Prolog, "Atencja dla smutnych kobiet"

10 2 0
                                    

— Tomuś!

Podchodzę do podpitych już znajomych. Jeśli dobrze pójdzie, to będą w stanie nawet samemu zadzwonić po taryfę. Znajduję pusty stolik i zaprowadzam tam gołąbeczków. Ala zasiadła obok Staszka, nie martwiąc się o praktycznie wylatujące jej z biustonosza piersi, a mu to najwidoczniej po prostu nie przeszkadza. Najdelikatniej jak potrafię, poprawiam jej koszulkę i posyłam przyjacielowi mordercze spojrzenie, na które nagle trzeźwieje.

— Misiu, choć, pójdziemy już do domu. — Obejmuje swoją partnerkę w pasie i prowadzi na zewnątrz, by zaczerpnęła świeżego powietrza.

Uważnie obserwuję jak przytrzymuje jej włosy, jednocześnie trzyma w lewej ręce ruską fajkę i zaciąga się nią praktycznie co chwilę i dzwoni po najbliższą koleżankę Ali, która szybko podjeżdża swoim maluchem pod śmierdzący klub pełen pijaczynów z centrum Warszawy. Staszek wraca do mnie, ciągle wpijając swoje ślepia w tańczącą na środku parkietu brunetkę. Ma na oko czterdzieści pięć lat, ale porusza się jak dwudziestolatka i do tego zdaje sobie sprawę ze swojej atrakcyjności.

— Nie patrz się tak na nią, tylko idź i ją wyrwij. — mówi, nie przejmując się swoim bełkotem w jaki zamieniły się słowa pochodzące z jego ust. — Lubisz gorące mamuśki, przecież wiem. Przeglądałem twoją historię przeglądarki.

— Mam powiedzieć twojej matce? — Grożę mu palcem, popijając bzdury jakie gada, obrzydliwym, ciepłym piwem. — Nie waż się dotykać więcej mojego laptopa, gówniarzu.

Źle czuję się z tym, że dziewiętnastolatek wie o mnie takie rzeczy, ale jeszcze gorzej z tym, że te jego uszczypliwe żarciki są prawdą. Młody śpi u mnie na kanapie, od kiedy matka wyrzuciła go z domu za chlanie wieczorami do kiepskich pornosów i animowanych bajek Disneya. Na co dzień siedzi w pracy (którą sam mu załatwiłem), czyli sprząta w tym zapchlonej poradni i obija się, siedząc przed budynkiem z papierosem w ustach, a po dwudziestej zaczyna włóczyć się po warszawskich klubach.

Wracając do tej pięknej kobiety, poruszającej swoim ciałem jakby od niechcenia. Jako psycholog, jestem wręcz zobowiązany tchnąć w nią życie. Wykorzystuję to, że siada przy barze, dwa stołki dalej ode mnie i przysiadam się do niej. Nie czekając na jej słowo, zamawiam dla niej whisky z lodem i szczerzę się szarmancko. Ona odwzajemnia ten gest, ale jakby smutniej.

— Co tak piękna kobieta robi o północy w jednym z gorszych klubów Śródmieścia? — Ożywiłem ją i już czuję, że jest skłonna opowiedzieć mi całą historię swojego życia.

— Liczy na to, że jakiś przystojny dżentelmen się do niej przysiądzie, oczywiście. — Barman podaje jej napój i wraz ze swoim białym uśmiechem odchodzi do innych klientów.

Muzyka jest głośna, ale mimo wszystko rozumiemy się doskonale. Między kolejnymi łykami zimnej whisky, wiodę dłonią po odsłoniętym udzie kobiety i pozwalam jej uwodzić siebie z minuty na minutę coraz bardziej. Tym razem sama zamawia wódkę, co dla socjologa, jak mnie, jest jasnym sygnałem. Ta noc nie zakończy się jedynie na niewinnym flircie.

— Mogę prosić panią do tańca? — Obejmuję ją w talii i wykorzystuję chwilę, gdy nie gra jakieś tandetne techno na taniec z nią.

Wzajemne ocieranie się o siebie i sapanie sobie do ucha nie powinno nazywać się tańcem, a raczej grą wstępną. Z początku mam pewne opory, bo w końcu gdzieś tam stoi ten gówniarz i widzi mnie z kobietą starszą od jego matki, lecz kiedy jej zimna ręka wdziera się pod moją koszulkę, myśli odlatują zostawiając w głowie jedynie pożądanie. Alkohol i nagły zastrzyk podniecenia uderza mi do głowy, gdy wpycham jej swój język do gardła po raz pierwszy. Potem to już chęć zaspokojenia potrzeby.

ROSEWhere stories live. Discover now