2. jestem Kim Junmyeon

1.3K 233 45
                                    

Przepraszam z góry wszystkich bunny citizens... Na kogoś musiało spaść brzemię bycia niefajnym. XD

~~~

Mężczyzna parł przed siebie, od czasu do czasu sprawdzając tylko, czy wciąż za nim szedłem. Nie odzywał się, odkąd zaproponował mi rozmowę, a ja powoli nabierałem dziwnego przeświadczenia, że wcale nie chciał rozmawiać. Strach do mnie wrócił, a metaliczny zapach burzy ani trochę nie poprawiał mi już humoru. Wprawdzie w każdej chwili mogłem uciec, ale coś kazało mi iść za nim. Było to coś, co szeptało "on widział, jak załatwiasz tych gości i może to komuś zgłosić", więc uznałem, że byłem zwyczajnym tchórzem. Bałem się, że jeśli zniknę, to ten facet zgłosi odpowiednim służbom całą tę sytuację, a to mi zdecydowanie nie odpowiadało. Nawet jeśli tylko się broniłem, to wciąż załatwiłem ich jakąś dziwną mocą, której normalny człowiek nie powinien posiadać. Kto wie, czy coś mi przez to nie groziło.

Wiadomo, że on też nie był tak do końca normalnym człowiekiem - panował... nad wodą? Ale on mógł pracować dla jakichś służb specjalnych. Może prowadził mnie w tej chwili w pułapkę?

Spiąłem się i dobiegłem do niego, po czym chwyciłem go za ramię i zaciągnąłem gdzieś na bok. Miałem ochotę przyprzeć go do ściany, ale nie chciałem zwracać na nas uwagi, więc udałem, że tylko stanęliśmy przed jakimś barem.

- Słuchaj, chciałeś ze mną porozmawiać, a jak na razie nie odezwałeś się ani słowem. Nie będę szedł za tobą jak zwierzę na rzeź. Najpierw wyjaśnij mi o co chodzi. - Ostatnie słowa niemal wywarczałem, zdecydowanie poddenerwowany.

- Naprawdę chcesz rozmawiać na środku ulicy o nadprzyrodzonych mocach? - spytał mężczyzna, unosząc brew. Westchnąłem i pokręciłem głową.

- Przecież i tak nikt nie zwróci na nas uwagi. Zresztą, mógłbyś się najpierw przedstawić.

- Przepraszam, gdzie moje maniery! To wszystko przez zaskoczenie, naprawdę nie spodziewałem się spotkać kogoś z naszych ot tak, na środku miasta... Jestem Kim Junmyeon.

Ukłonił się lekko, więc powtórzyłem ten ruch.

- Kim Jongdae - powiedziałem, przeczesując palcami włosy. - Dokąd mnie prowadzisz?

- W bezpieczne miejsce - oznajmił Junmyeon wymijająco. Syknąłem, wciskając ręce do kieszeni, gdy znów zaczęły mi iskrzyć.

- Nie mam ochoty na twoje gierki... - zacząłem zirytowany, marszcząc brwi. On jednak pokręcił głową, uśmiechając się jakby z wyższością.

- Ty naprawdę nie wiesz o co chodzi, prawda? Jongdae, załatwiłeś tych gości swoją mocą. Jeśli tam były kamery, to już leżysz. Wprawdzie w to akurat wątpię, ale skoro ja cię widziałem, to ktoś również mógł. Zresztą, gdy tylko znajdą tamtych ludzi, od razu zorientują się, że zrobił to ktoś... obdarzony. I zaczną cię szukać. A nie chcesz wiedzieć, co robią takim jak my za atakowanie niewinnych.

- Wiedzą o nas...? - spytałem łamiącym się głosem, mimowolnie rozglądając się dookoła. Nawet nie pytałem jacy "Oni". Pewnie chodziło o rząd. Przecież zawsze chodziło o rząd.

- Jasne. Musieliby być półgłówkami, żeby się nie zorientować, w końcu pełno dzieciaków traci kontrolę nad mocami. Poza tym, część z nas wygląda... Inaczej.

Pokiwałem głową na znak, że rozumiałem co ma na myśli z traceniem kontroli. I w sumie z wyglądaniem inaczej również. Sam miałem "burzowe tatuaże" - widoczne na skórze nerwy, które u normalnych ludzi mogły pojawić się, gdy któryś z nich przeżył trafienie pioruna. Tylko, że mnie nigdy nie trafił piorun. Na szczęście wystarczała bluza, żeby je zakryć, bo pojawiały się tylko, gdy korzystałem z mocy i zwykle tylko na przedramionach. W sumie zależało to od stopnia, w jakim tej mocy używałem.

We got that power // XiuchenWhere stories live. Discover now