-Porozglądaj się, a potem powiedz mi na co masz ochotę.

Posłałem mu szeroki szczery uśmiech. Można było to zaliczyć, do swego rodzaju prośby. Przez chwilę się upierał, ale finalnie udało mi się go namówić. Gdy już byłem przy kasie, przywitałem się z pracownicą, po czym podałem jej nasze zachcianki.

-No to tak. Prosimy dwa szejki. Jeden śmietankowy, a drugi smerfowy.

Moim wyborem był ten śmietankowy, a ku mojemu zdziwieniu Yoongi miał chęć na ten drugi. Nie mogłem powstrzymać cichego śmiechu i rozczulenia, którego całe szczęście Min nie słyszał. Kobieta podała dwa kubki z różowymi słomkami, które od razu przechwyciłem. Chłopak czekał na mnie przy małym, białym stoliku, bawiąc się swoimi palcami. Podszedłem do niego zdecydowanym krokiem, bardzo dumny z siebie, że udało się dość szybko je załatwić. Podałem mu ten niebieski, po czym przyglądał się napojowi. Ja za to od razu przyłożyłem usta do rurki, by poczuć ten bardzo dobrze mi znany smak. Tak się nim zachwyciłem, aż przymknąłem na chwilę oczy. Z tej cudownej chwili wyrwał mnie uroczy chichot, który przywrócił mnie do realności. Uchyliłem jedno oko, by zobaczyć o co chodzi. Okazało się, że chłopak śmieje się właśnie ze mnie, ale nie rozumiałem dlaczego.

-Z czego się śmiejesz?

-Nie, z niczego.

Zauważyłem, że starał się stłumić nadchodzącą falę, ale nie bardzo mu to wychodziło.

-Ze mnie, prawda?

Uniosłem jedną brew ku górze w dość zabawny sposób, aby jeszcze bardziej go rozśmieszyć co mi się jak najbardziej udało. Gdy widziałem jego biały uśmiech i niewielki ząbki, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu i sam zacząłem się śmiać. Gdy się uspokoił, w końcu wziął się za konsumpcję napoju. Jego kąciki ust uniosły się lekko do góry, tworząc małą podkówkę. Oczy skupiły się całkowicie na zawartości plastikowego kubeczka, co było dość urocze. Włosy rozwiewał wiatr, który jeszcze bardziej uwydatniał jego delikatną urodę. Nie mogłem się napatrzeć na ten widok, odlatując na chwilę.

Hoseok... Ogarnij się.

Otrząsnąłem się natychmiast.

-Gdzie chcesz teraz pójść?

Dałem mu pełen wybór, gdyż chciałem by to on zadecydował. Bo kto najlepiej wie gdzie lubi przebywać jak nie on sam.

-Hm... możemy iść do parku. Dawno tam nie byłem.

Kiwnąłem głową, po czym razem ruszyliśmy w tym kierunku, wyrzucając po drodze puste kubki. Przekroczyliśmy dużą bramę z napisem ,,Park Miejski". Spacerowaliśmy razem wąskimi uliczkami, które były otoczone, żyjącą własnym prawem przyrodą. Trochę, jak my ludzie mamy tysiące zasad bez, których nie jesteśmy w stanie funkcjonować. To jest niesamowite. Kolorowe liście spadały z drzew, które rozciągały się wzdłuż alei, zalewając wręcz wszystko wokół. Byłoby idealnie, gdyby nie mijające nas pary trzymające się za ręce, czy składające sobie czułe pocałunki. One sprawiły, że mój humor w momencie się pogorszył.

-Widzę, że nie tylko mi przeszkadzają.

Skupiłem na nim całą swą uwagę, dziwiąc się tak nagłego stwierdzenia. 

-Nie będę zaprzeczał.

Przyznałem się całkowicie szczerze, bo nie było sensu wymijać tego tematu.

-Skoro też ci przeszkadzają, to chciałbym znać przyczynę.

Powiedział pewnym siebie tonem, a ja nie do końca wiedziałem, czy mówić mu o tym co się wydarzyło... Ta informacja zdawała mi się zbędna, a jeszcze nie byłem do końca pewien czy jest godny zaufania. Jednak zaryzykowałem i postawiłem wszystko na jedną kartę. Nabrałem głęboko powietrza do płuc.

