Crossmare Lemon

1.5K 62 26
                                    

|Perspektywa Nightmare|

Znowu to samo. Jego imię rozbrzmiewa w mojej głowie..

Eh, czemu po prostu nie odejdziesz... Czemu nie przestaniesz mnie zadręczać myślą że nie jesteś bezwartościową kupą kości! Czemu nie odejdziesz zabierając z sobą mojej miłość do ciebie... Oh, Cross, czemu nie pozwalasz mi przestać o sobie myśleć...

Pracujesz dla mnie, jesteś tak wierny, jesteś moim najlepszym...Sługą... A mimo to Dream próbuje mi cię odebrać, niech przestanie wciskać ci tę durną gadkę o nadziei, on po prostu cię chce. Ale, a-ale, nie jest ciebie wart.

Huh, mogę cię wezwać w każdej chwili, ale po co? By znowu spróbować być miłym tylko po to by stracić nad sobą kontrole? Nie, nie chcę byś cierpiał, znowu.

Wstałem powoli zza biurka by zbliżyć się do okna, jest dziś piękny dzień, nawet jak na wyniszczone AU ten zmierzch wygląda olśniewająco. Idealnie.

Nadszedł czas w którym mogę zrealizować mój plan, trwało to dość długo ale teraz w końcu moja zemsta na bracie się dopełni.

A Cross... Cross już nigdy nie pomyśli Dreamie.

Po moim wewnętrznym monologu teleportowałem się do watterfall w outertale, to najpiękniejsza lokalizacja chyba w całym multiuniverse.

I cóż, nie myliłem się, są tam. Wyglądają na tak szczęśliwych, na tak spokojnych.

Dream zwodzi go tym swoim obrzydliwie życzliwym uśmieszkiem a on mu na to pozwala...

Teraz wystarczy cierpliwość, chwila ich nieuwagi i mogę zaatakować.

Jednak nie było dane mi wytrzymać.

Delikatnie się pocałowali ciesząc każdą chwilą.

Nie sądziłem że mogę jeszcze doświadczyć takiego cierpienia na widok... Na widok, zwykłej pary...

W sekundzie znalazłem się za Dreamem przytłoczony bólem i złością.

Cross najwyraźniej się mnie nie spodziewał gdyż w jego oczodołach mogłem jedynie dostrzec zaskoczenie i obawę, jednak był gotowy do walki, jak zawsze.

Zaś mój braciszek już miał zamiar otwierać portal ku wolności gdyby nie fakt że oblana czarną jak nienawiść do niego macka przebiła jego kruche żebra na wylot pozostawiając po nim jedynie kupkę prochu która ulotniła się równie szybko co ujawniła.

Tak długo czekałem na ten jeden moment, na zakończenie jego żywota... Jednak teraz... Nie czuję się w pełni zaspokojony.

Uniosłem wzrok z sadystycznym uśmiechem, mój drogi towarzysz nadal wpatrywał się bez wyrazu twarzy, z łzami w oczodołach, w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Dream.

Heh, jest załamany, ale spokojnie. Już niedługo całkiem o nim zapomni...

|Perspektywa Crossa|

O-on zabił go...

Dream nie żyje...

Czy to jest jakiś chory koszmar!?

Czemu nie zabił mnie... Czemu Dream... To mój pył powinien ulatywać wraz z wiatrem.

I c-cóż... Wiem że polował na Dreama tak długo, jednak. Jednak to ja go zdradziłem bratając się z wrogiem.

To nie powinno się zdarzyć. Teraz nie tylko mój ukochany nie żyję ale poniosę karę.

W myślach przygotowując się na bolesny koniec czekałem, czekałem i słyszałem jego powolne kroki których dźwięk zdążył wyryć się już w mojej pamięci.

Ku mojemu zaskoczeniu zamiast bólu poczułem pod sobą miękkość materaca, lekko słyszalny głos Chary który do tond ignorowałem mówił mi że zostałem przez niego teleportowany... Ale czemu.. Czemu jeszcze żyje.

Po chwili poczułem jego oblane czarną mazią dłonie odsłaniające moje żebra, opanował mną szok lecz już po chili byłem gotowy na to co ma nadejść.

Zaczął energicznie i zachłannie gładzić moje żebra pragnąc usłyszeć jęki. Długo się wstrzymywałem jednak rozkosz mnie opanowała.

Nightmare odkrywał coraz to nowsze zakamarki mojego ciała w milczeniu, jedynie z tym sadystycznym uśmieszkiem.

Zniżał się powoli po moim kręgosłupie jednocześnie mackami oplatając się wokół moich żeber, fala bólu i przyjemności oblewała mnie chwila po chwili a ja już dawno zdążyłem pojąć na czym ma polegać moja kara.

Po niedługim czasie mogłem dojrzeć wyraźne światło docierające z jego spodni, popatrzył na mnie znacząco nakazując co mam zrobić.

Nie chcąc narazić się mu posłusznie zszedłem z łóżka klękając przed nim zaś on usiadł w rogu łóżka.

Uchylając lekko usta za ich pomocą ściągnąłem jego spodnie zaś moim oczom ukazały się gotowe do działań męskie genitalia Nightmare.

To dość dziwne lecz nie mogłem od nich oderwać mojego wzroku z czego zdałem sobie sprawę gdy Nightmare chwytając za tył mojej czaszki przybliżył mnie ku swojemu oczekującemu przyjacielowi.

Po chwili wahania oblizałem jego nasadę na co on wydał z siebie pierwszy jęk, jeździłem delikatnie językiem ku dołu wzmagając jego pragnienie, w końcu wziąłem jego kutasa do ust poruszając głową w tył i przód z każdą chwilą szybciej, czując że za niedługo osiągnie swój limit.

Nie minęła nawet minuta a on wpuścił w moje usta nasienie z jego jeszcze drgającego w spazmach rozkoszy przyjaciela.

Nightmare- Widzę że jednak ci się spodobało~-

Nareszcie coś powiedział... Ale czemu akurat to... czemu się nie mylił.

Pomagając mi wstać wyszczerzył się chytrze pozbywając się resztek moich ubrań. Teraz, będąc już kompletnie przed nim obnażony nie pozostało mi nic innego jak uczynić to na co czeka. Powolnie usadowiłem się na jego kolanach formując kobiece ecto boddy.

Lekko potarłem o jego nasadę by po chwili wbić się na niego uwalniając w sobie pokłady przyjemności.

Nasza zabawa trwała przez długi czas, zmienialiśmy pozycje, próbowaliśmy nowych rzeczy. Jeszcze nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego... Lecz, mimo cierpienia którego dziś doświadczyłem nie żałuję że znalazłem się w takiej sytuacji.

________________________________________________________

Nie wieżę że to napisałam :D

Oh, i przepraszam za moją długą nieobecność, niczego nie obiecuję lecz teraz postaram się częściej dodawać nowe rozdziały.

One Shot UndertaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz