Rozdział 9

116 5 2
                                    

Słońce powoli zaczęło zachodzić zanim znalazł jakiekolwiek ślad po brązowo włosym elfie. Nie było ich jednakże za dużo, najwidoczniej starał się uniknąć wyśledzenia. Tylko kto by go winił? Jakby nie patrzeć był zdrajcą który zostawił swojego króla. A wszystko przez jakieś głupie jaja... Jakież to żałosne. Legolas nie mógł znaleźć żadnego słowa które lepiej oddawałoby tę sytuację.Gdyby tylko wiedział co się stanie... Ukradłby je już na samym początku. Jednak teraz to wszystko stało się cięższe niż przypuszczał. Może gdyby znalazł elfa i... tylko może... jeżeli jakoś udałoby mu się zabić smoki... albo jaja... czymkolwiek teraz były... Może wszystko wróciłoby do normy?

Wtedy pomyślał o czymś innym. Jeżeli zabije te rzeczy i zaprowadzi Aranthira do Mrocznej Puszczy... Jeżeli powie o tym swojemu ojcu... Komu by uwierzył? Swojemu synowi który chce pomóc i uratować królestwo, czy może elfowi, który był niegdyś jego przyjacielem i kochankiem? Odpowiedź była dość prosta. Oczywiście że uwierzy Aranthirowi. Zawsze tak było. Ten cholerny zdrajca. Zawsze dostawał to, czego chciał.

Westchnął, podczas gdy koń jechał przez las. Mógł zobaczyć promienie zachodzącego słońca przebijające się poprzez liście. Gałązki pękały cicho pod kopytami stworzenia, w czasie gdy on ponownie zatapiał się w myślach. Elf miał nadzieję, że ojciec w końcu zapomni o jego przyjacielu, oraz że wszystko powróci do tego, jak było wcześniej. Jednak to prawdopodobnie nie miało się zdarzyć, a on o tym wiedział.

Zapach krwi uderzył go tak niespodziewanie, że mało brakowało, a zleciałby ze zwierzęcia. Zatrzymał konia i rozejrzał się, starając się wykryć źródło zapachu. Kiedy tak się rozglądał zauważył coś w krzakach. Ostrożnie zmusił konia by podszedł bliżej, zakrztuszając się, kiedy zobaczył co tam się znajduje. W połowie zjedzona łania. Legolas jeszcze nigdy w życiu nie widział nic tak przerażającego. To biedne stworzenie... Nie powinno umrzeć w taki sposób. To było po prostu zbyt brutalne. Coś dziwnego musiało się tu wydarzyć. Pająki nie zrobiłyby czegoś takiego. Poza tym, w tej części lasu nie było żadnych pająków. Tak naprawdę nie było tu żadnych drapieżników. A przynajmniej nie powinno być. Albo... smoki mogły się wykluć. To może być dowód którego potrzebował. Gdybym tylko był w stanie zabrać to do domu... Pomimo nienawiści do tego zapachu postanowił przeszukać teren by znaleźć inne ślady które mogły mu powiedzieć gdzie smoki, lub elf, poszły. Po kilku minutach znalazł mały, ledwo widoczny ślad, złożony z krwi i zapachu mięsa. Nie myśląc o tym za długo, Legolas postanowił nim podążyć.

Po pewnym czasie jego biały koń zaczął się potykać. Wiedział, że nie powinien torturować stworzenia w ten sposób, jednakże musiał znaleźć Aranthira najszybciej jak tylko mógł. W innym wypadku jego ojciec mógł wkrótce oszaleć. Tak jakby już nie oszalał... Oczywiście nie myślał tego na poważnie, po prostu wyglądało to tak, jakby Thranduil stracił całą chęć do panowania, i nie był dłużej respektowanym królem. Nagle koń zatrzymał się, i zaczął szybko się cofać.

- Co się dzieje? - zapytał, zszokowany.

Elf starał się go trochę uspokoić, jednakże nie udało mu się wydobyć z konia nic poza rżeniem. Legolas usłyszał szum wiatru gdzieś niedaleko. Brzmiało to tak jakby ktoś wywoływał go... skrzydłami? Nie, to nie może być... To nie może być smok... Prawda? Wyglądało na to, że nie były to dwa małe smoki. To musiało być coś większego i silniejszego. Ale czym to mogło być? Ponownie, pająki nie mogły zrobić niczego takiego. Tym bardziej łanie i inne stworzenia, jakie ten las widział. Nie mógł uwierzyć, że to mały smok, który ledwo zaczął machać skrzydłami. Nie. To coś potężniejszego. O wiele bardziej przerażającego. Coś co może zniszczyć nie tylko pałac, nie tylko królestwo, nie tylko Mroczną Puszczę, ale całe Śródziemie. Zawrócił swojego konia i pojechał z powrotem w stronę środku lasu, próbując uspokoić się po horrorze, jakiego był świadkiem. Co jeżeli dostanie się gdzieś indziej niż w tę część królestwa? Co jeżeli przybędzie do pałacu i będzie chciało zamordować każdego mieszkańca którego spotka?

