brak tytułu to dobry tytuł

168 45 26
                                    

To miał być zwykły dzień, zwykłe zabicie nudy, gdy Byun Baekhyun postanowił wejść na czat, nie licząc na nic szczególnego. Nie mógł wiedzieć, że tajemniczy chłopak, którego poznał okaże się jego pierwszą, prawdziwą miłością. Był tylko jeden problem. Odległość.

Już od pierwszego dnia ich znajomości mógł czuć się totalnie swobodnie, pisząc z niejakim Park Chanyeolem. Nić porozumienia zawiązała się niespotykanie szybko dla odrobinę wyobcowanej dwójki, którzy o wiele lepiej czuli się w czterech ścianach swojego pokoju niż pośród ludzi. Przejście na portal społecznościowy, by utrzymać tę znajomość było czymś naturalnym, cicho wierząc, że mogą mimo wszystko pomóc sobie z samotnością, nie znajdując zrozumienia wśród otaczających ich ludzi na co dzień.

Kolejne dni, kolejne rozmowy. Pustka, którą odczuwał Baekhyun, gdy nie miał możliwości wymienienia się chociażby kilkoma zdaniami z mieszkającym w Chinach Parkiem i szeroki uśmiech, gdy zapaliła się zielona kropka obok jego imienia. Mogli wymienić ze sobą nawet kilka krótkich słów, coś mało poważnego, jak spędzony dzień czy zjedzony posiłek, aby dzień zaliczyć do grona tych udanych.

W końcu samo pisanie nie było wystarczające, a potrzeba usłyszenia głosu czy choćby zobaczenia przez głupią kamerkę była tak silna, że drobny chłopaczek zdecydował się poprosić o rozmowę, stresując się bardziej niż kiedykolwiek. Jakby to, jak wyglądają miałoby przeważyć nad tym, kim byli czy jakie mieli spojrzenie na niektóre sprawy.
Pierwsze wypowiedziane przez nich słowa nie były czymś magicznym, zwykłym "cześć", połączonym ze wspólnym uśmiechem. Mogli powiedzieć sobie prawdopodobnie wszystko, rozumiejąc się jak mało kto, zwykle siedząc w zupełnej ciemności lub przy ograniczonym świetle lampki. Byun nawet nie byłby w stanie stwierdzić, ile dokładnie razy z jego ust padło "Chanyeol, popraw to światło, znów Cię nie widać", w odpowiedzi słysząc śmiech i trzaski, świadczące o dostosowaniu oświetlenia do potrzeb Koreańczyka.

Jak wiele potrzeba, żeby się zakochać? Szybsze bicie serca, w chwili pojawienia się okienka rozmowy po tygodniu oczekiwania, gdy Chanyeol zajęty pracą nie miał siły nawet na kilka minut, które mógłby poświęcić Baekhyunowi, który doskonale to rozumiał, zaczynając studia. Sam musiał skupić się na nauce, a mimo to tęsknił, wciąż uparcie czekając.

Po jakimś czasie było tylko trudniej, gdy obaj zaczęli wyobrażać sobie "Co by było, gdyby byli razem". Wizja wspólnego mieszkania, rozdzielania obowiązków czy nawet żarty na temat rzeczy, które powinni wspólnie "przetestować", o dziwo nie czując przy tym skrępowania. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu i tylko dzielące ich kilometry były przeszkodą do realizacji planów. Wystarczyło tylko jakoś poczekać, czas przecież i tak miał gnać do przodu, a ważne sprawy, które trzymały ich tam, gdzie aktualnie się znajdowali, miały rozwiązać się w przeciągu kilku lat. Nie przewidzieli tylko, że taki okres czasu bywa zdradziecki, a świat ma to do siebie, że nie wszystko może układać się tak, jakbyśmy tego chcieli.

W końcu Baekhyun nie wytrzymał. Po kilku miesiącach duszenia w sobie tego, co trzymał w sercu, przyznał się do darzenia Chanyeola miłością, spotykając się z cichym ignorowaniem tematu, zbywaniem go i tłumaczeniem, że przecież jeszcze się nie widzieli, więc nie mogą znać swoich prawdziwych uczuć, nie mogą być ich pewni. To był pierwszy raz, gdy Byun uronił łzy, jednocześnie udając, że wszystko jest w porządku. W końcu nie chciał go stracić, masochistycznie trwając w beznadziejnym zakochaniu, nie poruszając więcej tego tematu.

