Drugi Odłamek - Powrót

254 35 27
                                    

Szłam przez gęsty las, pełen nor i pułapek. Szukałam czegoś, nie wiem do końca czego, a wokół mnie były tylko drzewa, a pomiędzy nimi odbijało się echo czyjegoś głosu, moje imię. Szłam wręcz po omacku, jak wtedy gdy babcia wzięła mnie na spacer po lesie nocą, próbując znaleźć źródło dźwięku by dowiedzieć się co tutaj robię, a kryształki wokół mnie rozbłyskały, gdy się do nich zbliżyłam. Przydałby mi się teraz Ukyo... miał lepszy słuch niż ja, za to ja miałam mocniejszy węch.

Właśnie, Ukyo!

-Ukyo! - krzyknęłam układając dłonie obok ust by mój głos poniósł się echem, ale nie wydobył się spomiędzy moich warg ani dźwięk, chociaż dałabym sobie rękę obciąć, że krzyczałam. -Ukyo! - zawołałam raz jeszcze z identycznym skutkiem. Panika zaczęła we mnie narastać coraz bardziej, jeśli nie mogę mówić, to jak go znajdę, skoro nie mogę zawołać ani wyniuchać?! -UKYO! - krzyknęłam raz jeszcze lecz mój głos wciąż nie rozbrzmiewał, jedynie kryształy zaczęły jaśniej świecić.

-Nie ma go tu... nie znajdziesz go... nie ma go... nie wróci... - szeptał nieznany mi głos a po chwili szept przerodził się w wycie, wciąż te same słowa, kryształy zaczęły lśnić jeszcze jaśniej aż oślepiły mnie a tuż obok ucha usłyszałam ów nieznany szept. -Nie żyje, Strażniczko Kryształu – a następnie nieziemski pisk, złapałam się za uszy.

-Nie! - krzyknęłam i poderwałam się z przerażeniem z łóżka łapiąc za serce. Biło jak oszalałe omal nie gruchocząc mi żeber. Rozejrzałam się wokół. To tylko mój pokój, środek nocy, tylko ja i nic więcej.

Tylko ja...

Pochyliłam się do przodu ukrywając twarz w dłoniach i pocierając nimi skórę by się ocknąć. To tylko koszmar, Miiko, tylko głupi koszmar, do tego znasz ten koszmar. Śni ci się od prawie dwóch miesięcy. Wstałam z łóżka, zgarnęłam leżącą na szafce nocnej paczkę papierosów i usiadłam na parapecie. Płomyk z klatki poszybował wprost do moich palców i odpalił papierosa, dym uniósł się w powietrze gdy zaciągnęłam się nim po raz pierwszy, głęboko a następnie wypuściłam go z płuc z cichym westchnieniem, spoglądając w dół, na rozpościerające się poniżej ogrody Kwatery Głównej.

O tej porze prawie wszyscy spali. Było cicho, ciemno i pusto, ale cicho i pusto bywało także za dnia. Odkąd Yoru i Ukyo wyruszyli bez słowa, Kwatera przestała być tak piękna i radosna. Była już tylko Kwaterą... Oparłam stopy na parapecie i objęłam kolana rękami znów zaciągając się papierosem. Było mi zimno ale bardziej skupiona byłam na zimnie psychicznym, które sięgało umysłu, serca i duszy. Wciąż było wokół pełno osób, mnóstwo ludzi, o których dbałam, których lubiłam, o których się martwiłam, ale to nie było to. W szeregi straży wstąpiło wielu nowych, nawet demony i jeden mag, który właściwie od jakiegoś czasu nie odstępował mnie na krok jeśli nie było to konieczne, ale to nie było to samo.

Tworzyłam dom dla innych, nie potrafiąc znaleźć w nim miejsca dla siebie. Żyłam by żyć, żyłam czekaniem i nadzieją, która zastępowała mi tlen. Nie było w tym radości, nie było w tym ani cienia pozytywu, bo wiedziałam, że niebawem może przyjść list, oznajmiający, że on... że oni...

Drżącymi wargami objęłam filtr papierosa i zamknęłam oczy. Musiałam skupić na czymś swoją uwagę, na czymś, co nie było otaczającą mnie rzeczywistością i chociaż spróbować udawać, że śpię... Gabriel, gdyż tak miał na imię ów mag, miał dar czytania w myślach i pokój dość blisko mojego. Już parę razy wpadł tu przestraszony tym, co widział w mojej głowie, by potem mnie zrugać, że nie mam co robić tylko rozmyślać o takich rzeczach i spędzić noc przy mnie, uspokajając i kołysząc do snu. W błyskawicznym tempie zrobił mi się bardzo bliski, choć nie nazwałabym błyskawicznym tempem trzech miesięcy, gdyż pojawił się na krótko po odejściu Ukyo i Yoru. Zastał mnie w moim najgorszym czasie, czego właściwie nie mogłam sobie wybaczyć.

Kiedy Kryształ ZgaśnieWhere stories live. Discover now