Część trzecia.

53 5 6
                                    

  *Perspektywa 3 osoby* 

Drobny brunet powoli zaczął się budzić otwierając mocno zaciśnięte, czerwone oczy. Gdy spostrzegł w jakim miejscu się znajduje przeklął w myślach i odwrócił głowę, by nie patrzeć na siedzącego obok przyjaciela. Obiecał sobie, że nie będzie płakał, lecz niestety. Pomimo zagryzania warg pojedyncze łzy opuściły jego oczy i szybko spłynęły po jego policzkach. W międzyczasie Sollux patrzący w podłogę usłyszał lekki szelest i zwrócił głowę w kierunku szpitalnego łóżka. Gdy zorientował się, że Karkat się wybudził, poczuł jak gdyby jakaś kula ugrzązła mu w gardle.

 - Karkat...

 - ... - Odpowiedziała mu głucha cisza.

 - Karkat...

 - ... - Tym razem usłyszał ciche mruknięcie, które najwyraźniej nie było skierowane do niego.

 - Kk... - Wyższy brunet postanowił zdrobnić imię przyjaciela. Kątem oka zauważył, jak chłopak lekko drgnął. Nie zważając na nic kontynuował. - Dlaczego to zrobiłeś...?... - Nie mógł zrozumieć postępowania Karkata.

 - J-ja... - Zaczął zmęczonym głosem, lecz po chwili urwał. Nie był gotowy na tę ciężką rozmowę. Jeszcze nie. 

- Powiedz, dlaczego to zrobiłeś...?! - Sollux nieświadomie podniósł głos wiele mocniej, niż planował. - Czego ci brakowało? Dobrych ocen, czasu wolnego, byłeś szykanowany? Co do cholery podkusiło cię do tego pochrzanionego pomysłu?!  

Karkat nic nie odpowiedział i obrócił powoli głowę przeszywając wzrokiem Solluxa. Drugiemu chłopakowi zmroziło krew. Te oczy nie patrzyły na niego tak jak zwykle, z nieodgadnionymi uczuciami, teraz wręcz emanowały smutkiem, bezsilnością.

 - Na prawdę chcesz to wiedzieć...? - Z jego zaciśniętego gardła wydarło się kilka słów.Sollux przytaknął głową.Karkat wziął głęboki wdech. Szukał gdzieś głęboko w sobie chociaż ociupinki odwagi, by zacząć mówić."Dajesz idioto, teraz, albo nigdy" - Słyszalny tylko jemu głos ponaglał go. - Na początku chciałbym cię przeprosić, że mnie znalazłeś i musiałeś dzwonić po karetkę, czy inne cholerstwa. - Ścisnął w palcach chłodną pościel. 

 - ... - Chłopak postanowił przemilczeć to zdanie.

 - Pytałeś, co podkusiło mnie do tego pomysłu, prawda? - Mimo swego beznadziejnego położenia, zdołał odkryć w sobie zapał do mówienia. - Pewnie zastanawiasz się "Po co ten idiota to zrobił? Czego mu brakowało?". Słusznie. Sam nie wiem. Zrozumienia? Tego byś wreszcie zauważył?

 - Zauważył...? - Cichy szept młodszego chłopaka został zagłuszony przez dalszy monolog pacjenta.

 - Brakował mi kogoś, z kim mógłbym porozmawiać... Jasne, przecież mam Gamzee'ego, ale... On teraz zaczął zauważać Tavrosa... W sumie, mam nadzieję, że powiedzie się po jego myśli. - Karkat uśmiechnął się widząc oczyma wyobraźni wesołego, przyćpanego klauna w towarzystwie nieśmiałego szatyna na wózku. - ...Wracając. Mogłem z nim porozmawiać, robiłem to, pomagaliśmy sobie nawzajem, to oczywiste. Ja pomagałem mu zbliżyć się do Tava, on mi do... - Zrezygnował. - Nieważne. Tak czy inaczej, czułem się źle, żałośnie. Jakbym był najmniej wartościową osobą na tej planecie. 

- ... - Sollux chciał zaprzeczyć, lecz jednocześnie błagał w myślach o to, by czerwonooki nie przestał mówić.  

