#48

37.9K 2K 104
                                    

Tegan

Gdy wstawałem, Eliza jeszcze spała. Starałem się być cicho, ale nie zawsze mi to wychodziło, jednak ona nigdy się nie obudziła z tego powodu.
Ubierałem się w pośpiechu, chwyciłem pierwsze z brzegu ubrania. Po mniej więcej  pięciu minutach wyszedłem gotowy z pokoju.

Pomimo że nie brakowało nam funduszy, to dom główny nie był jeszcze skończony. Bardziej brakowało ludzi do pracy. Oprócz odbudowy domu, równoległe były budowane też budynki, które spłonęły. Wszystko szło w prawie równym tempie. Jeżeli mój ojciec nie byłby takim gburem i przysłał kilkunastu ludzi, to wszystko skończylibyśmy w miesiąc.
Jednak on ani razu się nie odezwał do mnie, za to matka dzwoniła co kilka dni. Sama też próbowała wpłynąć na swojego partnera, ale on zawsze ucinał rozmowę na mój temat. Ja sam nie starałem nawiązać się z nim kontaktu, moje sumienie było czyste.

Jak zawsze rano zaglądałem do Kade'a, za parę dni ma zacząć rehabilitację, aby przywrócić sprawność ręki. Wczoraj po badaniach okazało się bowiem, że nie może poruszać palcami, a poruszenie ramieniem też mu nie wychodziło.

Uchyliłem lekko drzwi od jego sali, ale widząc, że jeszcze śpi.  Zrezygnowałem zatem  z odwiedzin, nie było sensu bym czekał, aż się obudzi lub żebym to ja go obudził swoją obecnością. Potrzebuje on teraz więcej odpoczynku i spokoju.

Skierowałem się do gabinetu, który tymczasowo znajdował się teraz w więzieniu. Pomieszczenie było w części, która wystawała nad ziemią. Porozmawiałem chwilę ze strażnikiem pełniącym wartę. Niewiele udało się wyciągnąć ze złapanego wilkołaka. Chwilowo ma parę dni spokoju, ale tylko dlatego, żeby go nie zabić. Był już w tak kiepskiej formie, że dalsze przesłuchania mógłby go wykończyć. Wampir też nie wiele chciał mówić. Jednak obydwoje zdradzili jeden mały, ale dość ważny szczegół, że "pan" niedługo się z nami rozprawi. Czyli muszą szykować jakąś większą, zorganizowaną akcję, a takie rzeczy ciężko utrzymać w tajemnicy.

Mam nadzieję, że dowiemy się jakiś istotnych informacji od naszego informatora, nim wcielą swój plan w życie. Niestety nie może on być aż tak w pełni godny zaufania, ponieważ to on zgłosił się do nas. Co za tym idzie, nie jesteśmy do końca pewni czy nie działa na dwa fronty. Jednak teraz każda informacja jest na wagę złota.

-Tegan jest problem.- powiedział Rico, wchodząc do pokoju, nawet nie pukając.

Trzasnął drzwiami i spojrzał poważnie na mnie, stojąc na środku pomieszczenia.

-O co chodzi ?

-Ten żywiołak co miał do nas przyjechać.-zrobił krótką pauzę- został zamordowany. Ciało zostało porzucone w samochodzie, na drodze, tylko tyle udało mi się dowiedzieć.

-ughh...- przejechałem dłonią po twarzy- Czy wszystko musi się pieprzyć?

Hiszpan nic nie mówił, nie musiał. Wszystkie te wydarzenia nie potrzebowały komentarza, wymagały działania.

-Jedziemy tam.- powiedziałem i  zamknąłem teczkę z dokumentami.

-Jasne, już idę po samochód.- i już go nie było.

Wyszedłem dwie minuty po przyjacielu, a on już czekał gotowy w samochodzie. Ruszyliśmy, a droga do miejsca nie zajęła nam zbyt dużo czasu, pomimo że Rico co chwila musiał zwalniać przez częste i ostre zakręty.
Na miejscu było tylko kilka osób w tym Nico.

Po jednej stronie jezdni stał stary czerwony samochód, wokół którego wszyscy się zebrali. W środku był mężczyzna około trzydziestki, głowę opierał kierownicę, a jego gardło stanowiła jedna wielka i poszarpana rana.

-Co się tutaj stało?

-Ktoś specjalnie powalił drzewo.- dopiero teraz zauważyłem niewielką kłodę leżącą przed samochodem- A gdy kierowca się zatrzymał, to go zaatakował.

-Jakieś konkretne ślady?

-Na przykład takie?- wskazał odcisk dłoni na drzwiach samochodu.

-Na pierwszy rzut oka wygląda na odcisk dłoni wilkołaka.- stwierdziłem.

Nasze dłonie są nieco większe od wampirów, to samo tyczy się sylwetki. Ich są subtelniejsze, gdy my jesteśmy bardzo umięśnieni.

-To by się zgadzało, bo zwiad nie wyczuł żadnego zapachu wampira w pobliżu pięciu kilometrów.- odpowiedział mi Nico.

-Jakieś inne tropy?

-Jeden, ale słaby, zwiadowcy go właśnie sprawdzają, jeżeli znają coś konkretnego, to mają się odezwać.

-Dobra.- rozejrzałem się jeszcze po okolicy.

Dookoła było pełno drzew i krzewów, za którymi mógł się schować zabójca. Spojrzałem jeszcze raz na denata i dostrzegłem kawałek kartki wystającej z kieszeni na piersi. Moją uwagę przykuł krwawy odcisk palców widoczny na brzegach. Zabójca musiał go włożyć tam już po zabiciu żywiołaka. Wyciągnąłem jedną gumową rękawiczkę ze skrzynki techników i ją założyłem na prawą dłoń.
Chwyciłem skrawek kartki, by nie rozmazać odcisków.
Rozwinąłem kartkę złożoną na cztery i moim oczom ukazał się wydrukowany napis "Wkrótce poczujesz co to strata alfo". Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz strachu.

-Jak mogliście to przeoczyć?- mój głos był szorstki, przez co wszyscy spuścili wzrok.

Rico podszedł i spojrzał mi przez ramię, bo cały czas trzymałem kartkę przed sobą.

-Weźcie się w końcu porządnie do roboty, a nie robicie wszystko byle by  zrobić. Nie będzie sobie nikt bezkarnie mordować ludzi na moim terenie.- mój głos był przepełniony gniewem i nie mą groźbą skierowaną do tych kretynów.- I co tak stoicie, jak kołki? Brać się do roboty!

Wszyscy zaczęli gorączkowo szukać jakiegoś zajęcia. Odłożyłem kartkę do kufra z dowodami i udałem się do swojego samochodu. Zasiadłem za kierownicą i z piskiem opon odjechałem. Wróciłem do swojego tymczasowego gabinetu. Zawołałem jeszcze Radeona, jest jedną z kilku osób odpowiedzialnych za ochronę terenu watahy. Kazałem mu wzmocnić straże, lepiej brać na poważnie groźby niż potem żałować, że nic się nie zrobiło.

Całe szczęście, że nie wszystkie dokumentacje się spaliły większość kartonów była w archiwum. Zabrałem się z powrotem do przeglądania ponownie tego wszystkiego, szukając wspólnego punktu. Zajmie mi to kupę czasu, ale coś musi być w tej dokumentacji, co pozwoli połączyć i doprowadzić do osoby, która to wszystko zaczęła.

Kilka godzin i kaw później nadal nie znalazłem nic konkretnego. Wszystkie litery zlewały mi się w jedną całość.
Zamknąłem gabinet na klucz i tak już nic więcej w tym stanie nie zrobię.
Ruszyłem do pokoju, który zajmowałem z moją mate. Na dworze było ciemno i mało kto się kręcił, musiało być już bardzo późno. Za długo siedziałem nad tymi papierami, a i tak nic nie znalazłem.
Zostały jeszcze dwa dni do spotkania z  naszym informatorem, może wtedy sprawy ruszą do przodu. I oby nie wydarzyło się nic niespodziewanego.
Nogi plątały mi się ze zmęczenia, ale udało mi się dojść do pokoju. Już miałem za sobą ten ciężki dzień, z taką myślą położyłem się do łóżka obok mojej ukochanej.

Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale na pewno w ciągu tygodnia się pojawi :)

Płomień LunyWhere stories live. Discover now