I mimo to nie wrócił ze swych poszukiwań tak szybko. Zwyczajnie nie mógł. Postanowił przeszukać także inne części lasu.

------------------------------------------------------------------------------------------

Obserwował jak Legolas odjeżdżał na swoim białym koniu. Aernoth gryzł go w rękę, starając wyswobodzić się z jego uścisku, podczas gdy Mihrim machała skrzydłami, starając się odstraszyć nowe, dziwne stworzenie. Oboje zareagowali szybko, gdy tylko usłyszeli dźwięk kopyt uderzających o trawę. Ciemno niebieski smok prawie wyskoczył z ich kryjówki by zaatakować blond elfa, w czasie gdy biały starał się sprawiać wrażenie większego i groźniejszego. Osobiście Aranthir uważał, że mogłoby to zadziałać gdyby była starsza, i gdyby Legolas mógł to zobaczyć. Z drugiej strony Aernoth musiał zostać przytrzymany, w razie gdyby naprawdę chciał zaatakować. Nie spodobał mu się sposób, w jaki brązowo włosy elf zareagował, najprawdopodobniej chcąc powstrzymać go od zdobycia im czegoś nowego do jedzenia. Pomimo tego że był dość mały, jego zęby były ostre, i Aranthir mógł już zobaczyć troszkę krwi kapiącej z jego ręki. Po pewnym czasie powoli puścił smoka, który strzepnął ogonem z furią. Wyglądało to tak, jakby chciał powiedzieć "Odsuń się, dziwna istoto. Nie jestem twoim cholernym zwierzątkiem!". Oczywiście że nie chciał być powstrzymywany przed robieniem czegoś w jego własny sposób, jednakże elf wiedział, że gdyby tego nie zrobił, smok zabiłby księcia. A to byłby początek nowej wojny... A przynajmniej tak sądził.

Pogłaskał delikatnie głowę Mihrim, siadając na zimnej ziemi. Co powinniśmy teraz zrobić? Wrócenie nie było teraz możliwe, zwłaszcza że elfy za nimi podążały. Tym razem Legolas dał się zaskoczyć, i nie pomyślał nawet, że ma pod nosem dwa smoki. Ale co z następnym? Czy zareaguje tak samo, czy też spróbuje sprawdzić, co to za odgłos? Westchnął ciężko, mając nadzieję, że cały ten nonsens skończy się szybko. Jeśli nie... Będzie musiał znaleźć nowe miejsce do życia. Co ja mówię? Już i tak muszę znaleźć miejsce do życia. Nie tylko dla mnie, ale i dla nich. Dla nas. Może Dale będzie dobrym miejscem? ...Nie, pomyślał. Zdecydowanie za blisko Mrocznej Puszczy. A co z Gondorem? Nie ma mowy. Nigdy nie wpuszczą go do miasta z dwoma, dorastającymi smokami. Wschód również nie był dobrym wyjściem. Czy nie ma miejsca, w którym mogliby się dopasować? Czy to do tego dążył świat? Do tego momentu miał nadzieję, że jego zmartwienia nie będą prawdziwe, ale wyglądało na to, że właśnie się spełniły.

Poczuł, jak coś ciągnie go za rękę, i spojrzał w dół, by zobaczyć białego smoka, który stara się mu coś powiedzieć. Aranthir szybko zorientował się, że stara się poprosić go, by wstał, i szedł dalej. Prawdopodobnie jest przestraszona po tym, co się stało, pomyślał. Elf podniósł ją, i zawołał Aernoth'a. Smok skoczył za nim, i ponownie wyruszyli w drogę. 


----------Notka----

Tak jeszcze w ramach wywiadu wśród czytelników gdyż czemu nie! Małe pytanie, zwyczajnie z czystej ciekawości. Jeżeli chce ktoś na nie odpowiedzieć, może pisać w komentarzu, jeśli nie, to nie zmuszam. Jak sądzicie, jak może się skończyć, albo chociaż potoczyć dalej to opowiadanie?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 06, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Thranduil x Aranthir [PL]Where stories live. Discover now