  - Podchodziłeś do mnie, rozmawiałeś ze mną, przytulałeś, a ja zapominałem o życiu naokoło mnie. Jednocześnie czasem byłem tak cholernie zazdrosny, o wszystkich! - Wcześniej suche policzki Karkata znów moczone przez łzy zaczęły odznaczać się mokrymi strużkami od reszty twarzy. - M-mimo, że ty mnie nie widziałeś w pobliżu, ja zawsze na ciebie patrzyłem, obserwowałem jak ktoś przytula cię, czy kładzie głowę na twoim ramieniu. I byłem tak cholernie zazdrosny, nawet wtedy nie wiedziałem o co. Nadal jestem! - Warga chłopaka zaczęła drżeć, a on sam pociągał nosem raz za razem, lecz to nie powstrzymało go od gadania. - Nienawidziłem tego uczucia! Zawsze potem znów czułem się jak śmieć, jak nic nie znaczący śmieć! I dochodziło do mnie, że przecież każdy może znajdować sobie znajomych, spotykać się z nimi, więc odpuszczałem tonąc w smutku. Inni pytali, czy wszystko okej, a ja wymuszałem uśmiech i odpowiadałem, że tak. Co miałem mówić? Przecież i tak nikogo by to nie obchodziło, nikt by się nie przejął. I przychodziłeś ty, przytulałeś mnie, rozmawiałeś niczego się nie domyślając i nieświadomie odciągając moją uwagę od tych najgorszych myśli. I tak to kółko stawało się błędnym kołem.

 - K-karkat... - Chłopak totalnie nie wiedział co odpowiedzieć przyjacielowi. 

- A-a a wiesz co jest najgorsze? Że nie potrafiłem tego przyznać sam przed sobą. - Reakcja Solluxa odejmowała Karkatowi odwagi, lecz teraz nie mógł się wycofać. - Nie potrafiłem przyznać sam przed sobą tego, że jestem okropnym przyjacielem. Tylko pieprzonym śmieciem marnującym twój czas. P-powiedzieć ci coś w sekrecie? 

- Uhm... 

- Kocham cię. - Chłopak ledwie zdołał wypowiedzieć te słowa, a dotarło do niego co tak właściwie zrobił. Tak bardzo bał się dnia, w którym poniosą go nerwy, ale nie spodziewał się, że to właśnie dziś. Szczerze mówiąc, gdzieś na dnie jego serca tliła się nadzieja, że może zdoła jakimś trafem przemilczeć to wszystko, ale wszystko szlag strzelił. Sollux zbyt długo nic nie odpowiadał. Patrzące z bólem oczy Karkata zostały zawieszone na twarzy chłopaka, a sam on po chwili zasłonił je zabandażowanymi rękami i zaczął szlochać. Wszystko z niego upłynęło, jak nadzieja tak i chęci do życia. Teraz chciał tylko wtopić się w ziemię, nie istnieć. Tymczasem Sollux nie wiedział co odpowiedzieć. Nie zdawał sobie sprawy jak wielką radość sprawia niższemu chłopakowi najdrobniejszymi gestami. Przed "wypadkiem" zdawało mu się, że Karkat widzi w nim przyjaciela, lecz potem...? Sam zaczął się zastanawiać nad sobą. Teraz czuł nieopisywalne uczucie. Uświadomił sobie jak bardzo martwił się o Karkata. A może ten "wypadek" wcale nie zmienił jego uczuć do chłopaka? Może po prostu otworzył mu oczy na to, czego wcześniej nie zauważał? Do czego nigdy nie dopuszczał myśli... Ale w końcu przecież Karkat zebrał się w sobie. Wyjawił mu swój największy sekret. Sollux chyba też może coś uczynić, prawda? Wziął głęboki wdech. Ujął w swe dłonie jedną z poranionych, drobnych rączek Karkata. - Karkat... - Czerwonooki spojrzał zdziwiony na przyjaciela, który z trudem przełykał słone łzy i uśmiechał się słabo, ale łagodnie patrząc w jego oczy. Sollux uniósł drugą dłoń i pogłaskał delikatnie po głowie Karkata. - Ty głuptasie... - Otarł swoje łzy i łezki chłopaka. - Ja też cię kocham... - Szepnął i złączył ich usta w czułym pocałunku.


_________________________________________________________________________

W ten sposób dochodzimy do ostatniej części opowiadania "Solkat Sadstuck fanfiction - Polish.". Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ta część wyjdzie tak szybko biorąc pod uwagę to, jak bardzo "pracowity" miałam ostatni czas. Aczkolwiek, pchana przez nastrój do pisania, wenę, oraz "sprzyjające okoliczności" napisałam zakończenie owego fika. So... Mam nadzieję, że się podobało ;D Dziękuję za uwagę!

                                                                                                                                                                          ~Martyna

Solkat Sadstuck fanfiction - Polish.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt