"Jeżeli się poddacie, nikt wam nie poda ręki."

57 6 0
                                    

Pada śnieg. Biały, lekki puszek. Choć jest dopiero początek listopada. Zmierzam na uczelnię i obserwuję jak puch pokrywa ulice Londynu. Jestem tutaj od niedawna, przeniosłam się z innej uczelni. Studiuję medycynę. Tak, sama wybierałam kierunek. Zostanę neurochirurgiem. To postanowiłam sobie dokładnie sześć lat temu.
Cholera autobus mi uciekł, muszę jechać metrem. Najbliższa stacja jest jakieś sto metrów stąd.
Pięć minut i jestem już przed uczelnią, pierwszy dzień w nowym miejscu. Czuję się jak te wszystkie nastolatki  w młodzieżowych książkach. Wchodzą do budynku szkoły i myślą że tutaj uda się im przejść do historii.
Ja tak nie myślę, chcę się po prostu uczyć. Medycyna to całe moje życie. Kocham wszystkie skomplikowane procesy naszego organizmu. Dzięki nim żyjemy i niekiedy umieramy. Pamiętam jak w wieku lat 19, czyli niecałe dwa lata temu, przeszłam operację kręgosłupa. Kręgozmyk czwartego stopnia z skrajną i bezwzględną stenozą*. Zaprzyjaźniłam się wtedy z neurochirurgiem, który prowadził moje leczenie. Utwierdziłam się również w przekonaniu,że chcę być lekarzem. Byłam oczarowana doktorem  Michaelem Maxwell. Dobra, jestem pod jego wrażeniem do tej pory. Rok później studiowałam już medycynę. Teraz jestem tu gdzie jestem.
Spóźnię się na zajęcia.
Znajduję sekretariat, mały aczkolwiek uroczy pokój i odbieram swój plan.
Więc, zaczynamy od biochemii. Zostaje tylko odszukać odpowiednią klasę, czy jak to tam się mówi.
Błądzę po korytarzach, aż trafiam na moją grupę.
Wykładowca otwiera drzwi i zaprasza nas do środka. Jego surowa, pociągła twarz aż odrzuca. Siwe roztrzepane  włosy tylko nasilają ten efekt.
   - Witam państwa- przemawia kiedy zajmujemy miejsca- Chciałbym przypomnieć państwu o kolokwium z biochemii. Odbędzie się na koniec listopada. Ah, tak jest pośród nas nowa studentka.
Wszystkie spojrzenia lądują na mnie.
   - Jestem opiekunem waszej grupy, w razie pytań proszę się do mnie zgłaszać. - rzecze siwowłosy. Kiwam porozumiewawczo głową.
   - Dobrze a więc do rzeczy- podnosi głos.
To mój pierwszy wykład tutaj a nie słucham. Aż przez chwilę jest mi wstyd. Przyglądam się reszcie studentów.
Wykład dobiega końca, notuję pojęcia które muszę umieć i się douczyć.
   - Pani Verneere- zagaduje na koniec wykładowca.- Wie pani jaką specjalizację pani wybierze?
Przez chwilę spoglądam na niego oniemiała.
   - Neurochirurgia- uśmiecham się na samo wspomnienie tej dziedziny medycyny.
   - Profesor Marvick będzie wniebowzięty.-
Zakładam że uczy on neuroanatomi*.- Z naszego uniwersytetu mało lekarzy podejmuje się tej specjalizacji.
   - To trudna dziedzina medycyny.- stwierdzam- Mózg oraz rdzeń kręgowy to delikatne narządy, powiedziałabym wręcz że mają swoją grację.
Profesor uśmiecha się na moje słowa.
Zerkam na plan, teraz neuroanatomia. Bez słowa opuszczam salę. Poszukuję następnej, bezskutecznie. Ile może być tu klas neuroanatomi?
Zderzam się z jakimś chłopakiem. Moje książki z hukiem trzaskają o podłogę.
Układam je ponownie na ręce.
   - Przepraszam- mówi chłopak z zbolałą miną.
Uważniej mu się przyglądam.
Krótkie blond włosy, szare oczy. Normalny człowiek, wyższy odemnie o pół głowy.
   - Poprostu patrz jak chodzisz- rzucam spokojnie. Blondyn kiwa w zamyśleniu głową.
   - Jestem John, John Watson.- wyciągnięta dłoń niespokojnie wisi w powietrzu.
Ściskam ją z czystej grzeczności.
   - Attelia Verneere.- zaciskam usta w wąską kreskę.
John zatrzymuje jedną z dziewczyn. Jej brązowe  włosy zasłaniają połowę chudej twarzy. Ona cała jest chuda, wręcz chorobliwie.
   -To moja przyjaciółka Molly- przedstawia mi dziewczynę. Uśmiecham się najcieplej jak umiem.
   - Jestem Attelia.
   - Miło mi- cichy głos Molly jest ledwie słyszalny.
   - Też masz neuroanatomię?- Watson zmienia temat.
   - Tak, nie wiem gdzie jest sala.
   - Właśnie przed nią stoimy- Molly pokazuje na duże dębowe drzwi.
Parskam śmiechem. Jak mogłam tego nie zauważyć.
Zalety tej sytuacji są takie, że znam dwójkę studentów z tego samego roku. Może się tu nie zgubię.
   - Więc neurochirurgia?- John unosi brwi. Emanuje od niego tyle pozytywnej energii, że aż trudno jej się oprzeć.
   - Zdecydowanie tak- kiwam powoli głową.- A wy?
Uciekam wzrokiem do Johna do Molly. Brązowowłosa niespokojnie na mnie patrzy.
   - Chirurgia- Watson poważnieje- Chcę być chirurgiem wojskowym.
Zaskoczona przypatruję się chłopakowi. Wojsko, chce ratować żołnieży na służbie i sam na niej być. Bardzo odważny krok. Oczywiście nie powiem mu, że go podziwiam. To nie leży w mojej, socjopatycznej, naturze.
   - A ty Molly?- przerywam milczenie.
   - Patologia sądowa- jej wybór wprawia mnie w zdumienie. Molly i nauka o chorobach oraz grzebanie się w zmarłych.
Drzwi sali gwałtownie się otwierają. Profesor Marvick, wysoki brunet o mocno zarysowanej szczęce i ciemnych oczach, zaprasza nas do środka. Siadam z brzegu i otwieram zeszyt na pustej stronie.
   - To nasze pierwsze zajęcia z neuroanatomi w tym roku. Nazywam się Ronald Marvick. Na moich zajęciach panują pewne zasady. Macie ich przestrzegać. Po pierwsze, jeśli przychodzicie na moje zajęcia to w nich uczestniczycie. Po drugie, jeśli się poddacie, nikt wam nie poda ręki. Jesteście tutaj po to by się uczyć...
Marvick jest niebywale wymagający. Imponujące. Może przynajmniej będzie prowadził ciekawe wykłady. Twarze studentów wyrażają zdziwienie, szok przerażenie, dumę. Dziwna mieszanka emocji, ale w tym przypadku zupełnie zrozumiała.
   - Opiekun waszej grupy wspominał o jednym neurochirurgu wśród was. Niechże się mi pokaże.- szuram krzesłem podnosząc się do góry. Profesor uśmiecha się do mnie. Czy tutaj wszyscy się tak cieszą?
   - Mam nadzieję że w razie pytań będziesz się do mnie zgłaszała.
   - Z całą pewnością- marszczę brwi. Opadam na krzesło pod ostrzałem spojrzeń.
   - Więc- profesor klaszcze w dłonie.- Zaczniemy od początku. Budowa komórki nerwowej. Jak nazywamy komórkę nerwową?
Niepewnie unoszę dłoń ku górze. Marvick jakby na to czeka, skinieniem głowy oddaje mi głos.
   - Neuronem lub neurocytem.- odpowiadam.
   - Właśnie tak. Z czego się składa?
   -Z ciała neuronu, aksonu i dendrytu*.
Na tym pytania się kończą. Profesor rozrysowuje neuron i omawia wszystkie jego składowe części. Skrupulatnie wszystko notuję. Wykład dobiega końca. Następne nie są już tak ciekawe, poza anatomią. Po ostatnich zajęciach opuszczam uczelnię.
Na schodach przed budynkiem zaczepia mnie Watson.
   - Attelia- krzyczy. Jest z jakimś chłopakiem. Wysoki, szczupły z burzą ciemnych loków.
Taksuję go wzrokiem.  Z tego co udaje mi się wyczytać z jego wyglądu, wyciągam wnioski. Intrygujący człowiek.
   - To Sherlock Holmes. Mój przyjaciel. Studiuje tutaj chemię.
   - I po to mnie tutaj ciągnąłeś?- mruczy brunet. Jedno słowo tutaj pasuje. SOCJOPATA. Skąd ja to znam.
   - Socjapata- mówię do siebie.
   -Słucham?- doputuje Holmes.
   - Miło było.- rzucam sarkastycznie - Narazie.
Odchodzę zostawiając dwoje przyjaciół samych sobie. Nie przejmuję się swoją niegrzecznością. Z reguły wkurzam ludzi swoją niewyparzoną gębą. Moja matka twierdzi że nie mam za grosz taktu. Zawsze odpowiadam jej , że taka natura socjopaty, którym niewątpliwie jestem.

//////////////////////////////////////////////////
Kręgozmyk- ześlizgnięcie się kręgu L5(ostatniego kręgu lędżwiowego)z kręgu S1( pierwszego kręgu kości krzyżowej)[najczęściej] powodujące ostry ból, promieniujący do kończyn. Ból powoduje ucisk kręgosłupa na nerwy i korzenie nerwowe.
Stenoza- zwężenie się kanału kręgowego.
Neuroanatomia- nauka o budowie człowieka pod względem układu nerwowego.
Jeśli macie pytania, piszcie w komentarzach.!!!!!
____________________________________
Cześć, z tej strony Nadia. Oto pierwszy rozdział mam nadzieję że będzie się podobał.  Mam też nadzieję że słownictwo medyczne was nie zniechęci. Cały medyczny żargon będę tłumaczyła zaraz pod rozdziałem. Zostawcie coś po sobie. Do zobaczenia. 😉

Strange MindOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz