Rozdział 7

325 20 9
                                    

Clary

Do pokoju nerwowo wbiegli Izzy i Jace. Wyglądali na przerażonych.

-Clary ja...nie wiem jak ci to powiedzieć.-zaczęła Isabell.

-Ktoś porwał twoją matkę.-dokończył
szybko Jace.

Zmieniłam swój wyraz twarzy na przerażony. Coś we mnie pękło. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem.

-Jak to? Skąd wiecie?-zapytałam szybko.

-Była w drodze do Instytutu i słuch o niej zaginął. Jesteśmy prawie pewni, że coś się stało.

-Prawie. Muszę wyjść. Pójdę do domu, może coś znajdę.

-Clary wiesz, że możesz zostać z nami w Instytucie prawda? Poza tym najlepiej będzie jakbyś to zrobiła, tu jest najbezpieczniej.-powiedziała Izzy.

-Chyba nie będę miała wyboru.

Szybko wstałam i skierowałam się do szafy. Wyciągnęłam kilka rzeczy i wzięłam je do łazienki. Wróciłam przebrana, nadal na mnie czekali.

-Idę z tobą. -powiedzial brunet.

Szybkim krokiem podążyłam w stronę wyjścia, zanim zorientowałam się, że jestem ubrana jedynie w dłuższą koszulkę.
-Alec co z moimi ubraniami?- zapytałam zdziwiona.
-Były podarte i przesiąknięte jadem. Musiałem je wyrzucić i przebraliśmy cie w czyste ubrania.-wyjaśnił brunet, wstydliwe czerwieniąc się.- To znaczy...Izzy cie przebrała.
-Mogę ci pożyczyć coś swojego.-powiedziała ochoczo Isabell.
-Okej.-powiedziałam , ucieszona wizją szybkiego opuszczenia budynku i udania się do domu.
-Na pewno wiesz co zrobiłaś? -zapytał Alec, unosząc jedną brew.
-Nie rozumiem.-powiedziałam.
-Izzy ubrania są dość...odważne.-wytłumaczył Jace.
-Przeżyje, chcę tylko jak najszybciej zobaczyć co z mamą i czy wasze przypuszczenia  mogą być słuszne.
-To zaraz ci coś przyniosę.-powiedziała Izzy.
Czekaliśmy kilka minut, rozmawiająć nerwowo. Bardzo obawiałam się o moją mamę. Po chwili Izzy wróciła z ubraniami w rękach.
Podała mi granatową obcisłą sukienkę, skórzaną kurtkę i wysokie koturny. Przeraziłam się icj wysokością. Czy ta dziewczyna walczy w szpilkach?
-To najniższe jakie mam.-powiedziała, wskazując na koturny.
-Nie masz zwykłych trampek?- zapytałam z nadzieją.
-Nie chodzę w nich, dlatego ich nie mam.-wyjaśniła.
-Okej…
-Nie mów, że nie ostrzegałem.-powiedział Jace.
Poszłam do łazienki się przebrać. Wyglądałam jakbym szła na jakąś imprezę. Pomalowałam się kosmetykami, które były na toaletce i byłam gotowa. Sukienka bardzo podkreślała moją talię, a buty wydłużały nogi. Kiedy weszłam do pokoju, spotkałam się z zdziwionym wzrokiem Aleca. Gapił się tak przez dobrą chwilę, dopóki Izzy nie kaszlnęła porozumiewawczo. Brunet spuścił momentalnie głowę zawstydzony.
-To chyba już możemy iść.-stwierdziłam gotowa.
-Pójdę tylko po broń i wyjdziemy.-wytłumaczył Alec.
Po kilku minutach wyszliśmy z Instytutu, kierując się w stronę mojego domu.
-Właściwie to skąd te przypuszczenia, że moja mama została porwana, lub coś się stało. Może po prostu nie mogła przyjść do Instytutu.
-Był alarm oznajmiający pojawienie się demona w okolicy twojego domu. Przypuszczamy, że mogła zostać zaatakowana. Jace i Izzy chcieli ruszyć z pomocą, ale alarm umilkł po kilku minutach. Oznacza to, że albo demon został zabity, albo…
-Nie mogę uwierzyć, że o tym wszystkim mi nie powiedziała. Przecież to nie jest mały szczegół, w gruncie rzeczy pozbawiła mnie części mnie. I jak w ogóle udało jej się to utrzymywać w tajemnicy?
-Miejmy nadzieję, że sama odpowie ci na te pytania.-powiedział brunet.
Zbliżaliśmy się do mojej posiadłości. Moje serce biło co raz szybciej. Chciałam już wejść do domu i usłyszeć mamy głos. Miałam nadzieję, że jednak wszystko będzie w porządku. Otworzyłam drzwi i to co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania.
Wszystko było porozwalane i poprzewracane. Mieszkanie wyglądało jakby przeszło po nim tornado. Nigdy nie widziałam je w takim stanie, a to był dopiero początek…Weszłam z  brunetem do mojego pokoju. Był cały spalony. To jakiś nieśmieszny żart?
-Co tu się stało…-zaczęłam myśleć na głos.
-Nie mam pojęcia, ale trzymaj się blisko mnie.
Cały dom w środku to jakaś ruina…

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 10, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

no angelsWhere stories live. Discover now