-Mieszkam, a raczej mieszkałem z moją dziewczyną. Bardzo ją kochałem.

Nie spodziewałem się, że tak ciężko będzie mi to wyznać. Ten temat nadal był dla mnie bolesny. Westchnąłem ciężko, po czym kontynuowałem.

-Po pracy tradycyjnie udałem się do domu z wielkim uśmiechem, bo wiedziałem, że czeka na mnie ukochana osoba. 

W kącikach oczu zaczęły kręcić się łzy, które chciały wypłynąć, ale po chwili się opanowałem, by nie rozkleić się przy nim. To by było takie żenujące.

-Zdradziła mnie... w moim własnym mieszkaniu, w mojej cholernej sypialni i to na moich oczach.

Spuściłem wzrok na kamienną ścieżkę, jednak niespodziewanie poczułem chłodną, bladą dłoń, która powoli gładziła moje plecy, co nieco koiło ból. Wtedy też niższy mężczyzna chwycił moją dłoń złączając nasze palce. Uniosłem wzrok z naszych splecionych dłoni na Mina, by wyrazić swoje niezrozumienie. 

-Teraz zamienimy się rolami. Wszystko będzie dobrze i zapomnij o tej dziwce. Skoro cię zdradziła, to oznacza, że nie była ciebie warta. Jesteś wspaniałym człowiekiem Hoseok. Najlepszym jakiego w życiu spotkałem...

~Yoongi~

-(...)Najlepszym jakiego w życiu spotkałem...

Później dopiero zdałem sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałem. Panika zawładnęła moim ciałem, a cała twarz pokryła się mocnym rumieńcem. Burgundowa barwa drastycznie odznaczała się na tle mej bladej skóry. Nie byłem wstanie zakryć jej nawet ręką. Hoseok otworzył szeroko oczy, z zaskoczeniem. Ja sam nie mogłem pojąć co we mnie wstąpiło by powiedzieć coś tak trywialnego i upokarzającego. Najlepszym pomysłem było po prostu ominięcie kłopotu. Już chciałem uciec, ale powstrzymał mnie przybliżając do siebie nieznacznie, kładąc dłonie w mojej tali, lekko zaciskając palce. Dźwięk uderzeń mojego własnego serca, zaczął mi bębnić nawet w zbyt czerwonych uszach. Uciekałem wzrokiem na boki, ale przytrzymał mój podbródek.

-Ty też jesteś wspaniały Yoongi.

Wpatrywałem się w te cieszące się oczy, zatracając w nich całkowicie. On sam przyglądał mi się ze skupieniem, lustrując całą moją twarz. Robiło mi się coraz goręcej, a oddech miałem niespokojny. Jego bliskość tak na mnie działała. Nigdy nie czułem czegoś takiego wobec drugiej osoby i nikt na mnie nie oddziaływał w ten sposób.

To przyjaźń... prawda?

-Czy jesteśmy przyjaciółmi?

Zapytałem po opanowaniu się, bo w sumie nie wiedziałem czy traktuje mnie jako przyjaciela, czy zwykłego znajomego na chwilę. Wolałem nawet nie myśleć o tej drugiej opcji.

-Min... to jest bardziej skomplikowane niż myślisz.

Rzekł nieco zakłopotany, drapiąc się w kark i odsuwając ode mnie, jednak nie puszczając mnie ze swoich objęć jednej ręki. Ja już nic nie mówiąc zrozumiałem co miał na myśli.

-Wiedziałem...

Narastała we mnie niewytłumaczalna wściekłość. Wyrwałem się, więc z jego objęć stanowczo i oddaliłem o pięć kroków.

-Ale to nie tak!

Znów chwycił moją rękę pospiesznie, ale ją wyrwałem kolejny raz.

-Nikomu nie można ufać panie Jung Hoseok. Pora w końcu sobie to przyswoić...

Obróciłem się na pięcie, a łzy bezkarnie po raz kolejny spływały po moich policzkach.

Nigdy więcej nie ufać... nigdy więcej nie ufać Min Yoongi!


*+*+*


Wbiegłem do tymczasowego mieszkania.

Pora się zemścić...


*+*+*

The culprit is only one! «~YOONSEOK~»Onde histórias criam vida. Descubra agora