Dowiadując się o przyjeździe Chanyeola do kraju, był gotów rzucić wszystko i tak właśnie było. Wsiadł w pociąg, ciesząc się podwójnie, bo to była jego pierwsza taka podróż samemu, chcąc wykorzystać możliwe, że jedyną okazję do spędzenia czasu razem, bez otoczki internetu, niepotrzebnego dystansu. Mógł szczerze przyznać, że był ten sierpniowy dzień sprawił go najszczęśliwszym na świecie, mogąc przytulić tego wielkoluda, pozwalając mu na żarty o swoim wzroście i po prostu ciesząc się swoją obecnością, jednocześnie gdzieś w głębi duszy wiedząc, że nic z tego nie będzie. Planował zachłannie zgarnąć całą uwagę Chanyeola, robiąc jedno, wspólne zdjęcie, będące pamiątką z tego jednego, jedynego dnia. Podczas zwykłego spaceru, natrafili na coś, co przykuło ich uwagę na dłużej, a mianowicie barierka, która miała odgradzać ścieżkę od całkiem stromego pagórka. Nie byłoby w niej nic szczególnego, gdyby nie cała masa przyczepionych kłódek z imionami. Nie byliby sobą, gdyby nie wyśmiali tych najbardziej zdobionych, które emanowały różem i koralikami, uznając to za tandetne, nawet jeśli Baekhyun w głębi siebie chciał kupić i powiesić jedną z ich imionami. Nie tak kolorową czy wielką; nie, jego cichym marzeniem była maleńka kłódeczka, uważając, że miłość nie jest na pokaz. Nie odważył się o tym napomknąć, bojąc się reakcji i kolejnego odrzucenia, które mogłoby doprowadzić do zniszczenia humorów i chęci wcześniejszego powrotu do domu.

Większość dnia spędzili w parku, siedząc na ławeczce i po prostu rozmawiając, poznając się lepiej przy niegasnących uśmiechach. Pożegnanie było chwilą odwagi, gdy Baekhyun postanowił przycisnąć swoje usta do miękkiego policzka, wcześniej każąc się pochylić zdecydowanie zbyt wysokiemu, jak na ten krok, niedługo później mogąc przeczytać "uciekłeś tak szybko, że aż się za Tobą kurzyło". Park Chanyeol nie mógł wiedzieć, że prawdziwym powodem tej ucieczki nie był wstyd, lecz zbierające się pod powiekami łzy, chwilę potem spływające po zgrzanych od szybkiego kroku policzkach.

Złamanie serca nastąpiło dwa miesiące później. Nic tak nie raniło jak wiadomość o tym, że miłość jego życia zaczęła interesować się kimś innym, tak po prostu o tym wspominając, jakby to, co wydarzyło się między nimi nigdy nie istniało, a na pytanie, co takiego brakowało Baekhyunowi, mógł przeczytać "Niczego, naprawdę. Może jedynie stanowczości. Żaden z nas nie chce rezygnować z tego, gdzie mieszka. Gdyby było inaczej, byłoby... inaczej z nami. Na pewno". Nie chcąc porzucać rodziny, z którą mimo wszystko miał dobry kontakt, musiał wyrzec się tego, którego kochał, najbliższe tygodnie spędzając na snuciu się bez celu, płacząc po nocach i jeszcze bardziej odizolowując się od świata. Ostatecznie zakazał mu nawet pisania do siebie, nie chcąc dostarczać sobie większego cierpienia.

Minął prawie rok, podczas którego Baekhyun w końcu stanął na nogi, w jego myślach już nie przewijał się pewien olbrzym, a sam mógł nazwać się szczęśliwy. Wprawdzie jeszcze bardziej bał się zaangażować, lecz życie bez miłości zupełnie mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - czuł się wolny, nieograniczony przez uczucia.

Nigdy nie spodziewał się, że po takim czasie wyskoczy mu okienko ze słowami "tęsknię i wciąż o Tobie pamiętam", naruszając stare rany. Będąc teraz silniejszym, odpisał, jednocześnie bojąc się, że zacznie się to samo, gdy zdał sobie sprawę, że wcale nie uleczył się z uczuć do Park Chanyeola. Do jego pierwszej i możliwe, że jedynej, prawdziwej miłości.

______

Cześć wszystkim! Dziękuję za przeczytanie My first, internet love i za wszystkie słowa wsparcia czy nawet opinie na temat tej historii. Ta miniaturka/one shot/cokolwiek innego jest właściwie dla mnie bardzo ważna, więc tym bardziej cieszy mnie to, z jak ciepłym odzewem się spotykam ;-; 

Nie umiem w mowy kończące, także czekajcie na ewentualne inne moje twory w przyszłości (no dobra, nie nastawiajcie się za bardzo, mam słomiany zapał, ale się staram, ok). Powodzenia w życiu, miłości i najlepiej trafcie szóstkę w totolotka, bo w sumie czemu nie. 

My first, internet loveWhere stories live. Discover now