie popychać, wyzywać, a nawet od czasu do czasu bić. Krzyczałam... krzyczałam aby mnie zostawili, aby ktoś mi pomógł, ale nikogo nie było. Oni... zaczęli mnie rozbierać...Mike oni wiedzieli mnie praktycznie nago. Zaczęli się śmiać, że jestem ochydne, że wyglądam jak świnia...- płakała. Rozumiem, że więcej mi nie powie.

-Kochanie...musisz mi powiedzieć jak wyglądali... przepraszam, wiem powinienem dać ci spokój ale muszę się z nimi rozprawić...-pociagnęła nosem i zaczęła mówić.

-Jeden miał kolczyk w nosie i postawione włosy...drugi był umięśniony...brunet... było jeszcze dwóch ale oni stali z tyłu i...i nagrywali to wszystko.- na ostatnie zdanie wyła jak bóbr. Tayler, Billy, Marta i Kevin... pożałują tego.

-Skarbie ja teraz polecę coś załatwić i przyjdą do ciebie dziewczyny dobrze? Powiedz im co się stało proszę cię. Obiecuję, za niedługo wrócę, dobrze?- pokiwała głową.

-Kocham cię.- szepnąłem i pocałowałem w czoło. Skierowałem się w stronę drzwi.

-Mike!- usłyszałem gdy miałem łapać za klamkę.

-Tak?- zapytałem z lekkim uśmiechem.

-Ja ciebie też.- odwzajemniła leciutko uśmiech.

-Ale ja ciebie bardziej maleństwo...ja ciebie bardziej.- szepnąłem i wyszedłem.

Wszyscy wstali jak na zawołanie i spojrzeli na mnie.

CDN

★★★★★★★★★★
Hejka😇
Wybaczcie, że rozdziałów nie ma tak często ale moja wena szwankuje. 😐
Postaram się to jakoś nadrobić.
Oczywiście dziękuję za komentarze, głosy oraz cierpliwość.
Do następnego serdelki! 😇❤😘

Only friends? No.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz