°1°

134 19 21
                                    

°°°
"My spirit's stuck between two roads
And waiting there on me
The first path is the way to go
The life I wanna lead
The second road's my crazy past
The darkest parts I try to mask"

°°°


Gwałtowne torsje znowu sprawiły, że zgiął się w pół. Bolało. Nie miał już czym wymiotować, jego żołądek był całkowicie pusty, a mimo to kurczył się brutalnie, sprawiając, że żółtowłosy mężczyzna nie mógł nawet zaczerpnąć powietrza.

Josh przeklinał w myślach tego, który wymyślił środki wymiotne.

Na pare sekund jego brzuch się rozluźnił. Wtedy nagłe szarpnięcie za włosy spowodowało, że znowu patrzył na wyświetlane przed nim, na niewielkim ekranie podniszczonego laptopa, gejowskie porno. Oczy zaszły mu łzami, próbował skupić się na tym co widział, jednak osłabione ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Znowu torsje, brak tchu i dławienie się własnymi łzami przy akompaniamencie dźwięków, które wydawali kopulujący ze sobą mężczyźni.

Za dużo.

Wyczerpany chłopak oparł czoło o szorstki i brudny dywan, jakim była wyłożona cała podłoga w sali spotkań. Zaszlochał cicho, nie dał rady się podnieść. Odgłosy dobiegające z laptopa nadal nie ucichły, powodując u Josha chęć zatkania sobie uszu. Ułożył drżące dłonie po obu stronach głowy, zacisnął mocno oczy i próbował zaczerpnąć więcej tlenu do obolałych płuc.

- Dość - cichy szept wydostał się z jego ust - Proszę ojcze, dość.

Poczuł ruch po swojej lewej stronie i po chwili dźwięki ustały.

- Teraz widzisz jaką obrzydliwość swoim zachowaniem robisz względem Boga? - starszy mężczyzna w sutannie nachylił się nad zmęczonym chłopakiem - Widzisz dlaczego homoseksualistom nie jest dane dostać się do nieba? Jak niewłaściwe jest ich zachowanie?

Josh milczał chwilę. Próbował rozmasować spięte mięśnie brzucha, które uniemożliwiały mu podniesienie się.

- W-widzę ojcze - wymamrotał.

Wątłe ramiona księdza pomogły mu stanąć na nogach. Chłopak zatoczył się do tyłu. Duchowny podał mu butelkę z wodą, jednak drżące ręce Josha nie były w stanie jej otworzyć.

- Pamiętaj proszę o jutrzejszej sesji z doktorem Delsonem - nieprzyjemnym, zachrypniętym głosem powiedział kapłan, jednocześnie pomagając Joshowi odkręcić butelkę - Wiesz, że żeby wyzdrowieć musisz odbywać spotkania z psychologiem.

- Wiem, będę na pewno - odpowiedział słabo, po czym zachłannie zaczął pić wodę

- Odprowadzić cię? Nie najlepiej wyglądasz.

Żółtowłosy analizował chwilę słowa księdza.

- N-nie, dam sobie radę - zaczerpnął powietrza - Dziękuję ojcze.

Ucałował delikatnie dłoń starszego i wyszedł z sali.

Na zewnątrz było wietrznie. Drzewa, które otaczały budynek plebanii, uginały się, gubiąc jednocześnie liście. Josh zapiął bluzę pod samą szyję. Nie dość, że czuł się fatalnie po godzinnym wymiotowaniu, to jeszcze chłodna pogoda sprawiła, że zaczął mieć dreszcze.

Bóg go karał.

Josh to wiedział. Popełniał zbyt wiele grzechów. Co z tego, że wychowywany w głęboko wierzącej rodzinie, starał się być przykładnym synem i bratem, w każdą niedzielę był w kościele, a nawet śpiewał w parafialnym chórze. Wszystko to, jego zdaniem, zostało przekreślone paroma występkami.

Paroma razami, gdy wraz ze znajomymi łykał kolorowe tabletki.

Paroma razami, gdy upijał się nieomal do nieprzytomności.

Jednym razem, gdy się zakochał.

Kolorowowłosy westchnął. Zakochał się w uroczym blondynie o piwnych oczach. Nie chciał tego, wiedział, że jego obowiązkiem jest mieć żonę i gromadkę dzieci. Tego oczekiwali od niego rodzice i kościelna społeczność. Jednak nie umiał nic poradzić na to, że kochał miękkie usta Ashtona, jego niezdarne kręcone włosy, długie palce.

Jednak ta miłość go męczyła. Wiedział, że homoseksualiści nie dostaną zbawienia. Postanowił poprosić o pomoc matkę, która do tej pory zawsze była dla niego ostoją, osobą która kochała go ponad życie i starała się pomóc jak tylko potrafiła.

Można powiedzieć, że tym razem też pomogła.

- Musisz to leczyć - wysyczała po obsypaniu Josha obelgami.

Dzień później była już u duchownego, który zaproponował Joshowi uczęszczanie na sesje pomagające wyjść z grzechu. Tym sposobem młody mężczyzna już od roku uczęszcza na spotkania. W jego grupie jest jeszcze paru chłopców, którzy wierzą w uleczenie.

Joshua również wierzył. Wierzył całym swoim sercem, ze jest w stanie zmienić to, kogo kocha. Ashton wyjechał z Columbus, dzięki czemu kolorowowłosy miał wrażenie, że wszystko się stabilizuje. Rozmowy z mężczyznami, którzy zostali wyleczeni, utwierdzały go w przekonaniu, że pewnego dnia wszystko będzie w porządku i pokocha kobietę. W sumie lubił te grupowe spotkania. Spotykał ludzi z takimi samymi problemami co on, czuł ich wsparcie. Do tego księża, którzy pomagali zinterpretować Pismo Święte i objaśniali jak unikać grzechu. To było dobre.
Za to chłopak nie przepadał za "Oczyszczaniem". Wiedział, że ma to na celu wyplenić z niego homoseksualne zachowania, ale mimo męczył się. Podawanie apomorfiny, a następnie godzinna sesja wymiotów przy oglądaniu gejowskiego porno wycięczała go i wbrew temu, co mówili duchowni, powodowała ze Josh czuł się brudny. Krępował go cały ten dziwny rytuał, ale wierzył w zapewnienia kapłanów, że te działania pomogą mu wrócić do zdrowia.

Czuł się słabo.

Ale przecież miał już za sobą nie jedno oczyszczanie. Wiedział czego może spodziewać się po swoim ciele.

Kręciło mu się w głowie.

Wszystko bedzie dobrze. Niedługo dotrze do domu i zaśnie.

Gwałtowny skurcz brzucha sprawił, że chłopak padł na kolana. W jego głowie szumiało, jego ciało było wyczerpane, kończyny bezwładne.

Zamknął oczy, położył głowę na zimnych płytkach chodnika i stracił świadomość.

°°°

Jestem chora, mam kaszelek, a to na górze to nie wiem co to.
Nie obrażam żadnej religii, to tylko ff, bez spin :)
Idk po co to publikuje ://

God, If You Are Above | joshler /Where stories live. Discover now